3 paź 2020

Wczesna jesień w okolicach Wólki Kańskiej

Data: 3 października 2020
Trasa: Wólka Kańska - Zalesie Krasieńskie
Długość trasy: 17 km

Powtórka trasy z 29 lutego. Wtedy, dwa tygodnie po rajdzie, zamknięto nas w domach z powodu pandemii. Oby tym razem nie. Do Wólki dojechaliśmy pociągiem pełnym ludzi.

Jakie to piękne napisy można znaleźć w komunikacji publicznej. Dla korektora pensji nie było, co? Muszę się przyjrzeć, czy we wszystkich pociągach mamy okno bezpieCZŃstwa.



Trasa ta sama, ale jakże inna - ze względu na wczesnojesienne okoliczności przyrody.


Drzewa powoli wyzłacają się i czerwienieją.


W środku lasu jednak tej jesieni jeszcze nie widać.


Pamiętny dąb Gniewomir, który ma ponad 240 lat.


Robimy chwilkę postoju.





Wieś Leszczanka.


"Burzą się dróg wymiary porudziałym wiatrem
Staje się październik w kapocie podartej
Ścichają dni bezdrożne pogrążone w ciszy
Staje się październik w czapie nędznolisiej"






Kanał Wieprz - Krzna. Wybudowany w latach 1954 - 1961 jest najdłuższym kanałem melioracyjnym w Polsce. Jego wpływ na środowisko naturalne Polesia Lubelskiego jest bardzo szkodliwy. Wykopanie kanału spowodowało przesuszenie gruntów w pobliżu kanału, murszenie torfów, degradację i erozję gleb, zanik wielu naturalnych siedlisk zwierząt i roślin.



Bigos był zainteresowany końmi - z wzajemnością.







Grób nieznanego żołnierza z 1918 roku między wsią Nikodemówka a Elżbiecinem.



 To zwierzę wyjada w nocy zapasy z lodówki (turkuć podjadek).

Nazwa wsi Elżbiecin pochodzi od imienia Elżbiety Krasińskiej, córki Kazimierza Krasińskiego (oboźny wielki koronny), syna kasztelana zakroczymskiego Antoniego Krasińskiego herbu Ślepowron (1693 - 1762), oraz Anny Ossolińskiej, miecznikównej litewskiej, córki Aleksandra Macieja. Wieś ta należała do ich majątku. A sama Elżbieta, po wyjściu za Adama Jaraczewskiego, zapewne z nudów - rozpoczęła twórczość pisarską.


Wdrapujemy się na górkę.





Porządnie wieje - w górach halny, da się go wyczuć i tutaj. Po pięciu dniach deszczu i zimna trudno uwierzyć, że mamy 20 stopni.






Ognisko robimy w tym samym miejscu, co wtedy.

Placki ziemniaczane.

Pies jak zwykle sępi. Wie, że na rajdzie zawsze ktoś się złamie i mu da.


Urokliwe.

Miło się siedzi, ale trzeba zdążyć na pociąg.

Przecinamy pola w lekko już zmierzającym ku zachodowi słońcu.









Na dworcu w Zalesiu przypałętał się do nas kot. Bigos cały czas szczekał.

Tomek chyba chciał wziąć go do domu, ale opór domowników zdaje się był wielki.

W Lublinie jesteśmy przed 19. Długi, piękny, jesienny, wesoły dzień.
 

1 komentarz: