Trasa: Łęczna - Ciechanki Łęczyńskie - Łęczna
Długość trasy: 13 km
Kolejny rajd "Niezależnych" i kolejny rajd z cyklu "Ruszaj się, bo zardzewiejesz". Tym razem pojechaliśmy do Łęcznej. W oczekiwaniu na drugą turę podróżujących busem z Lublina na ławeczce panie dyskutowały na tematy, którymi żyje ostatnio cała Polska.
A po przyjeździe wszystkich ruszyliśmy w trasę.
foto od Marioli |
Łęczna ma w herbie dzika, a oto legenda z tym związana: "Od wielu wieków, aż po wiek XIX, w bliskim sąsiedztwie Łęcznej były olbrzymie lasy, a w nich mnóstwo różnego zwierza: tury, jelenie, dziki a i drobnego nie brakowało. Plagą dla mieszkańców miasteczka były wilki. (...) Nie pomagały żadne sposoby - ani drewniane ogrodzenia domostw ani nawet warty nocne. Straty mieszkańców były duże. Kiedy wyczerpano wszystkie możliwe sposoby - użyto ostatniej szansy, jaką był ogień. Wzdłuż linii lasu od strony miasta rozpalono setki ognisk, zaś dorośli mężczyźni z pochodniami i bronią w ręku ruszyli w las. Czyniony hałas, strzały i ogień wypłoszyły wilki, ale ucierpiały na tym inne niewinne zwierzęta. Taka niemiła przygoda spotkała małego, pasiastego dziczka. Zraniony w nogę, przerażony, znalazł się na ulicach miasta. Bawiące się dzieci zauważyły go - natychmiast się nim zaopiekowały, zaniosły do znachora, który ranę opatrzył i odtąd mały, samotny dziczek stał się ich podopiecznym. (...) Pewnego razu, głęboką nocą, w zagrodzie, gdzie dzik miał schronienie - wybuchł pożar. Miasto spało głębokim snem. Dzik wypadł na podwórze - piszczał, kwiczał przeraźliwie - narobił takiego hałasu, że przebudził nie tylko swoich gospodarzy ale i mieszkańców sąsiednich domostw. Natychmiast zauważyli powód hałasu zwierzęcia - i pożar ugaszono. Odtąd dzik stał się bohaterem miasta". Źródło: Stefania Pawlak "Merkuriusz Łęczyński".
Dzik Teodor (ma imię po jednym z burmistrzów Łęcznej) |
foto od Marioli |
obowiązkowa grupówka |
foto od Krzysia |
Rzeka Świnka, dopływ Wieprza.
Pierwsza eksploatacja tego terenu rozpoczęła się ponad 4 tysiące lat p.n.e. Na wydmach w okolicy Łęcznej odkryto skorupy naczyń glinianych ludów kultury pomorskiej z IV-VI w p.n.e., duże cmentarzysko całopalne z lat 1100-400 p.n.e ludów kultury łużyckiej oraz groby jamowe z młodszego okresu rzymskiego II-IV w n.e. Nieźle, prawda? (info przysłała mi Ewa).
Wąchamy, oglądamy, podziwiamy rozkwitłą roślinność.
Nadal Świnka.
Po spacerze wzdłuż Świnki udaliśmy się do miejskiego parku.
Poniżej zabudowania folwarku na terenie zespołu dworsko-parkowego na Podzamczu. W XV wieku stał tu murowany zamek obronny, a wcześniej prawdopodobnie drewniany.
A my robimy krótki postój.
Folwark powstał w czasach świetności Łęcznej, kiedy to w XVII wieku odbywały się tu słynne Łęczyńskie Jarmarki, na które zjeżdżali kupcy z Wołynia, Podola i Ukrainy. Folwark rozwijał się przez dziesiątki lat, będąc własnością wielu znamienitych rodów: Tęczyńskich, Firlejów, Potockich, Noskowskich, Rzewuskich, Szeptyckich, Branickich i Sapiehów.
"Ukazała się nam zręczna na przemysły swoje Łęczna" - pisał w XVIII wieku poeta Ignacy Krasicki, wspominając wielkie jarmarki łęczyńskie. Targi te portretowali wybitni malarze: J.P. Norblin i J. Chełmoński. Miasto doczekało się także wzmianki w "Potopie" Henryka Sienkiewicza. Anusia Borzobohata-Krasieńska zwierza się Oleńce Billewiczównie z uczucia, którym zapałała do pana Babinicza. „- Inni jako dziady żebrali - mówiła zatem Anusia - a ten smok wolał na swoich Tatarów niż na mnie spoglądać, a zaś nie mówił inaczej, jak rozkazując: "Waćpanna wysiądź! waćpanna jedz! waćpanna pij!" Żeby przy tym był grubian, ale nie był; żeby nie był troskliwy, ale był! (...) A to już w Łęcznej mnie samą tak rozebrało, że strach”.
