25 sty 2020

Lasy Kozłowieckie od Wandzina do Niemiec

Data: 25 stycznia 2020
Trasa: Wandzin PKP- Niemce
Długość trasy: 21 km

Krótko i na temat. Z dala od miasta, z dala od smogu. Pociągiem pojechaliśmy do Wandzina, do Lasów Kozłowieckich.



Blisko od Lublina, ale jest gdzie pochodzić. W zasadzie można tu spędzić cały dzień.




I wcale nie nudno.



Rezerwat Kozie Góry.

Przedmiotem jego ochrony jest zachowanie stanowiska dębu bezszypułkowego poza granicą zasięgu.

Cała nasza dzisiejsza grupa.



Bardzo lubimy te "mokradła".





Warto też patrzeć pod nogi.



Krzywa Rzeka vel Ciemięga.

Bobry ostro tu pracują.

Część grupy postanowiła ominąć to miejsce i iść prosto do Starego Tartaku na odpoczynek. Niech żałują.




Siedzę. Nic się nie dzieje.






Przy powierzchni widać małe kuleczki lodu. Piękne zjawisko.



Jesteśmy w Kozłowieckim Parku Krajobrazowym, ma on charakter typowo leśny i obejmuje część Lasów Kozłowieckich, wśród których dominują bory świeże i wilgotne oraz bory bagienne.

Wciąż ściskają mnie za gardło takie miejsca jak to.
W czeluściach internetu znalazłam pracę "Ocalić od zapomnienia". W części I autorstwa Witalisa Grochowskiego pt. "Kronika. Gmina Niemce w czasach II wojny światowej" znalazłam fragment opisujący te wydarzenia. Zacytuję go w całości. "Dnia  14  września  do  Lasów  Kozłowieckich  przybył  z  Obwodu  Puławskiego  90-cio  osobowy  oddział  A.K.  pod  dow.  „Waltera”  z  zadaniem  zlikwidowania  załogi  niemieckiej  stanowiącej  ochronę  Tartaku.  Niemcy  zostali  zaatakowani  przez  partyzantów.  Po  początkowym  zaskoczeniu  Niemcy  zabarykadowali  się  w  bunkrze,  skąd  prowadzili  ostrzał  z  broni  maszynowej.  Ponieważ  zaskoczenie  Niemców  nie  udało  się,  partyzanci  prowadzili  atak  na  otwartym  terenie.  Załoga  niemiecka  była  dobrze  ufortyfikowana  i  z  bunkrów  skutecznie ostrzelali partyzantów. Natomiast dowództwo oddziału partyzanckiego nieumiejętnie przeprowadziło natarcie, w wyniku czego zabici zostali partyzanci: Jan Janik ps. „Ryś” i Jerzy Wierciński  ps.  „Kolejarz”,  zaś  ranny  został  Józef  Lewtak  ps.  „Śmigły”.  Zginął  też  dowódca  niemiecki, trafiony kulą w czoło przez otwór strzelniczy bunkra. Jego żołnierze, pozbawieni dowódcy, opuścili bunkier, uciekając podziemnym kanałem (długości około 150 m), biegnącym  od  bunkra  w  stronę  Nowego  Stawu.  Niemcom  udało  się  zbiec,  natomiast  partyzanci  zajęli  bunkier.  Z  obawy  przed  nadejściem  zaalarmowanych,  większych  sił  niemieckich,  nie  starali się jednak pozostawać w Starym Tartaku dłużej. Po uszkodzeniu maszyn tartacznych i  zabraniu  sprzętu  pozostawionego  przez  Niemców,  odjechali  zabierając  ze  sobą  rannego  „Śmigłego”, który zmarł w drodze powrotnej . Poległych na miejscu „Rysia” i „Kolejarza” zakopano w lesie, w miejscu niewidocznym z bunkra. Jednak natychmiast po powrocie Niemcy wykarczowali pas lasu o szerokości około 50 metrów, aby zwiększyć widoczność i pole ostrzału. W efekcie gdy po tygodniu partyzanci, nocą próbowali zabrać ciała poległych wywiązała się walka. Mimo silnego ostrzału z bunkra, poległych udało się jednak zabrać bez strat własnych i pochować na ich cmentarzach parafialnych".

Polecam tę niesamowitą pozycję wydawniczą. Można ją pobrać z tej strony: https://www.niemce.pl/aktualnosci/n,55943,tekst-publikacji-ocalic-od-zapomnienia.html
Kopalnia wiedzy i skrupulatna praca wielu autorów, wielki dla nich podziw za chęć zebrania w całość historii tego kawałka Polski.

Odpoczywamy w Starym Tartaku.


I decydujemy się iść na busa do Niemiec.






Wieś Nowy Staw.



Na stawie jest trochę lodu.







Ostatni odcinek to głównie asfalt.


Nawet blisko Lublina można całkowicie odciąć się od miasta. I o to chodzi.

2 komentarze:

  1. Pięknie się odcięliście.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne tereny - ciekawa ta historia partyzancka. Ale na przyszłość nie opieraj się o drzewa - ciężko to znoszą ;)

    OdpowiedzUsuń