1 sie 2019

Mikulov, Valtice i Lednice

Data: 1 sierpnia 2019
Miasteczka: Mikulov, Valtice i Lednice

Trzeciego dnia naszego wyjazdu zdecydowaliśmy się na małe urocze miasteczka. Zaczęliśmy od Mikulova.
Siedmiotysięczny Mikulov jest bardzo ładnie położony, tu w zasadzie zaczyna się obszar Palavy. Są więc wzgórza, zbiorniki wodne i niesamowita pogoda, która od razu kojarzy się z Włochami.
W fasadzie budynku widnieje postać św. Jana Nepomucena
Samochód zostawiliśmy niemal przy wejściu na najwyższy w mieście – 363 m – Święty Pagórek (Svatý kopeček), więc tam skierowaliśmy najpierw swe kroki. Od razu ukazał nam się malowniczy widok dachów Mikulova.

Po drodze na kopeček mijamy kolejne stacje drogi krzyżowej.
Śpiący uczniowie w Ogrodzie Oliwnym
W XVII wieku wzniesienie wchodziło w skład majątku ołomunieckiego biskupa, kardynała Franciszka Dietrichsteina. Po epidemii dżumy, która nawiedziła w 1622 roku Mikulov i okolice, biskup zbudował na stokach Svatego Kopečka Drogę Krzyżową jako wotum.

Im wyżej jesteśmy, tym lepszy widok nam się odsłania.

Tu już prawie na szczycie, mnie się baaardzo podoba. Widać pięknie średniowieczne centrum (od 1952 roku uznane za obszar zabytkowy) i zamek.

Pasmo Palavy z charakterystycznymi wapiennymi skałkami
Na Świętym Pagórku znajduje się zespół czterech XVII-XVIII-wiecznych kaplic. To największa, św. Sebastiana, z wolno stojącą dzwonnicą.



Decydujemy się wrócić okrężną drogą.

Święty Pagórek jest rezerwatem przyrody, rośnie na nim wiele chronionych roślin o charakterze stepowym.

Kaplica Bożego Grobu
Wzgórze z oddali

I tak to właśnie na Morawach wygląda - wino po horyzont.

Już zaraz będziemy z powrotem na dole.


Bardzo fajny pomysł. Mikulove :)

Postanowiliśmy przejść się na górę zamkową (Zamecký vrch).

Barokowa Kolumna Świętej Trójcy z 1724 r. (projekt I. Langerlachlera)
Tak się jednak złożyło, że po drodze mieliśmy rynek i małą kawiarenkę z winem, więc sobie siedliśmy i mieliśmy taki oto widok. To, co widać za kolumną, to... grobowiec Dietrichsteinów. Mikulov był ich rodową siedzibą i właśnie im zawdzięczał swoją świetność. Pierwotnie był to kościół loretański pw. św. Anny, który spłonął w 1784 roku. W połowie XIX wieku ród Dietrichsteinów przebudował ruiny kościoła na grobowiec rodzinny. Obecnie znajduje się tu 45 trumien ze szczątkami członków rodu.




Dopiero potem poszliśmy na zamek.

Zamek/pałac był pierwotnie romańską warownią z XI-XII w., ale w obecnym kształcie wzniesiony został w 1719 roku.

Jesteśmy z psem, więc nie zwiedzamy wnętrz - zresztą, jak nie mieliśmy psa, też zwykle nie zwiedzaliśmy wnętrz... Po prostu nie lubimy.

W 1805 r. w mikulovskim pałacu przebywał Napoleon Bonaparte, który wybrał go na miejsce rozmów pokojowych po bitwie pod Austerlitz między Francją i Austrią.

Na dziedzińcu też jest sympatycznie.

Schodzimy z drugiej stronie zamku i mamy widok na inną część miasta i wzgórze z wieżyczką. To Kozi hradek, będący niegdyś częścią umocnień miasta. Dziś jest tu wieża widokowa.

