26 sie 2018

Harz, dzień 4; w dolinach Radau i Ecker

Data: 9 sierpnia 2018
Trasa: 
Radauer Wasserfall - dolina Radutal - zbiornik i tama Eckertalsperre - Molkenhaus - Radauer Wasserfall
Długość trasy: 16 km

Choć Harz to góry niewysokie, dostarczają naprawdę ładnych widoków. Wybraliśmy jedną z tras z zakupionego na miejscu przewodnika - cała książka fajnie opisanych tras, ze zdjęciami, długością przejść itd. Z powodzeniem można by tam spędzić jeszcze ze dwa tygodnie i pewnie nie powtórzyłoby się żadnej ścieżki. Cóż, my nie mieliśmy tyle czasu.
Przewodnik miejsca startu podaje za pomocą współrzędnych, więc nie da się nie trafić. Auto zostawiliśmy na parkingu przy wodospadzie Radau. To sztuczny wodospad stworzony w 1859 r. - w celu promowania turystyki pieszej.


Może i sztuczny, ale ładny.

Troszkę czasu przy nim spędziliśmy, robiąc zdjęcia.

Restauracja przy wodospadzie, na razie zamknięta.

Meee.

W pewnym momencie ścieżka rozwidlała się w dwie strony, poszliśmy dołem, gdy tymczasem u góry wyglądała tak:

Trochę szkoda, na szczęście był to króciutki odcinek. Co jakiś czas stała tablica informacyjna z krótkim opisem okolicznych ścieżek i miejsc wartych zobaczenia.

Dziś dłuższy czas będziemy szli doliną rzeki Radau.

W pewnym momencie przed nami na ścieżce zobaczyliśmy liska. Rudy ojciec, rudy dziadek...

...rudy ogon - to mój spadek. Chwilę popatrzyliśmy się na siebie i każdy poszedł w swoją stronę. W parku Narodowym Harzu żyją też jelenie, sarny, szopy pracze i jenoty. Z sukcesem udało się też odbudować populację rysia, który do końca lat 90. prawie tu nie występował.

Rzeka tworzy piękne kaskady, choć niestety suszę widać i tutaj.

Podejścia na trasie są łagodne. Idzie się cały czas po górę, ale niemal niezauważalnie.


Ćma doskonale zamaskowana, czyli wstęgówka pąsówka. Zauważyliśmy ją tylko dlatego, że co jakiś czas odrywała się od skały i latała wokół nas, po czym znów zlewała się z tłem. Byliśmy nią tak zafascynowani, że chyba ze 20 minut próbowaliśmy robić jej zdjęcia, nie patrząc, co dzieje się dookoła. Mógł nam nawet za plecami przejść łoś i stado wilków i na pewno byśmy tego nie zauważyli.

Idziemy tym szlakiem, trójką.

Ścieżka raz wznosi się i idzie zboczem, raz opada z powrotem do rzeki.



Dochodzimy do drogi rowerowej, czeka nas niedługi odcinek drogą szutrową. Dzięki mapie nie mamy problemów z wybraniem drogi, choć oznaczeń szlaku praktycznie nie ma.

W miejscu, gdzie jest ławeczka i mała wiata odnajdujemy też tablicę. Każdy naród ma swoje miejsca pamięci.

Z mapy tej niewiele wynika oprócz ogólnego zarysu okolic.

Drogowskazy, choć liczne - też w sumie niewiele nam mówią, żadna z nazw nie jest tą, którą mamy na trasie :D Jesteśmy już w dolinie rzeki Ecker.

Bigos wydaje się być zadowolony.

Wesoła gromadka z samowyzwalacza.

Od czasu do czasu przy ścieżce napotykamy głazy z różnymi napisami.





Przed nami zbiornik na rzece Ecker, widać niestety postępującą suszę.


"Ścieżka pioniera".

I uwaga na załamujący się lód.


Na horyzoncie najwyższy szczyt Harzu - Brocken. Planujemy być tam następnego dnia.

Upał daje się we znaki i psu, i nam, dobrze że jak na razie większa część trasy biegnie lasem.

Pomimo zmęczenia czujność psa jest zachowana. Czasem pojawiają się turyści, ale od początku dnia spotkaliśmy ich tylko siedmioro, w tym dwóch rowerzystów.

Tu zwłaszcza widać niski poziom wody.

Dochodzimy do tamy Eckertalsperre. W tym miejscu krzyżują się szlaki, między innymi prowadzi tędy szlak na Brocken, ale my będziemy na niego iść inną trasą.


Tymaczasem kierujemy się do schroniska/restauracji Molkenhaus. Mamy nadzieję na zimne picie i może coś do zjedzenia.

Znów idziemy wzdłuż rzeki.

Chwila w wodzie dla ochłody.

Molkenhaus zamknięte na głucho, co nas w sumie nie dziwi - w tygodniu nie ma tu zbyt wielu turystów, może w weekend jest inaczej.


Ostatni odcinek nie jest już tak przyjemny, znów musimy iść drogą szutrową w pełnym słońcu. Mamy stąd widok na kamieniołom w Bad Harzburg.

I po dość ostrym zejściu - meta, kończymy w miejscu startu, przy wodospadzie Radau. W końcu jest szansa na zimne piwo...

Taki obrazek na koniec - pomysłowe, acz radykalne. Restauracja sympatyczna i dość tania. O tej porze przy wodospadzie jest już sporo ludzi, więc mieliśmy szczęście, że zdążyliśmy obfotografować go rano.

Zapis trasy:
 

1 komentarz:

  1. Pozazdoscić. Piękne tereny, Niemcy są mistrzami poprawiania krajobrazu, by wyglądał bardziej naturalnie ;)

    OdpowiedzUsuń