26 mar 2018

Przedwiośnie na Liwcu

Data: 24 marca 2018
Trasa: Wólka Proszewska - Liw
Rzeka: Liwiec
Długość trasy: 24 km

Miał być wyjazd na Liswartę i Wartę, ale dopóki płynie życie, dopóty nie należy niczego za bardzo planować. Nie zamierzałam jednak tak łatwo porzucić myśli o pływaniu. Teleport wyrzucił mnie zatem na rzekę, ale... po przeciwnej stronie Wisły - na Liwiec. Na 50. edycję rajdu Marzanna klubu turystyki Uniwersytetu Warszawskiego. Dla mnie tym razem w wersji kajakowo-pieszej. Dzień drugi opiszę sobie w odrębnej relacji.
Z Lublina przyjechałam z Szymkiem, więcej chętnych na wodną część imprezy nie było. Lubelska grupa piesza swój start miała w innym miejscu. W Wólce Proszewskiej spotkaliśmy się zatem z kajakową grupą warszawską.
Chwilę przed zejściem na wodę. Lubię ten rozgardiasz.
 Foto od Szymka:
fot. Szymek

Pierwsze wrażenie, jeszcze z brzegu - rzeka ładna, ale w wersji przedwiosennej dość szara. Zobaczymy, co czeka nas na dole.

Dziś płynę Sierrą, wygodną jedynką pożyczoną od Szymka. Nie siedziałam w kajaku prawie pół roku, chcę się czuć bezpiecznie.

Jest drogowskaz, my podążamy prosto na zamek.
  
I wreszcie - pierwsze chwile na wodzie. Słońca nie ma, ale duuużo cieplej niż w Lublinie. Rzeka bardzo spokojna.
  
Początkowo płyniemy takim korytarzem, brzegi zasłaniają krajobraz.

Selfie, szału nie ma, ale co robić. Jest taka genialna przyśpiewka ludowa "Boże, Ty mój Boże, co mi po ubiorze jak ja se nieładna - ubiór nie pomoże". :D

Trochę zmienia się otoczenie, wreszcie las. Rzeka pięknie meandruje.

foto Szymek


Uroczy mosteczek ugina się.

foto Szymek
Bardzo dobrze oznaczona rzeka, przynajmniej na tym odcinku.

Pierwszy postój. Część patrzy w obiektyw, część na żurawie. Spędziliśmy tu prawie godzinę w przyjaznej atmosferze.

Rzeka coraz bardziej mi się podoba.

Widać kościół w Wyszkowie. W XVIII wieku właścicielami miejscowości oraz fundatorami kościoła i kapliczek była rodzina Ossolińskich.

Ruszamy w dalszą drogę.

Teraz kościół oglądamy z bliska.

A z brzegów nerwowo podrywa się ptactwo.

Liwiec jest tu szerszy, bo wpadł do niej dopływ Kostrzyń.


Tuż obok mostu znajduje się kapliczka ze św. Janem Nepomucenem.

Kapliczka powstała na rzucie trójkąta o wklęsłych bokach. W środku otynkowanej, białej kapliczki znajduje się drewniana, polichromowana figura św. Jana Nepomucena z końca XVIII w.

Mijamy kapliczkę, most, a jakieś 700 metrów dalej spływamy bystrze.

A co to? To kormorany :) Z daleka nie byłam pewna, ale na zbliżeniu już nie ma wątpliwości. Kolor szary wskazuje na młode pokolenie kormoranów.


Jest też łabądek.

Szymek dawno już z przodu, reszta w zasięgu wzroku za mną, mogę sobie cykać zdjęcia i cieszyć się z pierwszego w tym roku pływania.


Z tyłu gadają.

Z przodu cisza przerywana odgłosami ptaków. Poluję zwłaszcza na żurawie, bo ciągle je słychać, ale mało co widać.




Barwy polskiego przedwiośnia. Ale przynajmniej nie ma śniegu, no może niewielkie pozostałości. W Lublinie chyba tak szybko nie stopnieje.


