3 wrz 2018

Harz, dzień 5; drogą Goethego na Brocken

Data: 10 sierpnia 2018
Trasa: 
Torfhaus (Goetheweg) - Brocken - Torfhaus
Długość trasy: 17 km

Brocken, najwyższy szczyt Gór Harz, 1142 m n.p.m. W Noc Walpurgi odbywają się na nim sabaty czarownic. Zdobyty przez Goethego w 1777, opisany przez niego w "Fauście". To tu, w 1780 r., po raz pierwszy zaobserwowano zjawisko optyczne zwane "widmem Brockenu". Czy trzeba lepszej zachęty, by się z nim zmierzyć? Wiadomo było, że musimy go zdobyć. Jednak cały wyjazd układał się trochę "na wspak". W końcu zdecydowaliśmy: piątek, ostatni dzień pobytu.
Okazało się, że los się uśmiechnął, po całotygodniowym upale nie pozostał nawet ślad, piątek przywitał nas zaledwie 12 stopniami na plusie... To by się zgadzało z tym, co czytaliśmy o Brockenie - warunki pogodowe na szczycie zbliżone są do tych, jakie można zastać w Alpach lub na Islandii powyżej 1600-2000 m. Na kopule szczytowej śnieg zalega od września do maja, a mgła pojawia się przez 300 dni w roku. Średnia roczna temperatura wynosi 2,9 stopnia.
Pozostawał wybór trasy - jasnym jednak było, że najlepiej będzie pójść śladami Goethego, który zdobył szczyt 10 grudnia 1777 r.
Przyjechaliśmy zatem rano do miejscowości Torfhaus i zostawiliśmy auto na parkingu.

Mieliśmy mapę i GPS, ale szlaku nie da się zgubić - prowadzi nas czarownica na miotle.

Początkowo szlak prowadzi drewnianymi kładkami wśród torfowisk. Dzięki temu jest naprawdę malowniczy.

Wzdłuż szlaku płynie rzeczka Abbe, na której wciąż znajdują się pozostałości tam i zapór.

Rzeczka tworzy system Abbegraben z 1827 roku, przy pomocy którego woda była dostarczana do okolicznych kopalni. 


Ponieważ wyruszyliśmy dość wcześnie, póki co jesteśmy prawie sami na szlaku. I faktycznie - jest zimno, co stanowi ciekawą odmianę po 40-stopniowych upałach.


Znajdujemy się w Parku Narodowym Harzu.  Biegła tędy wewnętrzna granica Niemiec (pomiędzy NRD i RFN). Obecnie 47% terenu parku podlega ochronie ścisłej jako tzw. Naturdynamikzone, w której nie ingeruje się w naturalne procesy.

Znaczna część lasów jest pozostawiona w stanie naturalnym - w centralnej części parku zezwala się na naturalny rozwój gradacji kornika drukarza i nie zwalcza się tego gatunku, w wyniku czego wiele świerków zamiera, jednak z punktu widzenia ekosystemu jest to mniej niszczące niż stosowane w lasach gospodarczych zwalczanie kornika przez wycinanie zasiedlonych świerków. W tzw. eksperymencie na Quitschenberg wykazano, że las po gradacji kornika regeneruje się szybko i znacznie lepiej niż po próbach zwalczania kornika. Korniki są jednak zwalczane w strefie przy granicach parku (do 500-1000 m), aby zapobiec ich przedostawaniu się do sąsiednich lasów gospodarczych. (Za polską Wikipedią i tablicami informacyjnymi w Harzu)

Na poniższej tablicy można zobaczyć, jak też właściwie ten osławiony kornik wygląda - pokazana jest również jego wielkość rzeczywista.

Oczywiście wzbudziło to na chwilę naszą dyskusję na ten temat.

Czyżby zbliżał się wrzesień? Aż trudno uwierzyć, że kolejne lato tak szybko zbliża się do końca.

Dochodzimy do torów jednej z atrakcji dnia, czyli stuletniej kolejki wąskotorowej Brockenbahn - odnogi wąskotorowej kolejki Harzquerbahn.

Mamy stąd ładne widoki na Harz.

Tu robimy sobie chwilę przerwy w oczekiwaniu na przejazd kolejki.

Widać zbliżającą się dymiącą lokomotywę. Kolejka jedzie z miasteczka Wernigerode na sam szczyt.


Po serii zdjęć idziemy dalej, jesteśmy już coraz bliżej szczytu. Trasa jest łatwa, niemal niezauważalnie wznosi się i nie ma żadnych ostrych podejść. W dodatku zaczęły się ładne widoki. 

Często przystajemy, by je podziwiać.



I w końcu pojawia się Brocken.

A kolejka kursuje wte i wewte, co bardzo spowalnia nasz marsz - tak to jest, gdy jest się w górach po pierwsze z mężem fotografem, po drugie - z kolegą, wielbicielem kolejnictwa.
fot. Ignac
Ostatni odcinek przed szczytem to droga asfaltowa, pokonujemy go szybko i wreszcie dochodzimy do szczytu. Przez wszystkie lata historii NRD znajdował się tu zamknięty obszar wojskowy, jednak już w miesiąc po upadku muru berlińskiego Brocken został udostępniony dla turystyki pieszej.



