Trasa: Sycyna - Zwoleń - Królewskie Źródła - Kozienice - Czarnolas
Właściwie to zupełnie nie miała być wycieczka śladami Kochanowskiego. Miał być po prostu spacer w rezerwacie Królewskie Źródła. Ale palcem po mapie wyrysował mi się pomysł na wyjazd tematyczny. Jak zwykle jako źródło pomysłów posłużył mi Internet, a o dwóch rzeczach powiedział mi jeszcze Jurek z Niezależnych. I tak o 9 rano wyruszyliśmy w czwórkę i pies do Sycyny.
W Sycynie drogowskaz poprowadził nas do pierwszego punktu z mojego planu, czyli zabytkowego obelisku.
Poniższa tabliczka, w Sycynie Północnej, stoi przy chodniku, którym według opisów w internecie powinno się dojść przez prywatną posesję do obelisku. Ale jakoś czujemy się z tym głupio, na szczęście obok wzdłuż ogrodzenia da się dojść do pola.
Na którym stoi poszukiwany zabytek.
Ta okrągła kolumna zwieńczona kapliczką wotywną jest być może pamiątką po stojącym tu dworze Kochanowskich, który w spadku otrzymał jeden z braci poety – Mikołaj. Piąty z braci Kochanowskich – Andrzej osiadł w Baryczy. Jeden z jego synów – Mikołaj – jako rotmistrz brał udział w kilku zbrojnych wyprawach, m.in. przeciwko Turkom w roku 1621 . Obelisk jest podziękowaniem za jego szczęśliwy powrót do domu i zwycięstwo pod Chocimiem. Na kolumnie znajduje się data: 1621.
Obok parkingu znajduje się też tablica informacyjna.
Wracamy jednak do Sycyny Południowej. Tu zostawiamy auto na parkingu, przy którym stoi kilka tablic upamiętniających miejsca związane z Kochanowskim. Sycyna, Kraków, Królewiec, Padwa, Czarnolas... Dziwne, a Lublina nie ma.
Sycyna była jedną z wielu wiosek należących do dóbr Kochanowskich herbu Korwin. 6 czerwca 1530 r. przyszedł tu na świat najsłynniejszy z rodu - Jan Kochanowski.
W miejscu odnalezienia fundamentów stoi dziś tablica.
Park bardzo przyjemny.
Kolejny przystanek - Zwoleń, gdzie w krypcie kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego pochowany jest Jan Kochanowski.
Miła siostra zakonna otwiera nam zejście do krypty. Dzięki temu możemy znaleźć się przy grobie Kochanowskiego.
Nad grobowcem znajduje się renesansowa kaplica św. Franciszka, zwana kaplicą Kochanowskich. W kaplicy umieszczono tablicę epitafijną Jana Kochanowskiego (pomiędzy epitafiami rodziców). Płaskorzeźba na tablicy jest jedynym znanym nam wizerunkiem Jana Kochanowskiego powstałym w jego epoce.
Opuszczamy Zwoleń i jedziemy do Rezerwatu Królewskie Źródła na ścieżkę dydaktyczną pod taką właśnie nazwą. Zostawiamy samochód na dużym parkingu przy wiatach i idziemy, początkowo nasypem dawnej kolejki.
Dochodzimy do kładek wzdłuż rzeki Zagożdżonki.
Piękne miejsce, cieszę się, że wreszcie mogę tu być. Jest to jedno z najbardziej malowniczych i zarazem najczęściej odwiedzanych miejsc Puszczy Kozienickiej. Ochroną objęto tu dolinę Zagożdżonki.
Choć na parkingu dużo samochodów - na kładkach nie ma tłumów, gdzieś ci wszyscy ludzie błąkają się po okolicy.
Sama ścieżka ma ok. 3 km długości, ale nie trzeba nią iść cały czas, z pomostów można wybrać dwie różne drogi.
Przechodzimy przez mostek i wracamy "górą".
Ta droga jest mniej uczęszczana, bo ścieżkę ledwo widać.
Przez to jest bardziej dziko.
Jedno z licznych źródeł. Według legendy sam król Władysław Jagiełło zaspokajał w nich pragnienie podczas polowań.
Wracamy na parking, pod naszą nieobecność zjechały tu prawdziwie dzikie tłumy. Siadamy pod jednym z parasoli. Testuję swój termos obiadowy.
Dzikie tłumy robią na mnie, o dziwo, pozytywne wrażenie. W sumie to fajnie, że jest wyznaczone miejsce, gdzie można przyjechać z rodziną, sąsiadami, zrobić sobie ognisko i posiedzieć.
Żegnamy się z Królewskimi Źródłami i jedziemy do Kozienic. Zatrzymujemy się przy pałacu.
A takie hydranty znamy z Gór Harzu.
Muzeum sobie darujemy, chcemy zobaczyć pałac.
