14 kwi 2018

Wiosna w dolinie Wieprza i Bystrzycy

Data: 14 kwietnia 2018
Trasa: Rozkopaczew - Kijany
Długość trasy: 18 km

Wiosna w tym roku jest wyjątkowo ładna. A takiej lampy, jaka nam dziś przyświecała, to nikt się chyba nie spodziewał. Wędrówka wałem przy jeziorze Mytycze, miła wizyta z bimbrem w tle, Zawieprzyce, dolina Wieprza i Bystrzycy, w końcu ognisko z daniem, jakiego jeszcze nie było, znów Wieprz, Kijany i powrót do domu autostopem. A wszystko przy akompaniamencie wiosennego ptactwa i w oszałamiającym kokonie zapachów i kolorów. Działo się.
Zaczęliśmy w Rozkopaczewie, do którego przyjechaliśmy busem.

Ostatnie poprawki w rajdowych uniformach. Dominują koszule w kratę.

I... ruszyli.

Początkowo wałem.

Przy jeziorze Mytycze.

Które zostało objęte w posiadanie przez ptactwo.





Z tym trznadlem to było tak, że jak już ustawiłam parametry aparatu - to mi zwiał jakieś 300 metrów w tył. Ale pognałam za nim, zrobiłam zdjęcie, po czym pognałam do przodu, bo grupa była łaskawa przez ten czas już się nieco oddalić. Ale jest ładny, warto było.

Po obu stronach drogi rozciągały się białe dywany. Nie ma nic piękniejszego wiosną, jak pierwsze kwiaty.



Ta rozwalona chałupka spodobała się bardzo mnie i Tomkowi, który uwiecznił nas na zdjęciu. Zawsze szkoda mi takich miejsc.

Po drodze wstąpiliśmy do koleżanki Marysi. Gospodarze ugościli nas ciastkami i bimbrem, który pity o 10 rano może nieco zmącić krok.
Dlatego nie zatrzymaliśmy się tam zbyt długo.

Na kolejnym postoju wyciągnęliśmy dobroci wzięte z domu, były sałatki i kanapki.


Trzeba patrzeć pod nogi, by nie rozdeptać mieszkańców.

W tym pięknym miejscu zerknęliśmy na mapę i wspólnie wybraliśmy dalszy przebieg trasy, by nie było jednak zbyt długo - mieliśmy w planie gotowanie na ognisku i dawał się też we znaki upał.

Postanowiliśmy iść do Zawieprzyc i wkrótce minęliśmy taki obiekt - może wyznaczał granice posiadłości właścicieli magnackiego zamku?


Wkraczamy na "przedmieścia".

Czeka nas teraz męczący odcinek asfaltowy, na szczęście po drodze w sklepie można zjeść lody i wypić coś zimnego.


Tablica myląca, bo zostawiliśmy ją za plecami. Czyli jesteśmy w Zawieprzycach.

Przydrożne krzyże - wciąż je fotografuję.

Docieramy do dawnej posiadłości magnackiej.

Kolumna toskańska usytuowana na wysokim kopcu przy wejściu na zamkowe wzgórze.
Wzniesiona została w połowie XVII wieku przez ówczesnego właściciela Zawieprzyc, Atanazego Miączyńskiego, jako wotum wdzięczności za szczęśliwy powrót z odsieczy wiedeńskiej. Upamiętnia też tragiczne losy tureckich kochanków, jeńców wojennych przywiezionych spod Wiednia.
Brama.

Po lewej widać oficynę, po prawej - kawałek stajni.

Legenda o wspomnianej już parze kochanków.

Lamus (spichrz).

Z góry roztacza się wspaniały widok na rzekę Wieprz.

Ruiny pałacu.

Barokowa kaplica zamkowa pw. św. Antoniego Padewskiego, z końca XVII w., najlepiej zachowany obiekt.

Można wreszcie poleżeć na łące.

Ale opuszczamy wkrótce to miejsce i przechodząc przez most nad Wieprzem kierujemy się w stronę Spiczyna.

Jeszcze rzut oka na Zawieprzyce.

Idziemy wzdłuż rzeki, ciesząc oczy białymi kwiatami.






Dochodzimy do Spiczyna, a wita nas świergotek.

Most nad Bystrzycą.

Dobre miejsce na dłuższy odpoczynek i gotowanie.

A to czeremcha.

Gosia, Krzysiek, ja i Tomasz.

A nad patelnią pochylają się Maciek z Jędrkiem. Dziś kuchnia podaje omlet hiszpański.



Jeszcze trochę drogi przed nami, więc po wywczasie przechodzimy Bystrzycę.

I wracamy do Wieprza, by iść jego śladem.



Ktoś się tu stołował.




Jest pięknie, ta wędrówka na długo zostanie w pamięci.

Dochodzimy do naszej mety, czyli Kijan. Pałac wreszcie w remoncie.

A ten napis to chyba niedługo zamalują? Oby nie, historii się nie da zamalować.


Wesoła gromadka na ostatniej prostej. Do busa mieliśmy jeszcze godzinę. Kto chciał, to łapał stopa, Maćkowi udało się z powodzeniem, dzięki czemu trzy sztuki w tym ja dotarły do Lublina z sympatyczną dziewczyną.

Cała nasza malownicza trasa.

3 komentarze:

  1. Ładny szlak. Sporo ciekawostek. Barokowego słupa gracznego jeszcze nie widziałem, ale to co pokazałaś wyglada właśnie jak barokowy słup graniczny, bo na nic innego nie wygląda. ;)
    Tyle jedzenia na szlaku bym nje wytrzymał,zazwyczaj starczają mi jakiś batonik energetyczny typu musli, jabłko i dużo wody mineralnej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, na nic innego nie wygląda, ale nic na jego temat nie znalazłam. Co do jedzenia - zawartość patelni została podzielona między dziesięć osób, w sumie to dużo tego nie było :D Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
    2. Przyjemne urozmaicenie taka zawartość patelni, a nie, ciągle tylko kanapki i kanapki. Ciężko tylko taki sprzęt targać przez cała drogę. ;)

      Usuń