Znajduje się tu końcowa, a zarazem początkowa stacja kolejki.

fot. Ignac
 Ignac w swoim żywiole.


Faktem jest, że wagoniki na tle krajobrazu tworzą fajny klimat, charakterystyczny dla tego miejsca.



Pamiątkowy głaz poświęcony Goethemu, z datą jego wejścia na szczyt i fragmentem "Fausta", w którym autor barwnie opisał odbywają się na Brockenie noc Walpurgii. Szkoda, że tłumacz, Zegadłowicz, przeniósł akcję na Łysą Górę...

Roztaczają się stąd wspaniałe widoki, jednakże nie ma szans na widmo Brockenu, czyli zjawisko polegające na zaobserwowaniu własnego cienia na chmurze znajdującej się poniżej obserwatora (w warunkach, gdy znajduje się on na linii pomiędzy słońcem a mgłą). Może to i lepiej, bo przesąd mówi, że ujrzenie widma Brockenu zwiastuje śmierć w górach. Dopiero ujrzenie widma trzeci raz cofa urok.

fot. Ignacy
Zjedliśmy tu prawdopodobnie najdroższe kiełbaski na świecie.

fot. Ignacy
Stacja meteorologiczna zanotowała kilka ekstremalnych wartości na szczycie:
najniższa temperatura -28.4’C (1.02.1956), najwyższa 29’C (20.08.2012); najmniejsza roczna suma opadów 984 mm (1953), największa 2335 mm (1981); najwięcej dni z pokrywą śnieżną – 205 (1973); największa wysokość pokrywy śnieżnej – 380 cm (14/15.04.1970); największa prędkość wiatru – 263 km/h (24.11.1984); największa ilość dni z mgłą w ciągu roku – 330 (1958) (dane za angielską Wikipedią, warto tam zajrzeć, jest wiele innych ciekawych informacji).


Oprócz stacji meteo znajdują się tu ogród botaniczny (alpinarium) oraz stacja przekaźnikowa. Jest też muzeum Brockenu i sklepik, gdzie można kupić pamiątki z Harzu oraz gadżety związane z kolejką. Bardzo spodobały nam się zimowe zdjęcia kolejki, fajnie by było wtedy się przejechać.


Jak widać - szału temperaturowego nie ma.

Po około półtorej godziny na szczycie rozpoczęliśmy powrotną trasę. Planowałam ją trochę zmodyfikować.

Szkoda, że i tu część turystów (mając do wyboru kolejkę lub własne nogi na kilku nieskomplikowanych trasach) - wybiera dorożkę. 

A nasz Bigos wyraźnie jest wycieńczony. Przystaje, kładzie się. Bierzemy go na chwilę "na barana".

I robimy postój, by znów popatrzeć na kolejkę i dać odpocząć psu. W tej sytuacji decydujemy się wracać dokładnie tą samą trasą i nie wydłużać już jej.


Ale nie ma co żałować, szlak jest naprawdę piękny.




I tak oto zakończyliśmy naszą przygodę z Brockenem i górami Harz, z malowniczymi miasteczkami, tajemniczymi czarownicami i widmem, którego nie było. W oddzielnym wpisie wspomnę jeszcze o naszym miasteczku wypadowo-noclegowym, tymczasem gorąco polecam region Harzu na wypoczynek. Naprawdę - jest pięknie.

5 komentarzy:

  1. Szkoda, że to już prawie koniec wyprawy. Z przyjemnością czytałam te relacje. Czekam na zapowiadany wpis.
    Informacje o korniku bardzo mnie poruszyły zwłaszcza w kontekście ostatnich zapowiedzi prasowych o nowym gatunku kornika, który atakuje sosny i leśnicy przygotowują się do wycięcia kilku hektarów lasu w okolicy Starachowic. Aż się boję pomyśleć o kompletnej pustce na miejscu lasu, w którym tyle kilometrów przemierzyliśmy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, słyszałam o tych planach i nie mam wątpliwości, że wytną - skoro nie zatrzymała ich Puszcza, to tym bardziej nie powstrzyma ich zwykły las. Wasz lasy są bardzo piękne, z przyjemnością do nich wracam, oby było do czego. Powiem tak - widoki suchych drzew, zeżartych przez kornika, robiły na nas przygnębiające wrażenie, ale widzieliśmy na własne oczy również spore obszary odradzającego się Harzu i na to z kolei patrzyliśmy z podziwem i podziękowaniem za siłę natury.

      Usuń
    2. No właśnie - tam las się odradza, a nasz będzie sztucznie sadzony. To już nie to samo.

      Usuń
    3. Niekoniecznie, i u nas od kilk nastu lat zaczyna aię stosować system polegający na nasadzaniu tylko tych gatunków które lokalnie nie mają szans na samodzielną sukcesję. A cała reszta działa "siłami natury".

      Usuń
  2. Fajnie tam, rozumiem kolegę, sam kocham kolej, a jeszcze parowóz na trasie! Marzenie!

    OdpowiedzUsuń