Zespół pałacowy został wybudowany w latach 1778-1791 dla króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Architektem całego kompleksu był Franciszek Placidi. Następnie pałac był kilkukrotnie przebudowywany, ostatecznie wyremontowano go w stylu francuskiego renesansu. W czasie II wojny światowej większość pałacu została zniszczona. Po II wojnie światowej w latach sześćdziesiątych w miejscu pałacu wzniesiono budynek administracyjny, a w latach dziewięćdziesiątych prawą oficynę.
Widok na kościół.
Popiersie króla przed muzeum.
Park bardzo ładny, zadbany.
No wiosna pełną gębą.
A to ciekawostka - wielopostaciowy pomnik. Przedstawia Władysława Jagiełłę wizytującego miejsce budowy mostu łyżwowego. Kompozycja przedstawia króla siedzącego na końskim grzbiecie. Uzdę przytrzymuje Zbigniew Oleśnicki (sekretarz królewski), a starosta radomski Dobrogost Czarny z Odrzywołu wręcza Jagielle plany konstrukcji mostowych.
Nieco oddalony mistrz Jarosław skłania głowę w ceremonialnym ukłonie. Za jego plecami widoczne są kolejne dwie postacie – to pracujący przy budowie kowal i cieśla.
A poniżej rekonstrukcja owego mostu łyżwowego. Most miał pół kilometra długości. Budowany był w Kozienicach w wielkiej tajemnicy przez kilka miesięcy. Czemu tu? Odosobnione miejsce, dostatek drewna i fakt, że Zagożdżonka wpływa do Wisły. Spławiono go później nurtem Wisły (w elementach) z rejonu Kozienic pod Czerwińsk, a tam – według relacji Długosza - na spiętych ze sobą płaskodennych łodziach zwanych łyżwami zaledwie w pół dnia ułożono pomost z drewnianych bali ograniczonych po bokach grubymi z drzewa oporami, które kobyleniami zowią. Umożliwiło to szybką przeprawę na drugi brzeg rzeki zmierzającym na bitwę z Krzyżakami wojskom koronnym w ilości 18 tys. jazdy, 4 tys. piechoty oraz 8 tys. wozów taborowych, umożliwiając połączenie wojsk Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Walnie przyczyniło się to do zwycięstwa grunwaldzkiego.
Lubię takie niespodziewane ciekawostki.
Ostatnim naszym przystankiem był Czarnolas. Przywitała nas wiewiórka.
Postanowiliśmy z Anią i Krzyśkiem zwiedzić muzeum. Ignac z Bigosem został w parku.
Nie zachował się niestety dwór, w którym poeta mieszkał ze swoją rodziną, ale kolejni właściciele Czarnolasu - Jabłonowscy, wybudowali w XIX w. klasycystyczny dworek i to właśnie w nim ma siedzibę muzeum.
Są tu eksponaty związane z życiem i twórczością Jana z Czarnolasu oraz epoką, w której tworzył. Jednak - niewiele oryginalnych. Oryginalne są np. zdobione drzwi żelazne ze skarbczyka w domu poety.
Poza tym dość osobliwe przedmioty związane z epoką, w której żył i tworzył.
I współczesna sztuka poświęcona poecie...
Choć rozumiem, że jest to obowiązkowe miejsce dla szkolnych wycieczek, to nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia.
Oryginalny jest też fotel poety.
Obrazy... hm... ciekawe.
Ale sentencja jak najbardziej prawdziwa.
Drzewko genealogiczne.
Z zewnątrz budynek prezentuje się ładnie.
Ponoć dawny dwór stał w miejscu kaplicy.
Hm.
Nie ma też po co szukać lipy, pod którą siadywał poeta. W miejscu, gdzie rosła, w XIX w. wzniesiono kamienny obelisk z popiersiem bratanka poety oraz symbolicznym sarkofagiem Urszulki.
W lipcu ubiegłego roku media obiegła sensacyjna informacja o odkryciu na starym przykościelnym cmentarzysku w Świeciechowie Poduchownym koło Annopola szczątków córki Kochanowskiego. Badacze jednak są zgodni: jest mało prawdopodobne, aby szczątki dziewczynki należały do Urszulki. Trochę szkoda.
W podziemiach muzeum zlokalizowano jeszcze jedną wystawę, pasującą do reszty.
Potraktowaliśmy to humorystycznie.
Sam park w Czarnolesie - bardzo przyjemne miejsce, mimo wszystko warto tu przyjechać.
To był niezwykle udany dzień, choć słońce czasem zakrywał zimny cień.
Z tego zestawu brakuje mi tylko Sycyny. Kilka lat temu przewędrowaliśmy te okolice. Wczesną wiosną wyglądają zupełnie inaczej niż latem.
OdpowiedzUsuńI tak jak Ania w Sycynie nie byliśmy, przez co cierpię okrutnie. Koniecznie musimy to nadrobić.
OdpowiedzUsuńA całość wycieczki na wielką szóstkę wycenić wypada.