Data: 24 listopada 2018
Trasa: Szastarka - Kraśnik stacja PKP
Długość trasy: 19,5 km
Ach, co to był za rajd! Ostatnimi czasy rzadko zdarza nam się wędrować w tak fajnym terenie. Postępująca zabudowa miejska, wiejska, rozbudowa dróg i wszelkie regulacje lasów, rzek itp. znacznie zmniejszają obszary atrakcyjne przyrodniczo. Tym razem udało nam się trochę połazić w krzakach, zaroślach, wąwozach i błotach.
Rano
wybraliśmy się pociągiem do Szastarki - trwające remonty kolejowe
zmuszają do przesiadek w komunikację zastępczą, dlatego w Kraśniku
trzeba się było przesiąść w autobus. Nie opóźniło to jednak godziny
przyjazdu i chwilę przed 9 byliśmy już w Szastarce, 90 km od Lublina.
Zaczęliśmy tradycyjnie od drobnych zakupów. Nie mieliśmy dokładnego planu wędrówki, tym razem postawiliśmy
na mapę i "widzimisię". Dość szybko opuściliśmy wieś.
Gdzieniegdzie w ogrodach można było dojrzeć jeszcze dary jesieni.
Kierujemy się do lasu widocznego na horyzoncie.
Temperatura na plusie, dlatego śnieg szybko zaczął zamieniać się w wodę.
Dawno nie impregnowałam butów, więc nieco spadł mi poziom komfortu. Nie założyłam też ochraniaczy i nogawki spodni robiły się coraz bardziej mokre.
Ogołocony z liści las pozwala nie poruszać się wyłącznie ścieżkami, dzięki czemu docieramy do uroczego minijeziorka. Latem zapewne są tu bagna.
Wędrujemy w piątkę (i suczka Mela). W takiej grupie łatwiej podejmować decyzję co do kierunku marszu.
Idziemy w stronę drogi nr 19, którą można dojechać aż do Rzeszowa. I przechodzimy na drugą stronę.
Na szczęście mam spodnie z odpinanymi nogawkami, a pod spodem getry termo. Naprawiam więc poranny błąd, odpinam nogawki i zapinam ochraniacze. Poziom komfortu znów osiąga właściwą wartość.
Las jest piękny.
Idziemy nieśpiesznie, podziwiając krajobraz.
Droga nieco rozjechana, trwa właśnie wycinka. Robotnicy tłumaczą, że tylko tych chorych drzew. Czasem jest to konieczność.
Widać różnice wysokości, które dziś pokonujemy.
Drzewa układają się w leśne korytarze.
Przez chwilę nasza droga pokrywa się ze ścieżką dydaktyczną Mosty. Myślę że poprowadzimy nią jeden z naszych wiosennych rajdów "ogólnych", w których mogą wziąć udział wszyscy chętni.
Prowadzenie dużej grupy poza ścieżkami i przez krzaki nie byłoby wskazane, ale trasą dydaktyczną - jak najbardziej.
Wiosną te wąwozy będą jeszcze piękniejsze i pełne zawilców.
Idziemy kawałek ścieżką, po czym odbijamy w innym kierunku.
Wkraczamy na zupełnie nieuczęszczane miejsca.
Tymczasem zima zmienia się w wiosnę. Słońce dogrzewa, a ptaki śpiewają jak w marcu.
Niechcący budzimy śpiące w krzakach sarenki, wywołując niemały popłoch w gromadzie zwierząt, jak i ludzi. Wszystkim udaje się wyjść z tej przygody bez szwanku.
Pilnujemy mapy i właściwego kierunku. Co prawda przy dzisiejszej technice, tj. gpsie w telefonie, ciężko byłoby się zgubić, ale dzień jest krótki i musimy mieć to na uwadze.
Wawrzynek wilczełyko.
Musimy się tędy przedostać.
Korzystamy ze ścieżek wydeptanych przez zwierzęta.
I dochodzimy do wygodnej drogi.
Ale nie idziemy nią długo, bo zmierza w przeciwnym niż chcemy kierunku.
By nieco przyspieszyć wędrówkę, docieramy do końca lasu i idziemy jego skrajem.
Błocąc się po pas.
Przecinamy drogę z Rzeczycy Księżej i wchodzimy do kolejnego lasku. Tu będziemy szukać miejsca na ognisko.
Znajdujemy je na skraju lasu, przy drodze.
Moja wysłużona patelnia przydaje się i tym razem. Robimy jajecznicę z 10 jaj.
Maćka nie ma, więc po kolei pełnimy obowiązki kucharza.
Nic tak nie smakuje, jak jedzenie z ogniska.
Decydujemy się iść na pociąg do stacji Kraśnik, mamy jeszcze dwie godziny do odjazdu pociągu i około 8 km.
Teraz czeka nas błotnisty odcinek polami.
Co i raz widzimy biegnące sarny.
Na horyzoncie widać już zabudowę Kraśnika. W Słodkowie wychodzimy na drogę.
Znów przechodzimy 19-tkę. I niemal biegiem pokonujemy ostatni odcinek, by nie spóźnić się na pociąg. Niestety błoto utrudnia chodzenie, dlatego nie jest to takie proste.
Ale udaje się. Do pociągu wchodzimy 10 minut przed odjazdem.
Nasza trasa.
Pięknie... Nie ma to jak powłóczyć się po polach i lasach...
OdpowiedzUsuńTrzeba znów coś na waszych terenach wymyślić.
UsuńLeśnicy chętnie usuwają te chore drzewa z troski o las, ale ich gałęzi to już nie. Widocznie gałęzie zdrowe.
OdpowiedzUsuńW naszych lasach gadają o tym, że las, jak ogródek, trzeba co jakiś czas wyplewić.
Na szczęście jeszcze sporo lasu zostało i jest gdzie wędrować.
Ścięte drzewa też wyglądały na zdrowe. My również mamy nadzieję, że wszystkiego nie wytną.
UsuńWłaśnie o to mi chodzi - wszystko, co wycinają, jest zdrowe, to tylko takie głodne kawałki dla ubogich duchem, którzy nigdy do lasu nie zaglądają i nie mogą sprawdzić. My chodzimy i wiemy.
UsuńAle ja takie błotka lubię.
OdpowiedzUsuńPrawda? My też 😀
Usuń