30 maj 2022

Nieoczywiste świętokrzyskie I

Data: 29-30 maja 2022
Odwiedzone miejsca, szczyty, pasma: Opatów, Bez nazwy na polu (385, Pasmo Wygiełzowskie); Bez nazwy w lesie koło Poręby Zaldowskiej obecnie Stobiec (328, Pasmo Iwanickie); Jaźwina (361, Pasmo Ociesęckie); Włochy i rezerwat Cisów (427, Pasmo Cisowskie); Kiełków (Kiełki), a najpierw rezerwat i Grzbiet Zamczysko (452, Pasmo Orłowińskie); Otrocz (372, Grupa Otrocza, Pasmo Daleszyckie); Sikorza (361, Pasmo Brzechowskie)   
Długość trasy: 1 dnia w sumie ok. 10 km, 2 dnia w sumie ok. 15 km

Razem z Jolą i Marysią ruszyłyśmy na szlak. Marysia już jakiś czas temu wpadła na pomysł nieformalnego zdobywania Korony Gór Świętokrzyskich, ale z pewnym rozszerzeniem - mianowicie na wszystkie pasma tych gór... Trochę tego jest, więc trzeba brać się do roboty.

W drodze zatrzymałyśmy się w Opatowie.

Przechodzimy przez słynną opatowską bramę. Jest to Brama Warszawska, jedyna zachowana tu brama miejska, cenny zabytek i ślad murów obronnych. Poza nią stały tu niegdyś jeszcze trzy bramy - Krakowska, Lubelska oraz Sandomierska. Bramy wraz z murami stanowiły potężny system obronny kupieckiego i bogatego Opatowa. Brama Warszawska została ufundowana przez właściciela Opatowa, kanclerza wielkiego koronnego króla Zygmunta Starego - Krzysztofa Szydłowieckiego. Zbudowano ją w latach 1520-30 z kamienia na planie kwadratu. Ponad arkadową bramą wjazdową widnieją dobrze zachowany herb rodziny Szydłowieckich oraz obraz Matki Bożej zawieszony tu w roku 1922, w rocznicę bitwy warszawskiej zwanej "cudem nad Wisłą".


Kierujemy się do wejścia do podziemi opatowskich, by zapisać się na godzinę wejścia i kupić bilety.
A czekając na wejście podchodzimy jeszcze do kolegiaty św. Marcina.
Zachwyciła nas glicynia przy plebani.
To romański kościół parafialny pw. Świętego Marcina z Tours. Kolegiatę zbudowano w XII wieku z ciosów miejscowego piaskowca na rzucie krzyża łacińskiego jako świątynię trójnawową, bazylikową z transeptem i dwuwieżową fasadą. 
W środku znajduje się XVI-wieczna płyta odlana z brązu ufundowana przez hetmana Jana Tarnowskiego, tzw. Lament Opatowski - płaskorzeźba przedstawiająca 41 postaci zatrwożonych śmiercią Krzysztofa Szydłowieckiego (kanclerza wielkiego koronnego króla Zygmunta I Starego).
Według Jana Długosza w Opatowie stacjonowali templariusze, po których pozostałością ma być kolegiata św. Marcina.Ciekawa historia, ale czy prawdziwa?
Niedługo mamy godzinę wejścia, zatem idziemy do Podziemi Opatowskich. W budynku można obejrzeć wystawę porcelany z Ćmielowa. Podobny garnuszek w kwiatki miała moja babcia.

Misterne figurki cieszą oko.



Można też obejrzeć świetne rysunki przedstawiające dawny rynek opatowski.

I ciekawe stare przyrządy, tu cyfrowa maszyna licząca.

Studnia z zadaszeniem na rynku - charakterystyczny punkt

Podziemia Opatowskie to podziemna trasa turystyczna znajdująca się w Opatowie, biegnąca połączonymi ze sobą dawnymi piwnicami i składami miejskimi. Obiekt jest udostępniany przez Powiatowe Centrum Kultury, Turystyki i Rekreacji w Opatowie.
Opatowskie piwnice zaczęły powstawać najprawdopodobniej w XIII wieku. Najstarsze detale pochodzą z XV wieku. Po co powstały? Temperatura panująca w podziemiach, stała i niska przez cały rok, 7-10 stopni C, wspaniale nadawała się do przechowywania jedzenia i wina.
Eksploracja piwnic miała miejsce w latach 60. i 70. XX wieku, a prowadzili ją członkowie Krakowskiego Klubu Turystyki Jaskiniowej pod kierownictwem inż. Stanisława Nowosielskiego. Od 1971 roku rozpoczęto w odkrytych pomieszczeniach działania ratunkowo-zabezpieczające, prowadzone pod nadzorem specjalistów z AGH w Krakowie przez górników z PRG Bytom. Trasa została udostępniona do zwiedzania w 1984 roku. Obecnie liczy ok. 500 metrów i biegnie na trzech kondygnacjach pod opatowskim rynkiem, ulicami oraz kamienicami.

Na trasie znajduje się kilkanaście komór (m.in. Żmigród, Mała Lessowa, Górnicza, Strzelnica, Partyzancka, Kupcowej, Składowa Lessowa, Przechowalnia, Kupiecka i Geologiczna).

Podczas zwiedzania zobaczyć można bardzo ciekawą ekspozycję związaną z miastem oraz Ziemią Opatowską.




Przewodniczka w ciekawy sposób przekazywała sporo wiedzy na temat historii Opatowa, dlatego zwiedzanie nie dłużyło się.




Hipotetyczny układ murów z nieistniejącymi bramami.


Replika słynnego Lamentu Opatowskiego. To płaskorzeźbiona i grawerowana płyta z brązu zdobiąca nagrobek kanclerza Krzysztofa Szydłowieckiego, przedstawiająca 41 osób rozpaczających na wiadomość o śmierci kanclerza; wśród nich przedstawieni są król Zygmunt Stary, hetman Jan Tarnowski i biskup Piotr Tomicki. To unikat w skali kraju. Płytę ufundował ok. 1540 r. hetman wielki koronny Jan Tarnowski, mąż Zofii, najstarszej córki Krzysztofa Szydłowieckiego.

Opuszczamy Opatów i podziwiając po drodze przepiękne krajobrazy, kierujemy się w stronę pierwszego pasma do zdobycia - to Pasmo Wygiełzowskie.
Samochód zostawiamy przy drodze we wsi Dziewiątle i idziemy w górę. Szczyt nie ma nazwy, ale mamy mapę, więc wiemy, gdzie się kierować. Mina Marysi mówi, że wyjazd już jest udany, choć to dopiero początek.
Z góry też mamy widoki, że ho ho.

Dla pewności, trzeba spojrzeć na mapę.



No to pamiątkowe zdjęcie ze zdobycia pasma.


 


Teraz jedziemy do wsi Stobiec, aby zdobyć kolejny szczyt bez nazwy w lesie koło Poręby Zaldowskiej (328, Pasmo Iwanickie).

Znów auto zostawiamy przy drodze i idziemy około 200 metrów w las. Udaje się. I tu też robimy pamiątkowe zdjęcie.



Teraz jedziemy do wsi Ociesęki. Naszym kolejnym celem jest Jaźwina, to już szczyt należący do Korony Gór Świętokrzyskich. Znów zostawiamy samochód przy drodze i idzemy szlakiem żółtym na szczyt, w jedną stronę to ok. 1,1 km.


Idziemy szlakiem żółtym.
Mamy widok na wieś Ociesęki.

Oraz na Pasmo Orłowińskie z Zamczyskiem i Kiełkami.
I meldujemy się na Jaźwinie, to najwyższy szczyt pasma Ociesęckiego.


 Można klapnąć na chwilę.


Przepiękna jest ta droga.



Wracamy tą samą trasą.








