Data: 11-12 czerwca 2022
Trasa: Lublin ul. Żeglarska - Bystrzyca
Rzeka: Bystrzyca
Długość trasy: 25 km
Pierwszy raz umawialiśmy się na Bystrzycę jeszcze w kwietniu, ale zapewne pamiętacie to załamanie pogody, za którym pewnie niejeden dziś tęsknił...
Początkowo miały być trzy dni, z odcinkiem od Osmolic przez Zalew Zemborzycki aż do Wieprza, a z upływem czasu ostały się dwa dni od Zalewu do Bystrzycy. Choć początkowo planowaliśmy oczywiście dopłynąć do Wieprza.
Paweł, Włodek, Dzidka, Michał i ja |
Pierwszy dzień pływania, jaki zrobiliśmy, to odcinek od ul. Żeglarskiej, zaraz za rozebranym akurat mostem, do biwaku może 1 km przed Sobianowicami (22 km).
Odcinek przez Lublin bardzo nam się podobał - śmieci nie było, nieliczne gałęzie w nurcie urozmaicały pływanie, poza tym było zielono, zielono, zielono. Lubię też wszystkie lubelskie mostki, które na co dzień zna sie jednak od tej lądowej strony.
Stadion Arena Lublin |
ulica Muzyczna |
Most przy Parku Ludowym |
Gala Lublin, Aleja Unii Lubelskiej |
Druga konieczna przenoska. I przy okazji chwila przerwy. Jako że blisko do osiedla, gdzie mieszkamy - odwiedza nas Ignac z Bigosem.
Foto Paweł |
Wodospad boczny na Czechówce |
Most kolejowy Lublin Zadębie |
I tak się nam fajnie płynęło do pierwszego zatoru śmieciowego, jaki napotkaliśmy przed Jakubowicami Murowanymi.
foto Włodek |
W tym dniu mieliśmy około 15 zwałek, ale tylko trzy problematyczne
- na dwóch z tych trzech jeszcze zdołaliśmy się przepchnąć, jedną trzeba było obnieść (był to pas zieleni na rzece z krzakami i drzewami - pas szerokości około 3 metry - istna dżungla).
Zjazd do wody.
Foto Paweł |
Ruiny młyna z ok. 1802 r. |
Biwak wypadł niecały kilometr przed Sobianowicami na prywatnej łące - za zgodą właściciela.
Serwowano szaszłyki (Włodek) i steki z żaru (Michał).
Ognisko trwało do późna.
Foto Paweł |
Rano Włodek popływał trochę kanu Michała.
Chwile ochłody przed startem.
Drugi dzień pływania to raptem odcinek od Sobianowic do Bystrzycy (3,5 km). Tym razem mieliśmy też kilkanaście zwałek, na których jednak traciliśmy mnóstwo czasu
- trochę cięliśmy gałęzie, trochę je przerzucaliśmy na brzeg, najczęściej trzeba było załadowane kajaki ciągnąć przez zwałkę.
Tylko w jednym miejscu była w ogóle możliwość jakiegokolwiek wyjścia na brzeg. Szczególnie dał nam popalić zator śmieciowy zaraz za przystanią kajakowo-rowerową w Sobianowicach
(miejsce wbrew opinii miejscowych na nocleg się nie nadaje - obok droga, most i zabudowania, środek wsi).
Co z tego, że gmina postawiła wiatę, skoro kilometr dalej syf i mogiła.
Szkoda, szkoda, bo rzeka ładna, zielona, sprzyjająca pływaniu, zwłaszcza zwałkowemu - co przecież jest fajne i dostarcza mnóstwo frajdy.
Przedzieramy się.
foto Paweł |
W konsekwencji 3,5 km spłynęliśmy w 3 godziny. A żar lał się z nieba. Kiedy z mostu we wsi Bystrzyca ujrzeliśmy kolejny zator, postanowiliśmy jednak zakończyć nasz spływ,
bo dwóch kolegów musiało jeszcze wrócić tego dnia do Krakowa, a kto mógł przewidzieć, co nas jeszcze czekało. Na osłodę czekała na nas przepiękna łąka w Bystrzycy.
Widok z mostu w Bystrzycy |
Pamiątkowe zdjęcie na zakończenie spływu.
Podsumowując: Bystrzyca jest ładną rzeką, spływ był udany, biwaczek cudny, ale jednak śmieciowy (?) niesmak pozostał.
Świetna wyprawa i jeszcze te przeprawy - przygoda pełną gębą.
OdpowiedzUsuń