Z parku udajemy się ścieżką nad Wieprz.
Piękna rzeka, obecnie niski stan wody. Wszędzie jest susza.
Ujście Świnki do Wieprza, czyli Świnkoujście.
Teraz idziemy pod synagogę.
Synagoga w Łęcznej jest jedną z piękniejszych na Lubelszczyźnie i jedną z najstarszych. Powstała około 1655 roku.
Budynek Dużej Synagogi ma kształt prostokąta o wymiarach 9,5 m x 15 m. Mur ma grubość 1,3 m. Całość przykryta jest łamanym dachem krytym gontem.
Przypuszcza się, iż pierwsi Żydzi pojawili się w Łęcznej wkrótce po lokacji miasta, tj. ok. 1467 roku, jednakże najstarsze zachowane wzmianki o mieszkających tu osobach wyznania mojżeszowego pochodzą dopiero z 1501 roku.
W 1850 r. w mieście mieszkało 2803 mieszkańców, w tym 1752 Żydów. W pierwszej połowie XIX w. żydowska gmina wyznaniowa w Łęcznej była jednym z najprężniejszych ośrodków chasydyzmu w Królestwie Polskim. Znanym chasydem w Łęcznej był cadyk Szlomo Jehuda Leib Łęczner, uczeń Widzącego z Lublina.
W trakcie okupacji niemieckiej zginęło ok. 2,5 tys. łęczyńskich Żydów.
Podchodzimy do jednego z domów, by obejrzeć ślad po mezuzie. Był to zwitek pergaminu z naniesionymi dwoma fragmentami Tory, umieszczony w pojemniku wykonanym z drewna, metalu, kości lub szkła, albo w rurce, zawieszany na zewnętrznej prawej framudze drzwi. Zgodnie z tradycją pielęgnowaną w wielu żydowskich domach osoba przekraczająca drzwi wejściowe powinna dotknąć mezuzy dłonią (za Wikipedią).
Poniżej również ślady dawnej historii Łęcznej.
Fontanna na rynku.
Od średniowiecznych początków miasta głównym placem był rynek. W XVII i na początku XIX w. dla usprawnienia handlu bydłem powstały dodatkowe rynki: II i III. Obecnie nie pełnią funkcji placów targowych, ale wyróżniają Łęczną spośród innych polskich miast podobnej wielkości. Tak więc Łęczna ma aż trzy rynki!
foto od Krzysia |
Pod tym mostem na spływach zwykle robi się postój. Niejedno już widział.
A my idziemy sobie doliną Wieprza.
Wreszcie jest pięknie, wszystko kwitnie i pachnie.
Tędy pływała historia :D
Panie zadowolone z krajobrazu.
Za miesiąc to już chyba w ogóle tu wody nie będzie.
Na tym zakolu robimy przerwę.
foto od Krzysia |
A ten kolega w krótkim kajaku płynął sobie pod prąd. Mieliśmy to samo tempo. Podziwiam.
Czyż to nie piękny polski krajobraz?
Chyba tak, skoro wszyscy robią zdjęcia.
Znów dochodzimy do Wieprza.
A kolega jak płynął, tak płynie.
Most w Ciechankach Łęczyńskich. Tu kończyłam pierwszy spływ moim Heliosem.
Przełazimy przez drogę 829. I znów jesteśmy na łące.
A kolega płynie.
Ogniska szybko w tym roku nie zrobimy, jest bardzo sucho, duże zagrożenie pożarowe. Ale posiedzieć zawsze można.
Za lasem rajd trochę się przegrupowuje. Różnymi drogami docieramy do Łęcznej. Ja i Krzyś idziemy na deptak, by trochę pogadać przy piwie.
Bigos grzeczny w autobusie:
foto od Krzysia |
Legenda bardzo przyjemna, pejzaże również.
OdpowiedzUsuńMała analogia - u was Łęczna, u nas Łączna.
Trasa jak marzenie. Fajnie było poczytać. Pozdrowienia dla ekipy
OdpowiedzUsuń