15 sie 2021

Sierpień kołysze już kłosy do snu

Data: 2 października 2021
Trasa: Sulów - Kraśnik
Długość trasy: 14 km

Pierwsze dłuższe przejście po kontuzji. Miał być lekki rozruch, wyszło jak zwykle, lepiej nie będę pisać. Noga wytrzymała, ale różowo nie jest. Byle do przodu, w końcu przecież musi zaskoczyć… Z dwoma Marysiami przeszłyśmy od Sulowa do Kraśnika. Mocnym akcentem były źródła Bystrzycy, które pięknie parowały po nocnych opadach. A poza tym cóż, sierpniowe pola, sierpniowy las, jesień czuć już wszędzie, choć słońce jeszcze wysoko. Jak w sierpniowym bluesie Adama Ziemianina „Sierpień kołysze już kłosy do snu / Lato umiera z braku cienia / Dobrze że wiatr ma liście w garści / I czasem szeptem w liściach śpiewa”. A w Kraśniku miałyśmy przyjemność poznać mistera Kraśnika 2017 - Bąbla (przedostatnie zdjęcie). I jego przemiłego właściciela.


Do Sulowa dojechałyśmy z Lublina pociągiem. Najstarsze wzmianki o istnieniu Sulowa pochodzą z roku 1277, kiedy to został on nadany cystersom z Koprzywnicy przez Awdańca, Piotra z Samborca.



Początkowo idziemy ścieżką przy torach. Po opadach ścieżka okazała się troszkę błotnista.

Skręcamy w lewo w drogę asfaltową, którą będziemy iść ok. 2,2 km.
W upale trochę się nam ta droga dłuży, ale możemy podziwiać sierpniowe pola.
Na rozstajach dróg oczywiście krzyż.
Myślałyśmy, że trudniej będzie odnaleźć źródła Bystrzycy, ale są dobrze oznaczone, musimy zejść z drogi w prawo.

W porannym słońcu, po opadach, woda pięknie paruje, tworząc bajkowy klimat.



Tutaj woda jest bardzo czysta i przejrzysta.



Żal stąd odchodzić, ale mamy jeszcze sporo drogi przed sobą.

Tu już znacznie szersza Bystrzyca,
Tym razem skręcamy w lewo.
Mijamy ostatnie gospodarstwa i rudego kotka.

Opuszczamy Sulów.
Teraz idziemy pięknie zacienioną drogą, mijając lokalny cmentarz.

Przy brzózkach postanawiamy zjeść drugie śniadanie.

Wychodzimy na zalane słońcem pola.
Gdzie naszym oczom ukazuje się młyn.

Marysia chowa się w cieniu.


Upał daje się we znaki.




Skręcamy w stronę lasu.

Mijamy grzybiarzy.

Piękna, stara, ale zniszczona (choć zamieszkała) chata na skraju lasu.





Cały czas idziemy skrajem lasu, choć druga Marysia buszuje w lesie w poszukiwaniu grzybów.

Wchodzimy w las, robi się trochę ponuro.
Teraz już prosto do dworca PKP w Kraśniku.

Tu musimy poczekać na pociąg, a czas umila nam opowieściami właściciel wspomnianego we wstępie mistera Kraśnika.
Z ławeczki mamy widok na Pomnik Kolejarzy (pomordowanych przez Hitlerowców).

Piękna trasa, piękny dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz