18 mar 2018

Topienie Marzanny, Serniki

Data: 17 marca 2018
Trasa: Lubartów - Serniki - Niemce
Długość trasy: 20,5 km

Topienie Marzanny odbyło się dzień po śnieżycy na Lubelszczyźnie. W jeden wieczór miasto zostało zasypane, trolejbusy stanęły, a w centrum ludzie jeździli na biegówkach. Byliśmy pozytywnie zaskoczeni, że mimo utrudnionych warunków na stacji stawiło się 15 osób.
Na stacji Lublin Główny prezes klubu zdecydował o zmianie trasy. Zatem zamiast do Parczewa pojechaliśmy do Lubartowa. Kocham pociągi. Kocham się przemieszczać. Szynobus kolejny raz zdał egzamin na piątkę. A ja dostałam nową czapkę - od Jędrka.

Zaśnieżony świat, zaśnieżone szyby. Ma to swój urok, choć mam nadzieję, że wiosna jednak nadejdzie.

Marysia to częsta towarzyszka wspólnych podróży. I jest mistrzynią czytania mapy oraz układania tras.

Maciuś też dostał nową czapkę, a Jędrek prezentuje swoją. Trzeba wnosić w życie trochę koloru.

W Lubartowie wysiedliśmy na stacji przy ul. Słowackiego. Konduktor upewnił się, że cała malownicza grupa wysiadła.

Na początek oczywiście obowiązkowa wspólna fotka. Chłodny wiatr jest trochę odczuwalny, ale może, gdy ruszymy, będzie cieplej.

Część osób robi zakupy, a Tomek robi aniołka. Wzbudza powszechne zainteresowanie przejeżdżających aut.

Najpierw idziemy oblodzonym asfaltem w stronę Sernik, oczywiście przez most na Wieprzu. Dużo wody.

Mijamy budynek nieistniejącej już garbarni, obecnie siedziba BRW.


Tu wywinęłam orła. Lewa dłoń i prawe kolano nieco ucierpiały.

Trochę zaczyna mi się nudzić zimowy krajobraz, a trochę nie.

Przystanek na posiłek i krótką naradę w temacie materiałów na Marzannę. Zbierać tu czy pod mostem?

Idziemy na most w Sernikach.

Wieprz płynie wartko.





Znane bystrze pod mostem.



Panowie zabierają się do pracy.

Złażę do nich na dół i ponownie walę kolanem, tym razem o balustradę na moście.

Marzanna powoli nabiera kształtów.

Dołożyłam kilka wstążek.

Loża szyderców, a raczej leniuszków, stoi na moście.

No, gotowa. Czas popełnić zbrodnię.

Jeszcze chwila dla dokumentalistów.

Nie chciała się palić, ale determinacja była wielka.

Giń! I spływaj.


Idziemy w stronę lasu na ognisko.

Zarząd przyjmuje do klubu nową członkinię "Niezależnych". Pieczemy kiełbaskę, jemy pyszny boczek, spoglądamy na gpsy. Za nami dopiero 8 km. Do busa blisko, więc 6 osób decyduje się wracać. Z kolei 9 osób postanawia iść do Niemiec.

Szliśmy tą drogą w przeciwną stronę 30 grudnia. Wtedy było prawie lato.

Teraz powłóczmy nogami w sypkim śniegu.

Znowu towarzyszy nam Wieprz, a może my jemu?


 Bardzo podoba mi się ta droga.

Tutaj na zakończenie roku robiliśmy przerwę śniadaniową.

Kładka we wsi Czerniejów. Ledwo dojrzeliśmy zejście do niej w śniegu. Tu znów niezawodna okazała się Marysia. Trzeba zapamiętać, że zejście jest koło domu sołtysa.

Jakoś ten nowy rok leci, raz lepiej, raz gorzej, ale spokojniej. Szczęśliwiej. Lepiej.



Przystanek w Rokitnie. Na drzewie drze się ptaszek, następuje dyskusja o gatunku. Chyba sikorka. Odwiedzamy miejscowy sklep.


Tutaj w grudniu jedliśmy cukierki z najbardziej śmierdzącym owocem świata, durianem.

Brzózki też pamiętamy.

Niestety drogi w śniegu nie widać.


Więc wybieramy po prostu azymut. Przy tej ilości śniegu to naprawdę wszystko jedno.


Piłki nie ma, bramka jedna, ale Krzysiek prowadzi celnie.


Przedzieramy się uparcie.

Latem byśmy się nie odważyli iść tędy na azymut. Za dużo krzaków.


Już prawie koniec.

Tory w Niemcach.

Jednym słowem - cywilizacja.

I krajowa 19-tka. Idziemy na busa.

Przeszliśmy 20,5 km. Marzanna utopiona, teraz pozostaje czekać na wiosnę.

4 komentarze:

  1. Świetna przygoda, świetny klub! Marzanna profesjonalna ;)

    Mi kiedyś też w wędrówce towarzyszył wieprz... Całą drogę chrząkał i mlaskał, w końcu dał sobie spokój i wrócił na zerowisko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzanna profesjonalna, ale chyba nie dość profesjonalnie ją spławiliśmy, bo za oknem wiosny nie widać...

      Usuń
  2. Na początku relacji miałam obawy, że nie Marzannę trzeba będzie wrzucać do przerębla. Ale skoro popłynęła, to i wiosna lada dzień nadejdzie i zostanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jakoś Aniu nie widać tej wiosny, a najgorsze, że na jutro zapowiadają u nas opady śniegu. Białe święta? brr

      Usuń