Trasa: Wandzin PKP- Niemce
Długość trasy: 21 km
Krótko i na temat. Z dala od miasta, z dala od smogu. Pociągiem pojechaliśmy do Wandzina, do Lasów Kozłowieckich.
Blisko od Lublina, ale jest gdzie pochodzić. W zasadzie można tu spędzić cały dzień.
I wcale nie nudno.
Rezerwat Kozie Góry.
Przedmiotem jego ochrony jest zachowanie stanowiska dębu bezszypułkowego poza granicą zasięgu.
Cała nasza dzisiejsza grupa.
Bardzo lubimy te "mokradła".
Warto też patrzeć pod nogi.
Krzywa Rzeka vel Ciemięga.
Bobry ostro tu pracują.
Część grupy postanowiła ominąć to miejsce i iść prosto do Starego Tartaku na odpoczynek. Niech żałują.
Siedzę. Nic się nie dzieje.
Przy powierzchni widać małe kuleczki lodu. Piękne zjawisko.
Jesteśmy w Kozłowieckim Parku Krajobrazowym, ma on charakter typowo leśny i obejmuje część Lasów Kozłowieckich, wśród których dominują bory świeże i wilgotne oraz bory bagienne.
Wciąż ściskają mnie za gardło takie miejsca jak to.
W czeluściach internetu znalazłam pracę "Ocalić od zapomnienia". W części I autorstwa Witalisa Grochowskiego pt. "Kronika. Gmina Niemce w czasach II wojny światowej" znalazłam fragment opisujący te wydarzenia. Zacytuję go w całości. "Dnia 14 września do Lasów Kozłowieckich przybył z Obwodu Puławskiego 90-cio osobowy oddział A.K. pod dow. „Waltera” z zadaniem zlikwidowania załogi niemieckiej stanowiącej ochronę Tartaku. Niemcy zostali zaatakowani przez partyzantów. Po początkowym zaskoczeniu Niemcy zabarykadowali się w bunkrze, skąd prowadzili ostrzał z broni maszynowej. Ponieważ zaskoczenie Niemców nie udało się, partyzanci prowadzili atak na otwartym terenie. Załoga niemiecka była dobrze ufortyfikowana i z bunkrów skutecznie ostrzelali partyzantów. Natomiast dowództwo oddziału partyzanckiego nieumiejętnie przeprowadziło natarcie, w wyniku czego zabici zostali partyzanci: Jan Janik ps. „Ryś” i Jerzy Wierciński ps. „Kolejarz”, zaś ranny został Józef Lewtak ps. „Śmigły”. Zginął też dowódca niemiecki, trafiony kulą w czoło przez otwór strzelniczy bunkra. Jego żołnierze, pozbawieni dowódcy, opuścili bunkier, uciekając podziemnym kanałem (długości około 150 m), biegnącym od bunkra w stronę Nowego Stawu. Niemcom udało się zbiec, natomiast partyzanci zajęli bunkier. Z obawy przed nadejściem zaalarmowanych, większych sił niemieckich, nie starali się jednak pozostawać w Starym Tartaku dłużej. Po uszkodzeniu maszyn tartacznych i zabraniu sprzętu pozostawionego przez Niemców, odjechali zabierając ze sobą rannego „Śmigłego”, który zmarł w drodze powrotnej . Poległych na miejscu „Rysia” i „Kolejarza” zakopano w lesie, w miejscu niewidocznym z bunkra. Jednak natychmiast po powrocie Niemcy wykarczowali pas lasu o szerokości około 50 metrów, aby zwiększyć widoczność i pole ostrzału. W efekcie gdy po tygodniu partyzanci, nocą próbowali zabrać ciała poległych wywiązała się walka. Mimo silnego ostrzału z bunkra, poległych udało się jednak zabrać bez strat własnych i pochować na ich cmentarzach parafialnych".
Polecam tę niesamowitą pozycję wydawniczą. Można ją pobrać z tej strony: https://www.niemce.pl/aktualnosci/n,55943,tekst-publikacji-ocalic-od-zapomnienia.html
Kopalnia wiedzy i skrupulatna praca wielu autorów, wielki dla nich podziw za chęć zebrania w całość historii tego kawałka Polski.
Odpoczywamy w Starym Tartaku.
I decydujemy się iść na busa do Niemiec.
Wieś Nowy Staw.
Na stawie jest trochę lodu.
Ostatni odcinek to głównie asfalt.
Nawet blisko Lublina można całkowicie odciąć się od miasta. I o to chodzi.
Pięknie się odcięliście.
OdpowiedzUsuńPiękne tereny - ciekawa ta historia partyzancka. Ale na przyszłość nie opieraj się o drzewa - ciężko to znoszą ;)
OdpowiedzUsuń