Foto od Szymka, macham:
fot. Szymek
Kolejny postój, tym razem we wsi Grodzisk.

Panowie przez chwilę forsują lód.

Daleko przechadzają się łabędzie.


Wdrapujemy się na grodzisko - pozostałości dawnego XI-wiecznego grodu.

Roztacza się stąd wspaniały widok na dolinę Liwca.



Chwilę spaceruję na górze, jest tu gdzieś cmentarzysko, które legendy wiążą z poległymi tu rzekomo Jadźwingami. Badania wykazały, że pochodzi ono podobnie jak gród z XI w. i zawiera szczątki Mazowszan. Ale nie znajduję - ani cmentarzyska, ani tym bardziej Jadźwingów.



I znów na wodzie.


Wreszcie są, żurawie. Wspaniałe.



A my znów płyniemy przy ścianie lasu.



Zbliżamy się do kolejnego, a zarazem ostatniego przystanku, Sowiej Góry.

Sowia Góra trzykrotnie stawała się planem filmowym. Plenerowe zdjęcia kręcili tu Jan Jakub Kolski, ekranizując „Pornografię’’ Gombrowicza, oraz Filip Bajon, reżyserując „Śluby Panieńskie’’. W 2014 roku zawitali tu japońscy filmowcy pracujący nad filmem „Persona non grata”.

Stąd również rozciąga się piękny widok na Liwiec.

Jest dość rześko...

Na górze można poczytać wiele ciekawostek.


Słońce ma się ku zachodowi, ostatnie popołudnie przed zmianą czasu na letni. Robi się chłodno.

I jakoś tak nostalgicznie. 

Lepiej płynąć dalej.

Drapieżnik, ale kto rozpoznaje sylwetkę?

Zgodnie z prognozami o 16 wyłazi zza chmur słońce.


Przyroda nabiera nieco złotych barw.
 


Działalność bobrów. Nie ma ich tu chyba za dużo, na Lubelszczyźnie pocięte jest wszystko, do czego tylko dosięgną zębiska.


Kościół w Jarnicach, zatem zaraz dotrzemy do celu.



Widać wieże kościoła w Liwie.

I jest. Zamek w Liwie – pozostałości gotyckiego zamku książęcego wzniesionego w XV wieku jako strażnica graniczna w miejscowości Liw.

Obecnie mieści się tu muzeum historyczne. 

Przybijamy do mety.



Pakujemy sprzęt, jemy obiad w pobliskiej restauracji i udajemy się na nocleg do miejscowej szkoły. Tam spotykamy się z pozostałymi grupami, pieszą i samochodową.
  
Oczywiście jest wspólne ognisko.

A noc bardzo zimna.

To zdjęcie zrobiłam, bo nie wiem który już raz nocujemy na sali gimnastycznej, ale ma to swój cholerny urok. Noc krótsza o godzinę, część z nas idzie spać, część jeszcze śpiewa i świętuje jubileusz. Następnego dnia udamy się w trasę pieszą

Cała kajakowa trasa. Dziękuję za towarzystwo, do zobaczenia na wodzie.

3 komentarze:

  1. Byliśmy w Liwcu zeszłego lata, patrzyłem na tą rzekę i myślalem jak to jest tam płynąć kajakiem... No to już co nieco wiem.

    Drapol - stawiam na myszolowa.

    Świetna przygoda! Pozazdrościc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeka bardzo mi się podobała, myślę, że wiosną czy latem jest jeszcze piękniejsza. Dzięki za podpowiedź w sprawie myszołowa, pozdrawiam.

      Usuń
  2. Prawdziwy kącik ornitologiczny.
    A poza tym to podziwiam zdjęcia z kajaka - to zupełnie inna perspektywa. Żeby nie wiem ile przysiadać na brzegu rzeki, nie ma się możliwości zobaczenia jej tak "od środka".

    OdpowiedzUsuń