3 sie 2023

Z Wartą warto

Data: 28 lipca - 3 sierpnia 2023
Trasa: Nerki - Dłusk
Rzeka: Warta
Długość trasy: 130 km

Kolejny rok minął, nadszedł czas na spływ urlopowy. Koledzy byli na Warcie dwa tygodnie wcześniej i jakoś wszystkim ta Warta przypasowała.

Razem z Włodkiem przyjechaliśmy do miejscowości Księże Młyny wczesnym popołudniem. Towarzyszył nam deszcz, a nawet wyładowania. Szukaliśmy miejsca na start, ale również na biwak, tymczasem w tym miejscu okazało się to problematyczne. Zajrzeliśmy nawet do ośrodka domków wypoczynkowych, czy ostatecznie nie moglibyśmy tam przenocować. Wszystko pozajmowane. I dobrze, bo pojechaliśmy do miejscowości Nerki, niedaleko za Jeziorskiem - znalazło się i zejście do wody, i miejsce na namioty pod lasem.
 

 Po rozbiciu namiotów dopadła nas kolejna ulewa i burza, które przeczekaliśmy w aucie. 

 

Potem musieliśmy przestawić namioty, bo teren mocno zmoczyło. Wkrótce też przyjechał Paweł i wszyscy dołączyliśmy do sympatycznej rodzinki wędkarzy, która spędzała tu weekend.

Piesek Edzio.


Sobota przywitała nas słoneczkiem. Ponieważ rozstawienie aut zabrałoby sporo czasu, Włodek dzwoni do Macieja, który oferuje nam pomoc logistyczną na koniec spływu. Dzięki temu  będziemy dziś mogli od razu zejść na wodę.

Ale najpierw jajecznica.

I podziwianie porannej rosy.



I już na wodzie. Początkowo mamy wrażenie, że woda nie płynie.


Niespodzianka. Kamienisty próg w Księżych Młynach. Po rozpoznaniu - do spłynięcia, jednak trochę wody wlewa się wszystkim do łódek.

Na poniższym zdjęciu zniszczenia, jakich dokonał tegoroczny pożar - spalone trawy i zbrązowiałe drzewa, smutny widok.

Woda jest ciepła, postanawiamy się wykąpać.

Tego dnia woda nie przysparza problemów, jest słońce, nie ma wiatru.

Dopływamy do Uniejowa.
Nie miałam pojęcia, że jest tu duży ośrodek pływacki, marina, baseny, plaża.

Weekend, a więc dużo ludzi. Razem z Pawłem idziemy dokupić napoje.

Przy okazji rzucamy okiem na miasteczko, które jest urokliwe.




Nie wiem, co wspólnego ma z Uniejowem Maria Skłodowska-Curie, ale ma tu swój pomnik.

I znów na wodzie.

Poniżej prom Ostrowsko.

Biwak rozbijamy na wysokości wsi Kozubów.

Troszkę ukrywamy się w krzakach, bo blisko do gospodarstw, ale za to mamy widok na rzekę.
foto od Pawła

W pobliżu kręcą się krowy. Znów omija nas burza, słychać grzmoty, ale bez większych fajerwerków.
Niedziela, znów wita nas słoneczko.


Krajobraz jest dość monotonny.
Nurt też jakoś nie pcha za mocno, ale sukcesywnie posuwamy się do przodu.



Z ptactwa mamy okazję podglądać łabędzie, kaczki, czaple siwe i białe, żurawie, sporo drapieżników, ale i wiele innych drobnych rzecznych ptaszków.
Przepływamy pod autostradą.





Na rozlewiskach trochę daje nam się we znaki wiatr.
Duże stada krów po obu stronach Warty, niski stan pozwala im się chłodzić w wodzie.




Most przed Kołem.



I Koło. Lądujemy w marinie i idziemy na drobne zakupy, kończy nam się pieczywo.
Zapominamy, że dziś niedziela, chleb możemy kupić jedynie w sklepie na Ż.

Marina nigdy nieukończona obecnie straszy niż zachęca swoim wyglądem.
Zimne napoje dla ochłody.
Ruszamy w dalszą drogę. Mijamy ruiny zamku w Kole.




