6 paź 2019

XXX Maraton Pieszy 50-tka Świętokrzyska (jubileuszowa)

Data: 4-6 października 2019
Trasa: Piórków - Szczytniak - Chełmowa Góra - Nowa Słupia - Kobyla Góra - Wał Małacentowski - Bieliny - Kakonin - Łysica - Św. Katarzyna - Krajno- Ciekoty - Mąchocice Scholasteria
Długość trasy: 56 km (my 58)

Była kiedyś taka wesoła piosenka: "Jakaż to siła piekielna trzyma tych ludzi pod strażą? Czy w tyłkach mają robaki? Ciągle tak łażą i łażą... A gdyby tak te łaziki do psychiatrycznej kliniki na przebadanie? Kurdemol, na przebadanie!". I tak oto znów wybraliśmy się na pieszy maraton. W tamtym roku 50-tka świętokrzyska dała nam do wiwatu pod względem pogody w maju. Ta edycja została przeniesiona na październik. Jak to mamy w zwyczaju, przy okazji coś niecoś sobie zwiedziliśmy. Zaczęliśmy od rezerwatu przyrody Kadzielnia w Kielcach.

Kadzielnia (295 m n.p.m.) wchodzi w skład wapiennego Pasma Kadzielniańskiego. Nigdy wcześniej tu nie byliśmy i byliśmy bardzo ciekawi. Na zdjęciu szmaragdowe jeziorko i wodospad.

Kamieniołom na Kadzielni, istniejący od XVII w., dostarczał surowca m.in. do wypalania wapna.

Wydobycie surowca stało się przyczyną powstania głębokiego wyrobiska.


Przeczytałam, że nazwa wzgórza Kadzielnia pochodzi od zbierania na nim w dawnych czasach ziół na kadzidło dla potrzeb katedry.



My na tle reliktowego ostańca skalnego, nazwanego Skałką Geologów (o powierzchni 0,6 ha), w 1962 roku powstał tu ścisły rezerwat przyrody nieożywionej.

Skałkę można podziwiać z wielu ścieżek spacerowych biegnących dookoła.

Wspięliśmy się na jeden z punktów widokowych.


Teren Kadzielni jest jednym z najbardziej znanych obszarów jaskiniowych w Górach Świętokrzyskich. Dla turystów udostępniono trzy połączone jaskinie: Jaskinię Odkrywców, Prochownię i Szczelinę na Kadzielni. Podziemna trasa turystyczna ma ok. 160 metrów. Oczywiście skorzystaliśmy z możliwości zwiedzenia. Tylko 11 zł za bilet.
foto od Radka
Pani przewodniczka bardzo ciekawie opowiadała o jaskiniach - o formach i zjawiskach charakterystycznych dla skał budujących wzgórze i procesów związanych z systemem krasowym.





Komin krasowy



Obejrzeliśmy m.in. namuliska jaskiniowe, zawierające szczątki kostne (namuliska gliniaste, manganowe, kości nietoperzy). Podziwialiśmy różne nacieki jaskiniowe.
Naciek kalafiorowaty

Przy tym zdjęciu aparat "wykrył twarz". Strach się bać.
Wodospad w jesiennej szacie.
Postanowiliśmy odwiedzić jeszcze ulicę Sienkiewicza.


To reprezentacyjna ulica Kielc, wytyczona w latach 20. XIX wieku.

Na placu Moniuszki od 2010 roku stoi pomnik Henryka Sienkiewicza. Nazwisko pisarza umieszczone jest z tyłu, od frontu znalazł się potężny napis „Quo vadis”. Autorem monumentu jest prof. Gustaw Zemła.

Nie mogliśmy nie wstąpić do baru mlecznego.



Tanio i smacznie.


Sklep plastyczny "Tycjan", z tytułową postacią przed frontem.

Rzeźba dzika, nawiązująca do legendy o powstaniu Kielc. Jej autorem jest Bolesław Michałek, artysta z Istebnej. Pomnik ma 2,20 cm wysokości i waży 4,5 tony. Dzik ma nawet imię - "Kiełek", wymyśliły je dzieci z Jaworzynki, które oglądały rzeźbę jeszcze w pracowni artysty.


Na chwilę zajrzeliśmy jeszcze do dawnego pałacu biskupów krakowskich.




Opuściliśmy Kielce, by odwiedzić (również już tradycyjnie) Agę i Piotrka. Piotrek wspiął się na wyżyny, jeśli chodzi o kulinarne ugoszczenie nas.

Wieczorem odebraliśmy pakiety i udaliśmy się na odpoczynek, bo rano o 7 autobus zawoził maratończyków na start do Piórkowa.

Powitania znajomych i nieznajomych - taka nasza duża maratonowa rodzina.



Zdjęcie wspólne pozwoliłam sobie pożyczyć od Andrzeja, bo tu mnie przynajmniej trochę widać.
foto Andrzej Armada
Jak zwykle to gong obwieścił moment startu. I ruszyli!
foto Zbyszek Borowiec
foto od Radka
Na początku mocnym akcentem okazało się zejście po gołoborzu ze Szczytniaka (554 m n.p.m.). Kijki pomagają, zwłaszcza że tempo utrzymujemy bardzo dobre.
foto od Radka
Ale uważać trzeba.

Teraz przez Stary Skoszyn, Wałsnów i Grzegorzowice będziemy zmierzać do Góry Chełmowej.


Humory mamy doskonałe. Nie pada. Idzie się dobrze. Nie wiemy, jeszcze, co nas czeka :D
foto od Radka
Kościół pw. św. Jana Chrzciciela z romańską rotundą w Grzegorzowicach (rotundy nie widać).

Widok na Św. Krzyż.




Na trasie czuwa ratownik w quadzie.

Gosia próbuje się w nowej roli (przez chwilę).

Góra Chełmowa.

foto od Radka
Mamy nadzieję na pierwszy punkt kontrolny, który powinien być lada chwila.
foto od Radka
Mostek nad Pokrzywianką.

Powinien, ale nie jest. Choć z mapy wynikało, że będzie na 17,8 kilometrze - trzeba było dołożyć prawie cztery. Na szczęście:

Pierwszy punkt kontrolny w Nowej Słupi - Schronisko Młodzieżowe „Pod Pielgrzymem”.

Można się posilić przekąskami i uzupełnić wodę w organizmie.
I colę.


Wychodzimy żwawym krokiem, choć zaczyna lekko padać.
foto Zbyszek Borowiec

foto Zbyszek Borowiec
Na Kobylej Górze trzeba uważać - szlak zniknął wraz z wycinką, na szczęście organizatorzy dobrze oznaczyli tutaj trasę.



Przed Bylinami prawie wszyscy weszli w pole truskawek. Zaraz potem przeszliśmy Belniankę. Potem już asfaltem do drugiego punktu kontrolnego w Bielinach.
foto od Radka
Na punkcie na chwilę chociaż ogrzaliśmy się, ponadto pyszna zalewajka zdecydowanie podniosła morale. I w drogę na Kakonin. Gdzie czekał już maratonowy fotograf.
foto Zbyszek Borowiec
 jak napisał Andrzej: "W Kakoninie Radek nie przepuści żadnej dziewczynie".
foto Zbyszek Borowiec
Przed nami wejście na Łysicę. Niesamowity klimat. Pada. Chmury. Ślisko. Zmierzch.

Niektórym przypominają się horrory. Wilków nie słychać. Zewsząd słychać natomiast kapanie wody.


Wejście nie przysporzyło nam w zasadzie problemów, choć pod koniec może trochę się dłużyło. I nadszedł moment chwały - Łysica. Chwila na foto. Udało nam się dotrzeć tu jeszcze przed zapadnięciem ciemności.

Ale zejście nie było już łatwe. Zajęło nam dużo czasu.

Trzeba było uważać, żeby się nie poślizgnąć. Tym razem skorzystaliśmy już z czołówek.
Trzeci punkt kontrolny. Święta Katarzyna – Ośrodek „Jodełka”.
foto Zbyszek Borowiec

Przed nami okazało się - najtrudniejszy odcinek. Szlak niebieski najpierw przez Krajno, a potem przez zalane całodziennym deszczem łąki do Szklanego Domu w Ciekotach. A ponadto - zamiast w Ciekotach dotrzeć do mety w Mąchocicach Scholasterii asfaltem, to my jeszcze nieco zboczyliśmy, by dotrzeć tam szlakiem przez Lubrzankę, która wylała i zalała most.
Tak wyglądałyśmy po przyjściu na metę. Zmarnowane, mokre, ale mega szczęśliwe, co chyba widać.
Długość maratonu wyniosła ok. 56 km. My dołożyliśmy sobie jeszcze dwa. Ale co przygoda - to przygoda.

Niedziela. Większych strat w nogach nie odnotowaliśmy.
Agroturystyka "Radostowa", gdzie część z nas miała noclegi.


Bardzo miłe miejsce.
Foto od Radka
Po spakowaniu ruszyliśmy do Szkolnego Schroniska Młodzieżowego w Mąchociach Scholasterii, gdzie odbyła się gala medalowa.

A jako że była to już XXX edycja tej pięknej imprezy - był również tort.

Sporo kosztowało mnie dojście do tego miejsca. Może nie jeśli chodzi o sam maraton, ale tak życiowo.
No widzisz, mała, co twoje chwytasz mocno w pięść...
Najlepsza ekipa maratonowa pod słońcem.

W drodze powrotnej rzuciliśmy jeszcze okiem na kościół w Leszczynach.




Zajrzeliśmy też na obiad w sprawdzone już miejsce w Opatowie - Miodowy Młyn.
foto od Radka



Z taką ekipą 58 km to ja wciągam nosem. (Pociąganiem nosem w sumie było dość częstym dźwiękiem w tej wodnej scenerii). Dziękuję. Kolejna świetna impreza przeszła do historii.

7 komentarzy:

  1. Zgrana ekipa i nie ma ciężkich tras.... :-) dzięki było ekstra a relacja super !! :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Na zdjęciu grupowym widać Cię doskonale. Trzeba powiększyć.
    Poza tym - zdjęcia zdjęciami, ale nie ma to jak relacja ludzka, własnymi słowami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurdemol... Świetne. Ale mi się nie wywiniesz. z kogo to jest cytat? Wpisywałem w wyszukiwarkę i wychodziło mi wszystko od klinik psychiatrycznych, poprzez wytwórnię koszulek aż po... lek na leczenie owsików!!!! A autora i utworu brak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też szukałam w internecie bez rezultatów. Pamiętam tę piosenkę z czasów harcerstwa i ani nie znam jej autora, ani nie pamiętam innych zwrotek. Niestety. Tzn. może szczątki zwrotek pamiętam, np. było coś, że: przez cały tydzień pogoda tylko pakować plecaki (...) a co to - leje cholera, złość nas rozpiera, dlaczego leje - cholera.

      Usuń
    2. A najgorsze jest to, że przejrzałam swoje ręcznie zapisywane śpiewniki harcerskie. I tej piosenki akurat nie mam :(

      Usuń
    3. No właśnie!!!! czasami coś jest tak oczywistego że tego nie notujemy, a potem już jest za późno i informacja przepada. ja śpiewników nie robiłem, bo dostałem z hufca rozkaz abym pod żadnym pozorem nie podejmował tej aktywności ;)

      Usuń