A nas interesuje dawna żydowska część miasta. Społeczność żydowska w Mikulovie istniała od połowy XVI wieku, był to ważny ośrodek morawskich Żydów i siedziba morawskich rabinów. Po 1848 roku społeczność ta stała się odrębną jednostką z własnym burmistrzem i innymi organami administracyjnymi. W szczytowym okresie mieszkało w Mikulovie około 3500 Żydów, mieli w sumie dwanaście synagog i domów modlitwy. Poniżej na zdjęciu jedyna zachowana synagoga typu polskiego na Morawach, z połowy XVI wieku. Przebudowa w stylu barokowym po pożarze w 1719 r. nadała synagodze obecny wygląd. Z ciekawostek: w Mikulovie przez dwadzieścia lat pełnił swoje obowiązki jako drugi rabin regionu (w latach 1553-1573) sławny rabin Jehuda Löw ben Bekalel (1525-1609), któremu przypisuje się stworzenie praskiego golema.
Zdjęcie celowo przedstawia tylko górną część budynku, na dole wszystko zastawione samochodami.
Idąc w stronę cmentarza żydowskiego, w bocznej uliczce znajdujemy jeszcze mykwę - znajduje się ona w miejscu, gdzie w przeszłości był plac Łazienny /Lázeňské náměstí/. Żydowska łaźnia służyła do rytualnego oczyszczania ortodoksyjnych Żydów przed rozpoczęciem szabatu i świąt.

Bardzo ciekawe miejsce. Można zejść do piwnicy.


I docieramy wreszcie na kirkut, który jest jednym z największych cmentarzy żydowskich Moraw. Powstał w połowie XV wieku. Na obszarze 19 180 m² znajduje się (według różnych źródeł) od 2500 do 4000 nagrobków, z których najstarszy pochodzi z 1618 r. (za: Wikipedią)
Wszystkie zdjęcia na cmentarzu zrobił Ignac.



Cmentarz żydowski w Mikulovie ma duże znaczenie ze względu na swój wiek, wartość artystyczną oraz historyczną - jest tu pochowanych kilkunastu rabinów.








Inną drogą wracamy na rynek. Podziwiamy malownicze uliczki. Tutaj widać kawałek wieży na Kozim hradku.

Ten bogato malowany dom to dom U Rycerzy - zdobią go renesansowe malowidła - sceny rycerskie i biblijne.



Zmęczeni wybieramy jedną z przytulnych restauracji na obiad. W planach mamy jeszcze dwa miasteczka.

Kolejne to Valtice, od Mikulova oddalone o ok. 10 km. Polecił je nam znajomy, który wraz z żoną często odwiedza Czechy.

Zostawiamy samochód przy rynku, który powala nas wręcz swoim urokiem.
Piękny barokowy kościół parafialny Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny z XVII w. oraz ciekawy słup morowy z 1680
Rynek jest bardzo zadbany, a na trawniku wylegują się ludzie, kulturalnie popijając wino z kieliszków. Jaki to odmienny obrazek od tych, które widujemy czasem w Polsce...

Zlegliśmy i my.

Ratusz
Fontanna z 1816 r., dziewczyna z dzbankiem
Przez bramę wchodzimy na teren pałacu.

Niespodzianka! Nie możemy w pełni podziwiać jego fasady z powodu prac remontowych. Pałac z okresu renesansu został znacznie przebudowany w XVIII wieku w stylu barokowym (projekt włoskiego architekta Antona Martinelliego).

Valtice nazywane są stolicą wina. Rzeczywiście - podczas spaceru mijamy liczne winiarnie. Corocznie odbywa się tu bardzo prestiżowy konkurs wina połączony z degustacją winnego trunku.

Kolejny, ostatni tego dnia przystanek, to neogotycki pałac w Lednicach. Jest on częścią zabytkowego kompleksu lednicko-valtickiego, który w 1996 roku wszedł na listę skarbów światowego dziedzictwa UNESCO.

Na terenie dzisiejszego pałacu kiedyś stała twierdza, którą margrabia Przemysł podarował Lichtensteinom. Można wzmiankę o niej znaleźć w dokumencie z 1222 roku. W XVI wieku twierdzę przebudowano na renesansowy pałac, a w następnym stuleciu na rezydencję barokową. W XVIII wieku Jerzy Wingelmüller przebudował obiekt po raz ostatni, nadając mu styl nowogotycki.
W XIV wieku Liechtensteinowie kupili znajdujący się niedaleko pałac w Valticach, a z terenów otaczających obydwie rezydencje utworzyli park. W tym czasie na terenie pałacu zbudowano też oranżerię i minaret.
Po lewej widać piękną ażurową wieżę
Na teren parku bez problemu można wejść z psem, trzeba tylko uważać, by nie zanieczyścił pięknie utrzymanych trawników w najbliższym otoczeniu pałacu.




Oranżerię wybudowano w latach 1843 - 1845 według projektu architekta Jiříego Wingelmüllera

Im dalej od pałacu, tym więcej pojawia się "dzikiej" zieleni oraz malownicze stawy.

Koryto starej Dyji, chętni mogą przepłynąć się stateczkiem.

Znajduje się tu mauretański wodociąg (Maurska Vodarna), służący do nawadniania parku oraz jako budynek łaźni parowej, a jego funkcją było też zasilanie pałacu w energię płynącą z turbiny wodnej. Jest tu mała kawiarnia.

I największa jak dla mnie osobliwość - minaret, jedna z największych budowli tego rodzaju w krajach nieislamskich. Został zbudowany w stylu mauretańskim według projektu J. Hardmutha na przełomie XVIII i XIX wieku.
Legenda głosi, że książę Alois Joseph z Liechtensteinu chciał zbudować nowy kościół we wsi Lednice, ale konsystorz z Brna na to nie pozwolił. Dlatego książę rzekomo zbudował islamskie sanktuarium niejako na złość. Zapewne jednak było tak, że ​​książę chciał naśladować innych europejskich arystokratów, którzy budowali obiekty w stylu orientalnym w swoich parkach i ogrodach.

To właśnie stateczek, którym można podpłynąć np. do minaretu. Gdyby chcieć skorzystać z wszystkich atrakcji, trzeba by poświęcić na zwiedzanie cały dzień. My na Morawach jesteśmy tylko tydzień, więc wszystko mamy "w pigułce".




Postanawiamy odpocząć w ogrodach.


Piękne, wspaniale utrzymane miejsce.



Dawne stajnie
I tak spędziliśmy kolejny dzień na Morawach. Piękne miejsca, choć upał dawał się mocno we znaki.
Następnego dnia mieliśmy zaplanowane przeniesienie się do Narodowego Parku Podyji. Przy tej okazji pokażę zatem nasz pierwszy kemping, na którym spędziliśmy trzy pierwsze noce przy okazji zwiedzania terenu Palavy - Camp Palava - http://www.novemlyny.cz/



Nie mieliśmy rezerwacji noclegu, pojechaliśmy po prostu z namiotem, ale na miejscu okazało się, że zwolnił się dwuosobowy pokój. Na kempingu bowiem oprócz pola namiotowego i domków znajduje się niski podłużny budynek z pokojami właśnie.
Na miejscu jest restauracja, gdzie można zjeść proste dania obiadowe typu gulasz z knedlikami czy smażony ser z frytkami oraz wypić wino (miejscowe oczywiście) i piwo.

Atmosfera jest świetna, ludzie są mili i przyjaźni, można poczytać, posiedzieć, pogadać, zaplanować plan zwiedzania na następny dzień.
 Gorąco polecamy ten kemping.

5 komentarzy:

  1. Im bardziej się zagłębiałam w ten post, tym bardziej miałam wrażenie, że jesteście w Wiedniu. Albo Pradze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Wiednia mieliśmy przysłowiowy "rzut beretem", ale musielibyśmy przeznaczyć na to jeden dzień, a szkoda nam było rezygnować z planów na Morawach.

      Usuń
  2. Faaaaaaaaaajnie!
    Masa ciekawych miejsc. Normalnie jeszcze teraz ślinę przełykam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do opisania zostały mi jeszcze cztery dni, będzie co czytać i oglądać. Obiecuję.

      Usuń
    2. I taka odpowiedź mnie zadowala. Poczekam na kolejne odcinki relacji. I każdy dzień daj osobno, żeby się było czym spokojnie zachwycać.

      Usuń