Trasa: Jastków - Lublin (Muzeum Wsi Lubelskiej)
Długość trasy: 12 km
Jak co roku z okazji święta odzyskania przez Polskę niepodległości w całym kraju organizowane są marsze, biegi, rajdy i spływy - nic nowego. Jednak w tym roku to święto dla wszystkich Polaków jest szczególne, to piękna, setna rocznica. Również Niezależni świętowali podczas sobotniego rajdu. Frekwencja dopisała, w autobusie nr 20 pojawiło nas się 30 osób, później w Jastkowie dołączyło jeszcze kilka. Wszyscy mieli również flagi, kokardy narodowe, wstążeczki w barwach biało-czerwonych. Mieliśmy także ze sobą znicze, ponieważ rajd zaczęliśmy od odwiedzenia cmentarza legionistów.
Cmentarz Legionistów Polskich w Jastkowie powstał zaraz po bitwie pod Jastkowem pomiędzy wojskami austriackimi, w skład których wchodziła I Brygada Legionów Polskich i 4. pułk piechoty Legionów Polskich, a wycofującymi się wojskami rosyjskimi. Główne natarcie prowadzone było środkiem frontu, który zajmowały wojska polskie. W bitwie poległo 108 żołnierzy austriackich oraz 128 legionistów. Wszyscy zostali tu pochowani.
Nie palimy rac, w ciszy palimy znicze.
Przewodnik Jerzy Sadawa przedstawia nam historię tego miejsca. W 1924 roku odbył się w Jastkowie zjazd uczestników bitwy, na który przybył także Józef Piłsudski. Postanowiono, że na 15. rocznicę bitwy zostanie zbudowany na cmentarzu pomnik oraz, aby na trwałe uczcić poległych i uczestników bitwy, postanowiono wybudować w sąsiedztwie cmentarza szkołę powszechną.
Jeszcze przed planowaną rocznicą szczątki żołnierzy austriackich przeniesiono na cmentarz wojenny w Garbowie. Z kolei z cmentarza wojskowego w Niedrzwicy Kościelnej przeniesiono tu zwłoki 8 pochowanych tam legionistów. Cmentarz uporządkowano i zbudowano pomnik, postawiono też betonowe krzyże. Dziś krzyże te były pięknie udekorowane.
W sierpniu 2018 Tomasz Dyzma, prezes Związku Piłsudczyków, mówił: "Z przykrością trzeba przyznać, że pamięć o tej bitwie się zaciera. Dlatego niezbędne jest podejmowanie wszelkich działań, aby wiedza na temat tego starcia była dalej żywa".
Na chwilę idziemy do sklepu, a potem w kierunku budynku szkoły.
4 czerwca 1931 roku odbyła się wielka uroczystość odsłonięcia nowego pomnika na cmentarzu oraz nadania miejscowej szkole sztandaru. W uroczystościach uczestniczył osobiście prezydent Ignacy Mościcki.
Następnie udaliśmy się do miejscowego kościoła, po drodze mijając taki billboard. Czytać potrafią raczej wszyscy, ale czy wszyscy czytają ze zrozumieniem? Dbanie o czystość powietrza i niepalenie śmieciami to także dla mnie - miłość do ojczyzny.
Budowę kościoła i parafii zlecił w 1932 r. biskup Marian Fulman. Autorem projektu był B. Kelles-Krauze, architekt powiatu lubelskiego (m.in. współtwórca projektu budynku Poczty Głównej w Lublinie).
Budynek kościoła jest rzeczywiście ciekawy i nietypowy.
Kolejny etap wędrówki śladami legionistów to tereny bitwy.
Stamtąd udaliśmy się do zespołu dworsko-pałacowego.
Dwór w Panieńszczyźnie powstał w 1894 roku na zlecenie właścicieli tutejszych dóbr - rodziny Budnych. W roku 1940 dwór przejęli niemieccy okupanci i utworzyli w nim szkołę SS. Natomiast w zabudowaniach folwarcznych od lipca 1942 do września 1943 funkcjonował obóz pracy w którym przetrzymywano ok. 120 Żydów. Po wojnie pałac w Jastkowie wraz z folwarkiem i parkiem został przejęty przez państwo. Trudna jest nasza historia.
Obecnie dwór jest remontowany, a park będzie rewitalizowany.
Razem z nami wędruje dziś suczka Nela.
Ciekawostka dendrologiczna, czyli listwa mrozowa - uszkodzenie w drewnie spowodowane gwałtownym spadkiem temperatury (zwraca nam nie uwagę prezes klubu Jurek).
Po zwiedzeniu Jastkowa i Panieńszczyzny żegnamy się z naszym przewodnikiem i udajemy już na trasę rajdu.
Towarzyszy nam nie tylko krajobraz jesienny...
...ale i wiosenny. Takie widoki 10 listopada należą raczej do rzadkości?
Na trasie mijamy starą chatę - w tym miejscu podczas bitwy pod Jastkowem mieścił się szpital legionistów, czyli lazaret (dziękuję, Jurku, za telefon z podpowiedzią, jest mi bardzo miło).
I znów przykład ocieplenia klimatu. Może ktoś wie co to? Jeden z pomysłów to że jest to wilczełyko. Inny - oczar. Oczar akurat kwitnie zimą, ale dopiero w styczniu.
Niedaleko tego samotnego drzewa robimy przerwę śniadaniową.
Potem przemykamy się pod ekspresówką.
I wkraczamy do wsi Dąbrowica.
Ktoś tu wyraźnie zaszalał jeśli chodzi o ogrodzenie.
Schodzimy w dolinę rzeczki Czechówki i idziemy szlakiem czerwonym.
Na miejsce ogniska, gdzie znów przyroda zaskakuje.
Świeże soki przywabiają amatorów słodkości.
Z kolei między liśćmi także kryją się małe puszyste, ale innego rodzaju.
Przynajmniej trzmielina jest jesienna.
Śnieguliczka. Strzelaliście kulkami? :D
Po ognisku idziemy pod pałac w Dąbrowicy.
W 1317 r. możny ród Firlejów otrzymał od Władysława Łokietka zezwolenie na lokacje tutaj swoich włości. Król docenił w ten sposób zasługi Dzierżka i Ostasza, protoplastów rodu Firlejów. Firlejowie osiedlili się tu już na początku XV w., pisali się wówczas "de Dombrovica". Posiadłość stała się ich gniazdem rodowym. Miejsce upamiętnił w pochwalnym czterowierszu Jan Kochanowski, który często tu bywał:
IN VILLAM DĄBRQVITIAM /Na wieś Dąbrowicę
Marmoreum superans limen, genium loci adora
O hospes, domus haec Firleos jactat alumnos:
Egregias quorum laudes et fortia facta,
Si taceant cives, ultro ipse fatebitur hostis.
Marmoreum superans limen, genium loci adora
O hospes, domus haec Firleos jactat alumnos:
Egregias quorum laudes et fortia facta,
Si taceant cives, ultro ipse fatebitur hostis.
Gościu, podziwiaj ducha miejsca, przekraczając marmurowy próg,
ten dom wydaje młodych Firlejów,
jeśli obywatele przemilczą ich wspaniałe pochwały i dzielne czyny,
opowie o nich sam wróg.
W tym miejscu część grupy idzie na busa, reszta kontynuuje wędrówkę do Lublina. Idziemy starą ścieżką rowerową, ulicą Wądolną.
Staw przy ulicy Wądolnej.
I wreszcie dochodzimy do Muzeum Wsi Lubelskiej. Słońce powoli zmierza ku zachodowi.
Dwór Krychowskich na ulicy Agronomicznej. Nie znamy daty jego wybudowania, mogło to mieć miejsce jeszcze w XVIII wieku. W 1881 roku folwark od Jana i Józefa Rzewuskich nabył Władysław Frydriks. Największy rozwój miał miejsce za kolejnego właściciela – Wilhelma Krebsa.
Po 1916 roku majątek należał do rodziny Krychowskich. Majętność nabył Antoni Krychowski, kupiec lubelski, właściciel palarni kawy, który prowadził też „Hurtowy Handel Win”. Po nim dwór wraz z folwarkiem odziedziczyli jego synowie: Stefan i Mieczysław. Ten drugi wraz ze swym teściem, Edmundem Rzączyńskim był w latach 40. XX wieku właścicielem Lubelskiej Fabryki Wódek i Likierów. W 1945 dworek przeszedł na skarb państwa. Od roku 77 dzierżawiony przez Muzeum Wsi Lubelskiej.
Obiekty na terenie skansenu.
Rajd kończymy na przystanku koło skansenu. Wspaniały dzień, pogoda, atmosfera, frekwencja - wszystko dopisało.
Jejku! Ile wrażeń z jednej wędrówki!
OdpowiedzUsuńA przyroda trochę jednak szaleje w tych ciepłych dniach.
Tak, choć trasa krótka, to obfitowała w ciekawe miejsca, tak więc dzień był bardzo udany. Co do pogody, obawiam się, że to dopiero początek zmian...
UsuńA wiecie że sto lat temtu też było tak sucho i prawie tam samo ciepło?
OdpowiedzUsuńŚwietna wędrówka, bardzo bogata w miejsca które warto zobaczyć. U nas królowały "setki" np sto kilometrów na stulecie rowerami.
A roślinka ciekawa, oczaru nie mam, ale wawrzynek śpi u mnie w ogrodzie w najlepsze, a to wszak Tarnów pierwszym niepodległym był a najcieplejszym jest.
Kwestia roślinki nie została ostatecznie rozstrzygnięta. Ciekawe, czy taki listopad to wybryk natury czy też stałe ocieplenie klimatu.
Usuń