24 lis 2019

Na wschód od Goraja - góry, lasy, pola i szron

Data: 24 listopada 2019
Trasa:  Łysa Góra - Hosznia Ord. - Podlesie Małe - Gilów - Morgi - Łysa Góra
Długość trasy: 27 km

Powoli trzeba się przymierzać do kolejnego maratonu - zimowego. Będzie to trasa poniżej 50 km, ale za to w trudniejszych warunkach, może lodowych, może śniegowych... Nasza maratonowa ekipa tym razem powiększy się o Bartka. I w tym składzie wybraliśmy się do Goraja, by nieco rozruszać kości.

Z Gosią i Bartkiem przyjechaliśmy do Goraja busem, Radek i Wanda z Zamościa - autem.
foto od Radka
Już w piątkę podjechaliśmy do miejscowości Łysa Góra, by stamtąd zacząć marsz.

Poprzedniego dnia, w sobotę, aura mocno dała się we znaki mieszkańcom Lublina i Lubelszczyzny. Marznące opady deszczu spowodowały liczne stłuczki, wypadki, a u pieszych - złamania. SOR-y pękały w szwach.

My jak zwykle zostaliśmy oszczędzeni, bo niedziela była już znacznie przyjaźniejsza.
foto od Radka
 Szron był, owszem, ale nie było marznącego deszczu.

Na początku poruszaliśmy się rowerowym szlakiem im. Dymitra Gorajskiego.

Ciekawa to postać. Służył trzem dynastiom: Piastom za panowania Kazimie­rza Wielkiego, Andegawenom za Ludwika Węgierskiego i Ja­dwigi, Jagiellonom – za Władysława Jagiełły. Z ciekawszych fragmentów biografii: był opiekunem młodej królowej Jadwigi. Za udział w powstrzymaniu jej od ślubu z Wilhelmem Habsburgiem (co na obrazie uwiecznił Matejko) otrzymał miasteczko Szczebrzeszyn i okolice. Dobra Dymitra były jednymi z największych w Polsce latyfundiów magnackich w XIV wieku - sięgające na południu do rzeki San, po Iwonicz, Klimkówkę i Rymanów, a na Zachodzie do Wisły (za Wikipedią).

Tam, gdzie ziemia rozmarza po nocnym ataku zimna - robi się błotko.

Las we mgle jest niesamowity.


Podobnie jak reszta krajobrazu. Przy okazji pokazują się różnice wysokości.


Wkraczamy do wsi Hosznia Ordynacka.

Znajduje się tu wieża widokowa o wysokości 12 metrów z tarasem widokowym na poziomie 6,83 m. Postanawiamy nieco zboczyć z naszej trasy, by ją zobaczyć.

Po drodze jeszcze tablica informacyjna

i młyn.

Widać już wieżę.

I wiatę przy niej.

I jeśli chodzi o wieżę, to to by było na tyle. Zakaz wejścia z powodu remontu. Remontu czego? Nie wyglądała na zniszczoną.

Przynajmniej skorzystaliśmy z wiaty.


Potem żwawym marszem powróciliśmy na trasę, tym razem szliśmy krótkim odcinkiem Szlaku centralnego niebieskiego. Przez "Wężową drogę".

Mijając żółwia z baaardzo długą szyją.

Kolejnym etapem było jezioro w Podlesiu Małym. 

Nie planowaliśmy tu przystanku.



Ale widok stadka białych czapli jednak nas na chwilę przystopował.

Nie do końca rozstrzygnęliśmy, czy popłoch wśród nich wywołaliśmy my, czy też może czający się w krzakach drapieżnik. A może jedno i drugie.

 Kolejne rozstaje, w lewo czy w prawo?

W lewo. Przez łąki i pola. A potem w prawo.

Wioska Kolonia. 

I nasza znajoma wieża w remoncie. 

Są tu nawet wąwozy, choć ogólnie okolica bliska już jest stwierdzeniu "koniec świata".


Ponownie łapiemy centralny niebieski.

Zadziwia mnie ilość kapliczek i przydrożnych krzyży.


Przepiękny napis.

Rok 1930. A więc to już prawie 100 lat od fundacji krzyża.

Ilekroć wdrapujemy się na jakiś pagórek, tylekroć wkraczamy w krainę lodu.









Wieś Gilów.

I Las Gilowski. Lód ustępuje miejsca mgle i szarości.

A my robimy sobie sesję zdjęciową.
foto Radek
Gosia w pomarańczowej krasie
 Znów ostro schodzimy do wsi.


Widać, jakie różnice wysokości musimy pokonywać.




Postanawiamy jednak nieco skrócić zaplanowaną trasę. Miało być 30, ale dzień jest krótki, a busy w niedzielę wcale nie tak bardzo pewne.

Ileż kart odkrywa przed nami ten teren.

Jak to było? W życia wędrówce, na połowie czasu, straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi, pośród ciemnego znalazłem się lasu...

Ale nie na długo. 

Nawet we mgle wiemy, gdzie mamy iść.

Na koniec jeszcze perełki w nagrodę za przejście 27 kilometrów.


Kończymy w Łysej Górze, Radek wiezie nas do Goraja, a tam niemal od razu podjeżdża bus do Lublina. Wspaniały, trochę zimny, trochę mglisty, trochę oszroniony dzień. Drogę się wybiera, a ludzi spotyka - na szczęście co do tych ludzi los się nie pomylił.
Nasza trasa: https://mapy.cz/s/colarufore

5 komentarzy:

  1. I bez wieży mieliście mnóstwo widoków. Nawet mgła nie przeszkodziła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozdrowienia dla ekipy! Trasa malownicza wielce, ale wiecie co... mnie by taka tasiemka i listeweczka nie powstrzymały...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, ja jestem bardzo praworządna. Jeśli ktoś mnie prosi, żeby gdzieś nie wchodzić, to nie wchodzę. Ekipę pozdrowię, dzięki.

      Usuń