29 wrz 2018

Imielty Ług i grzybobranie

Data: 29 września 2018
Trasa: Łążek Ordynacki - Imielty Ług - Łążek Or. (Lasy Janowskie)
Długość trasy: 17 km

Rzadko kiedy jeździmy w Lasy Janowskie - to 100 km od Lublina. Rzadko kiedy na łażenie wybiera się z nami Ignac. Tym razem było inaczej. Namówiłam go na wycieczkę i wykorzystaliśmy okazję na nieco dalszy wyjazd. Lasy Janowskie są piękne zwłaszcza o tej porze roku, a gdzie konkretnie w te lasy pojedziemy, to już ustaliliśmy po drodze (ja, Krzyś i Marysia, Ignac prowadził auto). Wybór padł na Rezerwat Przyrody Imielty Ług.

Zaparkowaliśmy w Łążku Ordynackim. Pierwsza niespodzianka - w tym miejscu nie było asfaltu! Jak powiedzieli nam miejscowi grzybiarze - położony został zaledwie trzy tygodnie temu. Nieco zgrzytając zębami, ruszyliśmy. Trochę zastanawialiśmy się, po co w takim miejscu asfalt. Dla łatwiejszego dojazdu rodzin z dziećmi? Możliwe. Jednak odgłos ścinania drzew i "ciężki" sprzęt przejeżdżający nam koło nosa rzuciły trochę światła na tę kwestię.

Znacie takiego grzyba? To płachetka kołpakowata - regionalna nazwa chuchułka, a mnemotechniczna do łatwiejszego zapamiętania - chuchujka. Zaprezentowali go nam wspomniani już grzybiarze.


Jak wyczytałam na stronie Green Velo: "Szlak Glinianych Garnków to trasa rekreacyjna, wytyczona przez Nadleśnictwo Janów Lubelski. Liczy nieco ponad 20 km i w całości prowadzi przez rozległy, zwarty kompleks Lasów Janowskich. Nazwa szlaku jest nieco myląca, ponieważ zdecydowanie dominującym motywem na trasie są aspekty gospodarki leśnej, przyrody i ochrony lasu. Zaś gliniane garnki zobaczyć możemy w niedalekiej wsi Łążek Garncarski, gdzie do dziś praktykuje się to tradycyjne rzemiosło. Nie leży ona jednak na szlaku".

Zostawiamy szlak rowerowy i włazimy w las.

Jesień dopiero zaczyna stawiać pierwsze kroki.



 Dziś ja biorę na siebie prowadzenie trasy, bo zapaleni grzybiarze w osobach Marysi, Ignaca i Krzyśka patrzą wyłącznie pod nogi i na boki. Wodząc nosami po ścieżkach, dochodzimy do rezerwatu. Imielty Ług jest rezerwatem wodno-torfowiskowym, w skład którego wchodzą bagna, stawy leśne i lasy. Powierzchnia rezerwatu wynosi 802 ha.

Nazwa prawdopodobnie pochodzi z okresu rozbiorów Polski i w tłumaczeniu z rosyjskiego oznacza „rozległe bagno".

Rzeczywiście w tym roku grzybów jest zatrzęsienie.


 Miejsce, w którym rozchodzą się dwie ścieżki dydaktyczne. My póki co idziemy prosto do wieży widokowej, ale będziemy musieli wrócić do tego miejsca.
 
 Urocza kapliczka św. Franciszka.

Bóbr zrobił na mnie największe wrażenie.
 

Wieża widokowa.


Porównując ze zdjęciami w internecie - chyba trafiliśmy na niezły poziom wody.
Na terenie rezerwatu można zaobserwować żurawia, orła bielika, kaczkę krzyżówkę, jastrzębia, rybołowa, łosia, piżmaka, wilka szarego i wiele innych ptaków i ssaków.

Łącznie stwierdzono w rezerwacie 140 gatunków grzybów, ponad 70 gatunków porostów, ponad 100 gatunków mszaków i ponad 300 gatunków roślin naczyniowych. Z tej olbrzymiej ilości roślin 16 jest pod ścisłą ochroną (np. wawrzynek wilczełyko), a 11 pod częściową.
Pogoda dopisała, jest słońce, ale i nieco zimny wiatr.



 Gdyby ktoś pytał - Bigos prosi o wafelka.

Odchodzimy od wieży i wracamy tą samą drogą. Odbijamy na chwilę na jeszcze jedną ścieżkę.



A potem już od rozstaju szlaków idziemy na groblę przecinającą staw na dwa zbiorniki o nazwach Imielty Ług i Radełko. Trochę obawiamy się, czy da się nią przejść, ale skoro jest zaznaczona na mapie jako szlak, to nie może być źle.

I nie jest. Wąsko, ale sucho, choć gdzieniegdzie na drodze napotykamy dziury i powalone drzewa - działalność bobrów.


Staw jest zjawiskowy.



Powoli będziemy opuszczać rezerwat.



 Najwyższy czas, bo grzyby proszą o zbieranie.


 Jeśli ktoś wie, czy to po prostu wylinka, czy też coś się tu więcej wydarzyło - to proszę o wyjaśnienia.



Ktoś tu zjadł zęby...

Obeszliśmy staw dookoła.

Oznaką jesieni zamiast kolorowych liści okazały się klucze odlatujących żurawi.


Kolejna dzisiejsza niespodzianka. Okazuje się, że we wrześniu nie tylko położono asfalt, ale i postawiono pamiątkowy pomnik w 100 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.

Idziemy drogą, która od pierwszego rozbioru Polski stanowiła granicę między Rzeczpospolitą a Austrią, a po trzecim rozbiorze granicę między carską Rosją a Cesarstwem Austro-Węgierskim. Moim zdaniem to bardzo ciekawa i udana inicjatywa.


Ciągle zapominamy, że dzień staje się coraz krótszy. W lesie robi się zimno i ciemno.


Przyspieszamy więc kroku i wychodzimy na drogę, która zamyka nasze dzisiejsze kółeczko.

"Po prostu jesień: dużo piękna, trochę smutku" (J. Broszkiewicz). 






Spodobała mi się ta kapliczka.

Byliśmy tu kilka godzin wcześniej, po "naszych" grzybiarzach nie było już śladu.

Ktoś tu jutro będzie miał trochę roboty... I dodam, że nie ja...

Nasza dzisiejsza trasa.

6 komentarzy:

  1. Kapitalna trasa z urodziwymi miejscami.
    I ma nadzieję, że Bigos nie dostał wafelka - słodycze to śmiertelna trucizna dla psów. Działa powoli, ale skutecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę dostał, przyznaję, ale to się zdarza bardzo rzadko. Oczywiście nie taki z czekoladą.

      Usuń
  2. Wygląda że jakiś bystrzak zaskrońca przejechał...
    Piękne miejsce, bajkowe. Kolejny raz czytam o tym upamiętnieniu granic zaborów i jakoś taj stale nie mogę się tam wybrać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawią mnie takie miejsca, styki granic dawnych i obecnych. Podobnie jak źródła rzek.

      Usuń
  3. Wszystko super, wszystko fajnie, ale w w rezerwatach przyrody zrywanie roślin i zbieranie grzybów jest zakazane! Polecam zapoznać się z zasadami użytkowania rezerwatów - https://przygodyprzyrody.pl/zasady-uzytkowania-parkow-narodowych/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko super, wszystko fajnie, ale grzyby zbieraliśmy poza rezerwatem, co jest wyraźnie napisane w tekście, cytuję: "powoli będziemy opuszczać rezerwat. Najwyższy czas, bo grzyby proszą o zbieranie". Lasy Janowskie to nie tylko rezerwat, a umiejętność czytania ze zrozumieniem jest równie ważna co znajomość regulaminów. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń