Data: 11 marca 2018
Trasa: Piaski - Gardzienice - Borkowszczyzna - Piaski
Długość trasy: 31 kmTrasa: Piaski - Gardzienice - Borkowszczyzna - Piaski
Czyli jeśli nie masz dość w sobotę, to wybierz się jeszcze na wędrówkę w niedzielę. 5 osób, 31 km - dolinami Giełczwi oraz Sierotki.
Generalnie wędrówka odbyła się w ramach rozprostowania kości przed maratonem Przedwiośnie. Zaczęliśmy w Piaskach. To miejscowość znana z targów końskich oraz pysznych flaków piaseckich. Ma też ciekawą historię, W latach 1573–1642 w mieście istniał zbór ariański, którego pastorem był słynny Marcin Krowicki. Potem stały się centrum lubelskiego kalwinizmu. Do drugiej wojny światowej Piaski zamieszkiwała duża społeczność żydowska.
Na rondzie skręcamy w prawo i idziemy chwilę wzdłuż rzeki.
Giełczew jak na tę porę roku wcale nie ma jakoś szczególnie dużo wody.
Za placami zostawiamy Piaski.
Okolica jest bardzo malownicza, podobnie jak sama rzeka.
Maszt w Piaskach - punkt orientacyjny.
Po drodze mijamy wiele starych, opuszczonych i zniszczonych chat. To już w zasadzie wieś Giełczew.
Czy mieszkają tu diabły?
Chyba niezbyt często widuje się tu piechurów. Po drodze omawiamy plany na dwa długie weekendy.
Piękne źródła, ale czego? Na razie nie szukałam.
W każdym razie urokliwe.
Dochodzimy do Gardzienic.
Rzucamy okiem na pałac. Obecnie mieści się tu Ośrodek Praktyk Teatralnych "Gardzienice", założony w 1977 roku przez Włodzimierza Staniewskiego (http://gardzienice.org/Poczatki.html)
Oglądamy makietę.
I idziemy do ogrodu. Tu powojnik pnący (a nazwę znalazł Radek).
Autorka relacji.
I reszta grupy. Magda, Wojtek, Radek i Ewa.
Ciekawe, jak tu jest latem.
To, sądząc po zapachu, jest lawendą.
Wieża widokowa w Gardzienicach, pojawiła się w jednej z moich relacji z kwietnia poprzedniego roku. Tym razem nie zwiedzimy - czynne od 1 kwietnia.
Pałac w Gardzienicach widoczny z drogi.
Idziemy dalej. To też ciekawy budynek.
A po drugiej stronie drogi coś w rodzaju rancza.
Znowu schodzimy do drogi blisko rzeki.
Tę drogę zostawiamy za sobą.
fot. Wojtek |
Rozlewiska Giełczwi.
Wędkarze korzystają z pogodnej niedzieli.
Młyn w Wygnanowicach.
Pierwsze wzmianki o Wygnanowicach pochodzą z 1409 r. Była to wówczas własność szlachty (Bogusława Bogusza-Boguchny z Wygnanowic, Jakuba Jakusza Głąski).
Dwór z 1892 roku. W okresie okupacji, do połowy 1941, stacjonowali tu Niemcy. Po wojnie, w 1944 roku, w jednym z największych pomieszczeń dworu zamieszkał ksiądz, a w pozostałych zorganizowano kaplicę, gdzie odprawiały się nabożeństwa dla wiernych. W marcu 1978 roku dwór i park w Wygnanowicach przekazano resortowi Zdrowia i Opieki Społecznej. Obecnie mieści się tu DPS.
Ten napis idealnie podsumowuje to jakże polskie podwórko przed sklepem. Pierwsza niehandlowa niedziela, a tu proszę - sklep otwarty.
Mijamy Wygnanowice i czeka nas asfaltowy odcinek. Zdjęcie zrobiłam ze względu na nazwę, bo taką mamy też dzielnicę w Lublinie.
Mijamy kilka takich studni.
Naprzeciwko tego domu zrobiliśmy sobie na przystanku przerwę.
Jak widać - trochę zmęczeni.
fot. Radek |
Jeśli psy szczekają na drzewo...
...to na pewno mają powód.
Wieś Choiny i piękne koniki.
Magda ma cukier, więc jest szansa na głaski.
Były psy, konie, są i kotki.
I samolot.
Kolejna studnia.
A my idziemy przez Antoniówkę - a raczej próbujemy.
fot. Radek |
Nie wiadomo, myć czy kupić nowe.
Selfie.
W tym miejscu robimy kolejny przystanek, a ja dostaję prezent urodzinowy.
Znowu bazie, tylko rude.
I małe.
Bardzo ruchliwe.
Wieś Borkowszczyzna i kolejne piękne chaty.
Oraz relikty przeszłości.
To już chyba komplet, jeśli chodzi o dzisiejszą zwierzynę. A nie, był jeszcze zając.
W dolinę Sierotki.
Myjemy buty, choć to dość głupie, jak się wkrótce okaże.
Wzdłuż rzeki działalność bobrów jest imponująca.
Loża szyderców.
Pocięte z wielką zawziętością.
Człowiek zabezpiecza, ale wątpię, czy to coś da.
Sama rzeczka płytka i wąska, a niżej pełna śmieci. Ludzie to straszni śmieciarze.
Odbijamy od Sierotki i dochodzimy do kopalni.
A potem już prosto błotami z powrotem do Piask i restauracji "Rarytas".
fot. Radek |
Plan wykonany w stu procentach. Zakładaliśmy 30 km, wyszło nawet 31. Dzięki za wspólną wędrówkę.
No piękny dystans! A okolica rzeczywiście malownicza. Chyba bez większych wzniesień, ale za to z rozlewiskami.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla ekipy!