Kolejny etap podróży to wieś Cisów, gdzie mamy nocleg i gdzie mamy też górskie plany. A mianowicie - kolejny szczyt do Korony - Włochy (427) i rezerwat Cisów. Idziemy tam szlakiem niebieskim. Żeby dotrzeć na sam szczyt trzeba nieco odbić od szlaku, ale udaje się.
To tu, kartka z oznaczeniem była, ale ktoś zerwał.
Sam las bardzo nam się podoba.
I wchodzimy do rezerwatu.
Rezerwat przyrody Cisów został utworzony w 1970 roku. Położony na terenie Cisowsko-Orłowińskiego Parku Krajobrazowego na południowych zboczach Pasma Cisowskiego Gór Świętokrzyskich i zajmuje powierzchnię ponad 41 ha.
Celem ochrony są fragmenty naturalnego lasu mieszanego o charakterze pierwotnym. Drzewostan złożony głównie z buku i jodły liczy 130–180 lat, z domieszką dębu bezszypułkowego i jaworu, miejscami występuje sosna i modrzew. Rezerwat nosi imię profesora Zygmunta Czubińskiego, który był orędownikiem powstania rezerwatu.






Spodobała mi się ta ćma, była bardzo delikatna, ale nie wiem, jaka jest jej nazwa.

Bardzo podobało nam się w tym rezerwacie.


Takie piękne łąki rozciągają się nad wsią Cisów.



W rezerwacie cisów nie było, ale za to znalazłyśmy je we wsi koło kościoła.
Obejścia pilnują przyjazne pieski.
Niestety, nie udało się nam umówić z proboszczem na zwiedzanie kościoła. A szkoda.
Czemu szkoda? Cisowski kościół pw. św. Wojciecha wśród wyróżniających go cech ma figurę diabła we wnętrzu. Jest jednym z trzech w Polsce, w którym odnajdziemy rzeźbę diabła. Według legend księża, w tym dostojnicy kościelni zjeżdżający do bogatych lasów cisowskich na polowania, mieli problem z miejscem dla odprawiania Mszy św., zdecydowano więc wybudować niewielki kościółek. Ale to, co murarze wybudowali w dzień, w nocy zamieniało się w gruzy. Budowniczowie zostawiali na noc stróżów, ale pomimo tego mury były w nocy burzone. Po naradzie księży, biskupów i tamtejszej ludności postanowiono przenieść budowę w inne miejsce, o kilkadziesiąt metrów wyżej. Dopiero tam spokojnie i bez przeszkód dokończono budowę. Na pamiątkę tych wydarzeń postanowiono umieścić obok ołtarza figurę diabła, która znajduje się tutaj po dziś dzień. Jest ona wielkości 2-letniego dziecka, w pozycji leżącej, a nad nią zwycięski Michał Archanioł z mieczem.

Z innych ciekawostek -  w roku 1701 mieszkał w Cisowie Jan Chryzostom z Gosławic Pasek, autor „Pamiętników”, którego rodzice posiadali pobliskie Bieliny.

A my w Cisowie spędziłyśmy jedną noc, w bardzo przyjemnej agroturystyce.

Miałyśmy tu fajną wiatkę na posiedzenia przy kolacji i śniadaniu.


 A poniedziałek przywitał nas deszczem!

Nie zraziło to nas i udałyśmy się do rezerwatu Zamczysko.

Rezerwat (z 1959 r.) położony jest w centralnej części Pasma Orłowińskiego i zajmuje szczytową część góry Wysokówki (412 m n.p.m.). Porośnięty jest pięknym mieszanym lasem bukowym z domieszką jodły, jawora, klonu i dębu bezszypułkowego z runem. Przedmiot ochrony w rezerwacie stanowi zbiorowisko roślinne żyzna buczyna karpacka Dentario glandulosae- Fagetum rzadko spotykane na niżu. Niektóre okazy drzew osiągają wiek około 220 lat. (źródło: Wikipedia)
Atrakcją rezerwatu jest występowanie tu stanowiska archeologicznego w miejscu dawnego ośrodka kultu pogańskiego.
Stoki wzniesienia są bardzo strome. Nie ma tu żadnego szlaku, do rezerwatu można dojść wyłącznie leśną ścieżką.
Pierwsze badania archeologiczne na tym obszarze przeprowadziła w latach 80. XX wieku Eligia Gąssowska. Nie zostały one jednak opublikowane. Sanktuarium ma wydłużony, nieregularny kształt zbliżony do elipsy i zajmuje obszar ok 1 ha. Zachowały się tu trzy okrężne wały i dwa tarasy pomiędzy nimi, a także system przejść i wejść.
Eligia Gąssowska wskazywała, że sanktuarium „Zamczysko” jest doskonale widoczne z Łysej Góry (Świętego Krzyża) i dopatrywała się tu związku pomiędzy tymi dwoma obiektami. Według jej przypuszczeń Góra Wysokówka była poświęcona bogini ziemi – Mokoszy, a Łysa Góra naczelnemu bóstwu męskiemu – Perunowi (źródło: http://aviatour.net.pl/sanktuarium-zamczysko/).
Bardzo ładne i tajemnicze miejsce.











