30 sty 2021

Zimowo i śnieżnie w okolicach Lublina

Data: 30 stycznia 2021
Trasa: Abramowice (Powojowa) - Zalew Zemborzycki (Żeglarska)
Długość trasy: 15 km 

Wędrówka w śnieżycy... tego nikt się nie spodziewał. Opady zapowiadano na popołudnie, tymczasem śnieg zaczął sypać o godz. 10 i nie odpuścił do końca dnia. Mimo tego udało się nam przejść 15 km, zjeść gulasz z ogniska, nacieszyć się zimową przyrodą i w dobrych humorach wrócić do domu.

Zaczęliśmy w dzielnicy Abramowice przy ulicy Powojowej.
Na polach widzieliśmy kilkanaście tropów zajęcy.
Szło się ciężko, głęboki śnieg przykrywał polne wertepy i trzeba było uważać.

Drogę przebiegły nam sarenki.


W końcu doszliśmy do ściany lasu. Śnieg zaczynał sypać coraz mocniej.
Robiliśmy sobie krótkie postoje, żeby nieco odetchnąć.





Las już wcześniej ośnieżony powoli przykrywał się kolejną warstwą grubej białej pierzyny.





Chodzenie coraz bardziej zmieniało się w przedzieranie przez śnieg.

Krajobraz robił się coraz bardziej bajkowy.


"...śnieg mamy we włosach, który nie topnieje..." (Adam Ziemianin)



W takiej zadymce postanowiliśmy odgrzać na ognisku przygotowany przez Maćka gulasz.
Najpierw czosnek udusiliśmy w czerwonym winie.

Potem dorzuciliśmy gulasz (wieprzowina, papryki, cebula, marchewka, przyprawy, czyli standard). Warunki pogodowe nie sprzyjałyby długiemu gotowaniu.
Cokolwiek zostawione na wierzchu szybko zostało zasypywane przez śnieg.
Zaczynaliśmy odczuwać zmęczenie.


W końcu wyszliśmy na szeroką drogę, po której szło się zdecydowanie lepiej, choć wciąż w śnieżycy.





 
W tamtym roku nieznany sprawca kilkukrotnie dewastował znajdującą się w lesie Dąbrowa drewnianą kapliczkę. Opiekujące się nią osoby za każdym razem ją odnawiały. W końcu kapliczkę podpalono. Brak słów.
W tym miejscu, choć do autobusu mieliśmy kilometr, zdecydowaliśmy się dojść do tamy na zalewie. W ten sposób dołożyliśmy sobie jeszcze 6 kilometrów. Przyspieszam i pokonuję je w samotności.
Największe wrażenie zrobiła na mnie pustka, biel i cisza nad Zalewem Zemborzyckim, gdy woda zlała się w jedno z niebem.


Krajobraz trochę jak ze świata postapokaliptycznego...


Do przystanku dowlokłam się resztkami sił.

1 komentarz:

  1. Wycieczka pod pierzyną. :)
    A te płateczki śnieżne pojedyncze przecudne są.

    OdpowiedzUsuń