3 lis 2018

Od Starego Gaju do Zalewu, czyli listopadowy Lublin

Data: 3 listopada 2018
Trasa: Pętla na Porębie - Stary Gaj- Zemborzyce - Lublin tama
Długość trasy: 17 km

Wczorajsze Zaduszki spędziłam rodzinnie na ścieżce Czahary w Poleskim Parku Narodowym. Dziś z Niezależnymi nie jechaliśmy daleko, bo zaczęliśmy jeszcze w granicach miasta, na pętli autobusowej na Porębie. Okazało się, że tym razem jest nas tylko sześć kobiet.

Dochodzimy do "torów w budowie". Oby inwestycja trwała krócej niż historyczny już "teatr w budowie".

Widać jeszcze wieżowce dzielnicy Czuby.

Stary Gaj, niby tak znany, a nadal pociągający.


Oczywiście szukamy grzybów, tym razem pora na opieńki. Sama nie zbieram, ale też udaje mi się trochę znaleźć.

Amatorów jesiennych zbiorów jest dużo, co i raz spotykamy kogoś przemykającego między drzewami.

Dopada nas deszcz, wyciągamy więc kurtki i płaszcze.


Jednak nie na długo. Po naszym wyjściu z lasu pogoda raczej zmierza ku wypogodzeniu. To już jedne z kilku Zemborzyc.


A któż to chowa się w kalafiorze?

Piękna trójkolorowa kotka.


Sporo asfaltu, ale takie urozmaicenie też się przydaje.

Zdecydowanie zmierzamy ku słońcu.

Zemborzyce. Tu uzupełnimy zapasy kulinarne.


Skręcamy w Cienistą, by dojść do Zalewu Zemborzyckiego.

I jest. Woda z zalewu częściowo spuszczona, szykuje się rewitalizacja.

Postój nie może być gdzie indziej, jak z widokiem na tę wysepkę.

Przy "naszym" pomoście.

Wyciągamy wszelakie dobra z plecaków. Jest nawet salceson i sernik z pistacjami.

 Mamy tu widoki na najładniejsze zakamarki zalewu. Wychodzi słońce.

Więc się nie spieszymy.





Cała nasza dzisiejsza gromadka.

Dalej będziemy już iść wzdłuż zalewu aż do tamy.



Po spuszczeniu wody ten krajobraz z widokiem na miasto wydaje się dość "księżycowy".



A tu piękne wzory wyrysowane przez małże.



Wysepka z innej perspektywy, niewiele brakuje, by można przejść do niej suchą stopą.



A cóż tu mamy? Wypluwki! Niemal jednocześnie zadarłyśmy głowy do góry w poszukiwaniu sów. Ale nie było. Widać dzień spędzają w głębi lasku.

Coś tak jakby nadciągał szkwał...

Chyba depcze nam po piętach deszcz.

Żaglówkę ledwo widać w tej mgle.

Zatem i my znikamy.

Cała nasza trasa.


4 komentarze:

  1. Wypluwki widzę pierwszy raz w życiu. Ciekawostka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwrócił nam na nie uwagę kilka lat temu podczas rajdu noworocznego nasz kolega z klubu. Warto szukać pod wysokimi drzewami.

      Usuń
    2. Nie zawsze muszą być sowie, inne drapieżne też takie robią

      Usuń
  2. Niby rzut beretem od miasta a jak fajnie...

    OdpowiedzUsuń