29 cze 2014

Lipa i Lasy Janowskie

Data: 28 czerwca 2014
Trasa: Lipa - Kruszyna - Lipa
Długość trasy: 19 km

Rano busem wybraliśmy się z Niezależnymi do wsi Lipa na pograniczu Lasów Janowskich. Dojazd nie taki łatwy i prosty, bo po pierwsze, jeśli jedzie kilka osób, dobrze wcześniej zadzwonić do przewoźnika i zarezerwować miejsca w busie, po drugie, choć odległość od Lublina wynosi ok. 70 km, to czeka nas półtorej godziny jazdy pojazdem, który czasy świetności dawno ma za sobą. Jednak chcąc wybrać się w tereny nieco bardziej oddalone - chyba nie ma innego wyjścia.



 W Lipie zaskakuje nas pokaźna ilość sklepików spożywczo-przemysłowych plus jeden dyskont i piekarnia. Po zrobieniu zakupów ruszamy. Na mapie zaznaczone szlaki nie pokrywają się już niemal od początku z rzeczywistością, pozostaje zatem zaufać mapie i kompasowi.


Jednak początkowo cały czas poruszamy się szlakiem żółtym aż do granic Rezerwatu Łęka. Po drodze w wielu miejscach mijamy ślady łosi i mamy nadzieję na spotkanie, jednak nie jest to łatwe. Z drugiej strony - może łosie stoją gdzieś nieruchomo i po prostu zlewają się z tłem. Na pocieszenie pozostają nam wybiegające nagle z krzaków sarny. Jest ich całe mnóstwo. Niestety nie ma szans na zrobienie zdjęcia - takie widoki muszą zostać w pamięci.

W końcu docieramy do obecnie wyludnionej wsi Janiki.W październiku 1943 r. została ona całkowicie spalona przez Niemców w odwecie za pomoc udzieloną partyzantom. Lub też - jak podają inne źródła - był to odwet za straty poniesione przez Niemców podczas walk z partyzantami we wsi Kochany. W zabudowaniach spłonęły ciała uprzednio zamordowanych 14 mieszkańców. Znajduje się tu zbiorowa mogiła.
Kontynuujemy naszą wędrówkę i leśnymi drogami docieramy do przysiółka Kruszyna, w którym mieszka tylko kilkanaście osób. Wieś ta również została spacyfikowana przez hitlerowców - 29 września 1942 roku.  Obecnie znajduje się tu nowo otwarte gospodarstwo agroturystyczne oraz pasieka, w której koleżanka kupuje miód.




Do wioski można dostać się wyłącznie lasem, w większości pozarastanymi ścieżkami, o czym przekonujemy się, chcąc z Kruszyn podejść do szlaku czerwonego prowadzącego z powrotem do wsi Lipy.

Niechcący zakłócamy spokój bobrom, trafiając na ich królestwo. Uważnie patrzymy pod nogi, aby nie wpaść do jednej z licznych wypełnionych wodą dziur. W pewnym momencie coś ciężkiego pluska do wody w zaroślach, niestety nie udaje nam się zobaczyć autora plusku.
Po dojściu na szlak czerwony cały czas idziemy do Lipy. Trasę kończymy przy wieży ciśnień, w której mieści się pizzeria, zmęczeni upałem korzystamy więc z okazji i idziemy na zimne piwo.

Ciekawa historia wiąże się z ową wieżą ciśnień. Oto, jaką informację znalazłam w necie: Wieża wybudowana została w latach 50. na potrzeby Nasycalni Podkładów Kolejowych w Lipie. W trakcie prowadzenia prac ziemnych przy budowie wytrysnęła mineralna woda o przykrym zapachu w kolorze żółto-zielonym. Natychmiast zaczopowano stalowe rury, przez które woda ze związkami siarki tryskała z dużą siłą na zewnątrz. Jednak po kilkunastu latach woda pokonała wszystkie przeszkody i zaczęła znów się wylewać. Po zbadaniu wody wyszło na jaw, że są to wody siarczkowe oraz siarczanowo-chlorkowo-wodorowęglanowo-sodowo - wapienne, o składzie zbliżonym do tej w Busku-Zdroju, ale  "Ministerstwo  Zdrowia  i Opieki Społecznej w 1999 roku stwierdziło, że stan udokumentowania tych wód jest niedostateczny, nie ma bowiem zatwierdzenia zasobów w kat. B, w związku z tym nie mogą być uznane za lecznicze" (cytat za Wikipedią). Szkoda.
Powrót do Lublina tym razem pociągiem - czas powrotu dłuższy niż busem, bo 2 godziny, na skutek opóźnienia.




I jeszcze zapis naszej trasy:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz