27 paź 2019

Zlot Forum Wodnego nad Wkrą

Data: 25-27 października 2019
Trasa spływu w sobotę: Gutarzewo (jaz) - Joniec
Rzeka: Wkra
Długość spływu: 21 km

I stało się. Po licznych, ale w sumie niezbyt długich obradach, udało się ustalić termin i miejsce zlotu naszego wodnego forum. Jeden przyświecał nam cel, jak śpiewał klasyk w piosence. Poznać dotąd niepoznanych, spotkać się z dawno niewidzianymi lub z niedawno widzianymi, wspólnie popływać i  pobiesiadować. Jako że spotkaliśmy się w Jońcu w piątek wieczorem - zaczęliśmy od tego ostatniego.

Rozmach zawartości kociołków niejednego zadziwił.

I ucieszył.

Bigos trochę nie umiał odnaleźć się w tłumie.




Biesiada trwała do późnych godzin nocnych, ale było co opowiadać.

Sobotni ranek zastał nas mglistymi i odwrotnie.

Dzięki pomocy w sprawach logistycznych miejscowej wypożyczalni udało się nam szybko zebrać i dojechać na start w Gutarzewie.


Zaczęliśmy przy jazie.

Sharany:



Włodek i Dzidka w swojej Pirh-ani.

Predator:

Czołg:

Było mglisto, ale przedzierające się słońce tworzyło niezwykły krajobraz.



Wkra. Płynęłam już na wyższym odcinku, ale w letniej scenerii. Jesienny krajobraz daje inne wrażenia.

Trochę może za mało jesiennych kolorów.


Dopływamy do Sochocina.


Poniżej próg, którego nie zdecydowałam się spływać. Reszta spłynęła z powodzeniem, tylko Dzidka z Włodkiem zaliczyli małą wywrotkę.

Pierwszy postój.




Maciej z żoną:



Rzeka jakoś może nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, ale zdarzały się odcinki mniej i bardziej urokliwe.

Akurat na tym etapie rzeka jest bardzo spokojna.






Czołg i Damian:




Tak jak wspomniałam, niektóre miejsca na trasie robiły większe wrażenie.



Och, zdarzają się takie, zdarzają :D



Takie miejsca bardzo lubię.




Ptaków mało na trasie, trochę łabędzi i parę kaczek. Taka pora roku, co robić.

Za to kozy są - w elektrowni wodnej w Bolęcinie.

Powyżej elektrowni do Wkry wpływa rzeka Płonka.

Czas na kolejny popas.


Mat i Sikor:






Pod koniec spływu zaczęło mi się robić lekko chłodniej.





Stary młyn w Jońcu.








Spływ zakończyliśmy przy przystani Mrzonka w Jońcu, a więc przy naszym obozowisku.


Czas na jedzenie, suszenie rzeczy.


I wypróbowywanie innych kajaków. Na zdjęciu Sharan w moim heliosie.



A potem kolejne biesiadowanie do późna.

Od lewej Strażowy, Damian i ja.

Bigos został maskotką zlotu.



W niedzielę tylko część osób kontynuowała spływ. Druga część wracała już do domu.







Na pożegnanie oczywiście zrobiliśmy grupowe zdjęcie.

I odprowadziliśmy wzrokiem płynących.









A my z Ignacym, Włodkiem i Dzidką pojechaliśmy jeszcze odwiedzić koleżankę Ewę mieszkającą w tej części kraju.

Udany zlot, udany spływ. Bardzo fajnie, że udało nam się doprowadzić do takiego spotkania forumowiczów.

3 komentarze:

  1. Pozostaje zagadką, jak Bigos spędził ten dzień. Bo na kajaku go nie widać. Czekał na brzegu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie spotkania to chyba wszystkie kluby aktywnych miały pod koniec roku - u nas i biegacze i rowerzyści i wędrowcy i morsy (niekiedy wszystko na raz) Ale było co wspominać - choć najważniejsze to plany na przyszłość. Jak nam wszystkie wypalą to nie nadążę z wypisywaniem tego nas blogach.

    OdpowiedzUsuń