Mgła jeszcze potęguje nastrój niezwykłości.





Tego dnia odwiedzamy jeszcze jedno Zamczysko w paśmie Orłowińskim.
Idziemy na niego ze wsi Łapigrosz szlakiem żółtym. Co ważne - przestał padać deszcz.

I znowu piękne łąki.








Podejście strome, ale na grzbiecie mamy piękny punkt widokowy.



Szczyt nie jest oznaczony, znajdujemy go zgodnie z mapą.



Wracamy tą samą drogą.


Na dole czeka na nas miejscowy piesek.
Kolejny etap podróży: tym razem podjeżdżamy do wsi Sędek, by wdrapać się na szczyt Kiełki. To kolejny szczyt w Koronie. Zostawiamy auto na końcu wsi i idziemy szlakiem niebieskim, tym samym, co na szczyt Zamczysko, tylko od drugiej strony pasma. Na początku trasy wita nas ogromne mrowisko.
Po pokonaniu około 1,2 km docieramy na szczyt.

Wracamy tą samą drogą do auta i tym razem podjeżdżamy do wsi Niestachów. Tu mamy podejście na dwa kolejne szczyty z Korony. Oba szlakiem niebieskim. Najpierw Otrocz - 375 m (najwyższe wzniesienie Grupy Otrocza i zarazem całego Pasma Daleszyckiego).
Podejście dość strome, ale nie przysparza trudności.


Na górze kartka z oznaczeniem szczytu i krzyż z tabliczką.



A potem - zejście do wsi i myk na drugą stronę, przez rzekę Warkocz, na szczyt o nazwie Sikorza, najwyższy szczyt Pasma Brzechowskiego.
Podobnie jak przy większości naszych świeżo zdobytych szczytów - widoków brak. Miejsce porośnięte lasem.

Ale przynajmniej porządnie oznaczono szczyt.

Przy zejściu zaczynamy odczuwać duchotę, a prognozy straszą burzami.
Po tylu atrakcjach niestety trzeba wracać do domu. Po drodze, na otarcie łez, jemy obiad w Miodowym Młynie w Opatowie. Nigdy się nie zawiodłam w tym miejscu. Tym razem próbuję zupy krem z buraków z kleksem sera z czosnkiem :)))

To był bardzo miło spędzony imieninowy weekend. Dziękuję, dziewczyny, za towarzystwo.

4 komentarze:

  1. I to rozumiem, a nie wieczne wycieczki imienia inżyniera Mamonia do miejsc znanych. Tu i dla mnie kilka nowych punktów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, na Lubelszczyźnie też zazwyczaj jeździmy w te same miejsca, ogranicza nas transport publiczny, a raczej duże braki tegoż. Z kolei Marysia doszła do wniosku, że świętokrzyskie tylko dwie godziny drogi od nas, ale tu z kolei jesteśmy uzależnione od, że tak powiem, chętnego kierowcy bądź kierowczyni...

      Usuń
    2. My ostatnio zrezygnowaliśmy z transportu publicznego, bo ten mocno podupadł.
      No i zauważam zmiany na szczytach - kiedy Janek zdobywał KGŚ nie było takich tabliczek ani krzyża.

      Usuń
  2. Znów piękna wędrówka i bogata w ciekawostki

    OdpowiedzUsuń