24 maj 2021

Wisłą od Annopola do Puław (czasem słońce, czasem deszcz)

Data: 22-23 maja 2021
Trasa: Annopol - Puławy
Rzeka: Wisła
Długość trasy: 72 km

W życiu tak jest, że czasem słońce, czasem deszcz. Zaplanowaliśmy spływ od Sandomierza, gdzie oczy poniosą, ale ostatecznie w Sandomierzu w piątek rano wystartowali Włodek, Łysy i Jacek. Ja dołączyłam dopiero w sobotę rano. Zwodowałam się ok. kilometr za mostem w Annopolu, mając za zadanie znaleźć po lewej stronie wysepkę, na której biwakowali koledzy.

No i są. Malownicze kolory łódek widać było już z daleka. Nie można było nie zauważyć.

Za mną ogrom Wisły.

foto Łysy

 Odtąd płyniemy już razem. Wisła ma ponad 4,5 metra, ale poprzedniego dnia miała powyżej 5 metrów i niosła wspaniale, jak mi opowiedziano. Teraz już znacznie wolniej.

Od czasu do czasu w powietrze wzbijają się łabędzie.

Kilometry mijają nie wiadomo kiedy.

Na brzegach w ogromie zieleni można dostrzec tu i ówdzie małe domki.

Robimy sobie odpoczynek na wyspie. Ta chyba należy do bobrów.


Piaseczek zachęca do wylegiwania się. I oczywiście małego co nieco.

foto Łysy

 Włodek patrzy na kilometraż, ale to nie ma znaczenia. Dopłyniemy gdzie dopłyniemy.




Po przerwie - ruszamy.


Przepływamy obok kamieniołomu, obecnie już nieczynnego, Kaliszany. To niezwykle malownicze miejsce nad Wisłą, z którego rozciąga się ładny widok na dolinę rzeki.
Z dołu też robi fajne wrażenie.




A tu już pałacyk-restauracja w Piotrawinie.
W tle widać sanktuarium św. Stanisława, czyli najstarszą parafię w diecezji lubelskiej.

foto Łysy

Powoli na horyzoncie zaczyna majaczyć most w Kamieniu.
To most drogowy na 333 kilometrze Wisły w ciągu drogi wojewódzkiej pomiędzy miejscowościami Kamień w województwie lubelskim i Solec nad Wisłą w województwie mazowieckim. Most łączy Lubelszczyznę z Mazowszem i Świętokrzyskiem. Został oddany do użytku w październiku 2015 r. Płynęłam tędy w 2012 r, kiedy jeszcze był w fazie budowy.
Ciekawostka. Poprzedni most w tym miejscu był oddany do użytku 5 lipca 1939 roku, jako jeden z 8 półstałych mostów operacyjnych wybudowanych na zlecenie Ministerstwa Spraw Wojskowych przez Ministerstwo Komunikacji. Miał 1096 m długości, składał się z czterech przęseł żeglownych zbudowanych z blachownic o długości 34 m oraz 60 przęseł ze stalowych dwuteowych belek o długości 16 m. Na tej konstrukcji spoczywały belki poprzeczne i drewniany pomost. Most był dwukierunkowy - jezdnia miała 6 m szerokości, chodniki po 0,5 m. Od 4 września 1939 roku most wchodził w skład południowego odcinka obronnego. W wyniku walk prowadzonych z Niemcami na zachodnim przedmościu, został wysadzony 11 września 1939 roku przez wycofujące się Wojsko Polskie. Odbudowę mostu planowano od zakończenia II wojny światowej, co udało się dopiero teraz...

Gonią nas chmury. Zaczynam słyszeć spiskowe teorie co do mojej osoby. Podobno zaczyna padać, gdy się pojawiam. Zarządzam postój w miejscowości Kłudzie, gdzie kiedyś była przeprawa promowa. Zanim dopłyniemy do brzegu, musimy zmierzyć się z silnym nurtem pchającym nas na betonowe płyty ułożone w poprzek rzeki (pozostałości po moście wojskowym).
Udaje się.


Przy rzece znajduje się tablica ukazująca skalę powodzi w 2010 r. Okoliczne wsie bardzo wówczas ucierpiały, zwłaszcza Wilków koło Kazimierza Dolnego.