Szukamy miejsca na biwak i nieoczekiwanie na mapie widzimy zaznaczone trzy plaże przed miejscowością Ochle. Pierwszą mijamy, przy drugiej zatrzymujemy się, a Paweł pokonuje jeszcze zakręt, by sprawdzić trzecią. Ostatecznie lądujemy na drugiej.
Zbiera się na deszcz, burze krążą wokół, jednak omijają nas, a deszcz też szybko przechodzi.



Jednak dzięki ładnemu światłu i chmurom mamy ładne widoki.
Można rozpalić ognisko.

Wypić i zjeść co nieco.




Piękny, złocisty wieczór.


A kiełbaski zgrilowane tak jak trzeba. Do tego słynna już sałatka Pawła.
Chyba mamy początek pełni.
Poniedziałek. Pogoda idzie ku gorszemu. Zaczyna się wiatr.
Ponieważ nie ma jak przenocować na dłuższym odcinku Konina - dobrze by było dziś przepłynąć to miasto.
Warunki nie sprzyjają. Wiatr ma głównie kierunek w twarz.

Prom Piersk.

Walczymy, wieje raz słabiej, raz mocniej, jednak praktycznie cały czas.



Odpoczynek przed miejscowością Żrekie.

No nie jest to lato moich marzeń.

Walczymy dalej. Na horyzoncie już Konin.


I wreszcie dopływamy do Mostu Warszawskiego.



Znów idziemy z Pawłem na rekonesans.

W 2009 r. koniński rynek (na placu Wolności) wzbogacił się o rzeźbę czarnego konia (lub konioczłowieka, jak jest inaczej nazywany). Wzbudzający początkowo kontrowersje, wkomponował się w architekturę placu. Pomnik ufundowała konińska firma Konimpex, która w ten sposób uczciła jubileusz swój oraz "Przeglądu Konińskiego".


Ratusz położony jest w starej części Konina na placu zwanym Małym Rynkiem u zbiegu ulic 3 Maja i Wiosny Ludów. To budynek o dwóch kondygnacjach wybudowany w stylu klasycystycznym, na planie trapezu, o rozczłonkowanej fasadzie za pomocą czterech kolumn toskańskich. Na nich znajduje się fronton w kształcie trójkąta z herbem Konina. Nad dachem budowli znajduje się niewielka wieża zegarowa z 1829 roku, na niej zegar z zamkniętego klasztoru cystersów w Lądzie.


Kościół św. Bartłomieja w Koninie
Z ciekawostek: W latach 1866-1872 przeprowadzono kapitalny remont kościoła, późniejsze prace miały miejsce jeszcze w latach 1900-1910. Brał w nich udział Eligiusz Niewiadomski (późniejszy zamachowiec i zabójca prezydenta RP Gabriela Narutowicza) który wykonał polichromię, a okna świątyni ozdobił secesyjnymi witrażami.
Postanawiamy wzmocnić morale, Paweł kupuje pizzę w pizzerni na nabrzeżu.

Okazuje się bardzo dobra, na chrupiącym cienkim cieśnie. Tutti Santi - polecamy.

Ruszamy, a miasto ciągnie się i ciągnie. Jak makaron.

Nocujemy jakiś kilometr za mostem UE. Trochę mamy dość walki z wiatrem.

Jest tu naprawdę niezłe miejsce na biwak i znów mamy widok na rzekę. Ponieważ wygłaszam na głos opinię, że trzeba być wariatem, żeby pływać w takich warunkach - Paweł nazywa mnie kurą domową.

Mogę być, czemu nie. Do kolacji mamy grzybki w occie mojej roboty, więc chyba zadatki mam.

A tego nie widzieli. Na prom czekają krowy.
Które przepływają na drugą stronę rzeki.

I tak oto kończy się trzeci dzień pływania.

Wtorek zaczął się paskudnie. Od rana padało i wiało, w deszczu zebraliśmy obozowisko i ruszyliśmy na wodę. Nawet nie było jak wyciągnąć aparatu.

Pierwszy przystanek - prom w Sławsku. Wychodzimy i tradycyjnie idziemy się przejść. Poniżej pałac.

I kościół.
W miejscowym Lewiatanie rarytasem okazuje się stoisko mięsno-nabiałowe, kupujemy na kolację białe kiełbaski i twarożek czosnkowy. Pod wiatą też mamy małe co nieco.

Trzeba się wzmacniać.



Ruszamy. Idzie opornie.
Pada, wieje i pada albo tylko wieje.

 

foto od Pawła

 Kiedy wpływamy do Nadwarciańskiego Parku Krajobrazowego pogoda lekko się poprawia. Dzisiejszy cel to według przewodnika po Warcie: dogodne miejsce na biwak na piaszczystej skarpie w Lądku. Trochę zajęło nam odszukanie tego miejsca.

Skarpa była, ale zarośnięta, bez możliwości wyjścia z wody. Tymczasem nadciągała wielka czarna chmura, a pierwszy z naszych gości - Damian - jechał już w naszym kierunku. Wreszcie Pawłowi udaje się znaleźć wyjście z wody w starorzeczu, akurat gdy pierwsze krople spadały na ziemię. W międyczasie dojechał do nas Damian, ulewę spędziliśmy w aucie, a morale tym razem podbudowały ciepłe pity przywiezione przez naszego gościa.


Pamiątkowe zdjęcie ze spotkania.


Robimy kolację, wspomniane już białe kiełbaski.

Na niebie szał/szoł chmur.
Są już z nami Mat i Strażowy, razem siedzimy przy ognisku i miło spędzamy czas na pogaduchach.
Mat częstuje własnym winnym wyrobem.

Na niebie trwa spektakl.






Temperatura spada, ostro dokładamy do ognia.

Środa. Wreszcie słońce! Nasi goście odjeżdżają, a my zbieramy się do drogi.
Ostatni dzień pływania, niestety znów dokucza nam wiatr.

Cieszymy się jednak słońcem.
Na horyzoncie Ląd.

Postanawiamy zrobić przerwę w  marinie, ta jest naprawdę z prawdziwego zdarzenia.
Są pomosty, pole namiotowe, restauracja... tylko ludzi jakoś nie ma.



W Lądzie z daleka przykuwa uwagę sylwetka kościoła pw. Najświętszej Maryi Panny i św. Mikołaja Biskupa. To świątynia barokowa, której budowa trwała blisko sto lat. Powstała na miejscu wcześniejszej budowli, która została rozebrana. Przy stawianiu kościoła pracowało wielu architektów. Prace rozpoczął Tomasz Poncino w 1651 r., później w latach 1681–89  Jerzy Catenazzi i Jan Koński realizowali projekt królewskiego architekta J. S. Belottiego. W okresie 1728–35 powstała nawa centralna wg Pompeo Ferrariego, której kopułę ozdobił polichromiami Jerzy Neunhertz. Kościół konsekrowano w 1743 r.



Piękne organy wykonał zakonnik Józef Koegler w 1743 r. Zostały one zniszczone w czasie I wojny światowej i odbudowane w pierwotnej formie w latach 1923–25.

Płyniemy dalej.

Wieś Ciążeń.

Mijamy pałac biskupi w Ciążeniu.





I nasza meta, przystań w Dłusku, kilometr przed Pyzdrami.

Ekipa dotrwała do końca wyznaczonego celu.


Na wieczór mamy luksus, czyli wiatę - to dobrze, bo nie będzie niespodzianką, jeśli napiszę, że zaczęło padać.




 Czwartek. Przyjeżdża Maciej, z którym również długo się nie widzieliśmy. Dzięki jego pomocy szybko możemy wrócić do Nerek, skąd zaczynaliśmy spływ.

Na zakończenie wstępujemy do baru w ośrodku wypoczynkowym w Księżych Młynach.

I czas się rozstać. Paweł zmierza do Krakowa, my do Siedlec. Kiedy znów na wodę? nieprędko, ale zobaczymy.

Dzięki za wspólne pływanie, towarzystwo, wzajemną pomoc, rozmowy i wiele innych okoliczności.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz