Trasa: Stare Króle - Harasiuki
Rzeka: Tanew
Długość trasy: 29 km
Jak wiadomo, ryba bez wody długo nie może... Zaproponowałam spływ Tanwią od miejsca, w którym w zeszłym roku skończyliśmy spływ ze Skoredem. Oprócz mnie z Lublina zdecydowała się płynąć Iza, ze Skoredem natomiast z Zamościa przyjechało jeszcze sześć osób.
W Starych Królach umówiliśmy się o godzinie 10, z Izą miałyśmy do przejechania prawie 100 km.
Po krótkich powitaniach zeszliśmy na wodę.
Początkowo płynęłam razem z Izą w dwójce, jednak po dwóch km Iza przesiadła się do Andrzeja.
Tanew jest prawostronnym dopływem Sanu, a ten odcinek (oprócz oczywiście rezerwatu "Szumy") uważany jest za najpiękniejszy. I słusznie.
Powoli kończy się lato, jednak w przyrodzie jeszcze tego nie widać. Może gdzieniegdzie pojawia się tylko coraz więcej żółtych listków.
Woda jest spokojna, więc można pozwolić sobie na lekkie ekstrawagancje.
Podziwiam piękno tej rzeki.
Trochę obawialiśmy o niski stan wody, ale niepotrzebnie. Mielizny, choć się zdarzają, można łatwo wyminąć. Miejscami jest co najmniej pół metra - metr wody.
Na tym odcinku żadnych zwałek nie ma, ale czasem zdarzają się przeszkody, dzięki którym nie jest nudno.
foto Skored |
Od czasu do czasu przelatuje nad głowami czapla siwa.
Słychać też inne ptaki, ale chowają się przed nami w drzewach.
Prognozy w tygodniu straszyły deszczem i burzami, ale wygląda na to, że były przesadzone.
A jednak widać już miejscami jesień.
Świadczą też o tym zimne noce i dużo zimniejsza woda.
Krajobraz jest urozmaicony, a co najważniejsze - nie ma żadnych zabudowań. Czasami pojawia się tylko tabliczka "teren prywatny".
Prawie uciekła mi z kadru.
Jesteśmy prawie dokładnie w połowie - za nami 13,5. Czas na postój.
To miejsce jest idealne, mała plaża, dobre wyjście z wody.
A nawet ławeczka.
To ośrodek wypoczynkowy w Wólce Biskiej. Ale nikt nas nie przegania.
Pod mostem trzeba troszkę uważać na drewniane pale.
Oprócz mostów nie ma żadnych śladów cywilizacji.
foto Skored |
No może czasem zdarzają się schodki albo pomosty.
Niemniej jednak panuje tu doskonały spokój i cisza.
Most w Łazorach. Zgodnie z umową Skored dzwoni do naszej wypożyczalni. Przed nami jeszcze tylko kilka kilometrów.
Pasażerka na gapę.
Czas nas nie goni, więc można chwilę odpocząć i pogadać.
Czujemy już bliską metę, szkoda, że tak szybko mija czas.
Nasza meta, most w Harasiukach.
Wyciągamy kajaki na brzeg i dosłownie po 10 minutach przyjeżdża po nas samochód. Wszystko idealnie zgrane w czasie.
To był wspaniały dzień. Piękna pogoda, piękna rzeka, urocze towarzystwo.
Zapis trasy:
Do Lublina dojeżdżamy z Izą przed 19, mam jeszcze czas na przebranie się i ruszamy z Ignacym "na miasto" spotkać się z gośćmi ze Świętokrzyskiego :)
Nawiążę do podpisu pod jednym ze zdjęć - podziwiam piękno tej rzeki na zdjęciach.
OdpowiedzUsuńBrawa dla ekipy. Śliczna rzeka.
OdpowiedzUsuń