Zerkam do pobliskiego ogródka, chyba mieszka tu jakiś ludowy twórca.

foto Łysy
Zaczyna lać. Na szczęście możemy to przeczekać pod wiatą. Początkowo mamy towarzystwo miejscowych piwożłopów, ale wkrótce nas opuszczają.
Coś do herbatki na rozgrzanie.

Leje i leje. Ale prognozy są w miarę optymistyczne - czeka nas co najmniej dwie godziny bez deszczu, trzeba zatem zewrzeć szeregi i ruszać w drogę.

foto Łysy

 Prognozy się sprawdzają, ulewa zmienia się w kropienie, a to w mżawkę, potem opad ustępuje. Można cieszyć się pięknym spokojem wody.


Mijamy ptasią wyspę. Odgłosy tutejszych mew będziemy słyszeć przez pół nocy.
Choć można by jeszcze z godzinę płynąć, decydujemy się znaleźć miejsce na biwak. W pobliżu Kazimierza może być sporo ludzi, których należy unikać, poza tym, kończy się okno pogodowe. Wypatrzyłam ładny brzeg po lewej stronie. Łysy wysiada i idzie sprawdzić. Zostajemy.
Rozstawiamy namioty, jest czas na krótki spacerek.

Przyroda nie może narzekać na brak wody.

Wieczór robi się ciepły i złoty.

Można zająć się rozpalaniem ogniska.


nowy fotel Łysego, pełny luksus

Ale chmury krążą złowrogo nad głowami.





Kiełbaski wstawione na ruszt, a tymczasem zaczyna kropić. Coraz mocniej.

Trzeba się będzie schować do "świetlicy" w namiocie Włodka.

foto Łysy

Humory dopisują, śmiania, że brzuchy bolą. Po ustaniu deszczu można wrócić do ogniska.
Aż w końcu dobranoc. W nocy słyszę krążącego zwierza. Po "szczekaniu" rozpoznaję lisa i decyduję się wyjść z namiotu. Lis ucieka, pozostawiając charakterystyczny zapach. Chyba niczego u nas ciekawego nie znalazł. Jest 3 nocy, zaczynają hałasować ptaki.

Niedzielny poranek zaczyna się po 6 krakaniem wrony. I zalewa nas słońce. Woda szybko opada.

Nie spieszy nam się. Nie mamy napiętego planu.


Po śniadaniu ruszamy. Na wodzie jest dość gorąco. Mijamy zamek w Janowcu.
I młyn w Mięćmierzu.

Oraz Skarpę Dobrską, która również oferuje ładny punkt widokowy na Wisłę.
Blisko Kazimierz, bo pojawia się stateczek. Celyna!
Robi nam małe fale.
I widać Kazimierz Dolny. Dziś niedziela, na pewno jest sporo ludzi.


foto Łysy
Gdy tylko pojawiamy się przy brzegu, podjeżdża do nas na rowerze kapitan portu... Decydujemy się tu zatrzymać. Opłata za postój - 1 zł za godzinę od kajaka. Wyrzucenie śmieci do portowego kosza - mały worek 3 zł, duży - 6 zł. Toaleta - 2 zł. Płacimy za postój, resztę załatwimy we własnym zakresie. I ruszamy "w miasto".

Majowa niedziela - masa ludzi, masa. idziemy po koguty do piekarni i spadamy z okolic rynku.


Panowie wyglądają jak amerykańscy twardziele na wycieczce w latach 70.






Włodek przyznaje się, że jeszcze nigdy nie jadł kebaba. My zaś z Łysym rozpoczęliśmy po Omulwi nową świecką tradycję - na spływie kebab obowiązkowy. A w Kazimierzu podobno najlepsze są przy pekaesie u Turka.

No i jeszcze na piweczko.
Wracamy na przystań.
I w drogę.

Mijamy charakterystyczne widoki Kazimierza.

Znów pojawiają się ciemne chmury. Decydujemy się dopłynąć do Puław i tam zakończyć spływ.





Most przed Puławami.


I Puławy.
Dopływamy do brzegu zaraz za portem przy restauracji Tawerna (mają dobre placki ziemniaczane, ale to wiem z innej okazji). Oczywiście zaczyna lać!!!

Pamiątkowe foto, pakowanie bagaży w strugach deszczu i kierunek na Józefów nad Wisłą, gdzie się rozstajemy.

Wisła przeurocza, tafla wody nieskalana, nurt szybki, wiatr w plecy. Dwa dni na wodzie, choć miały być trzy. Czasem tak bywa. W takich chwilach pomaga niepamięci cu u u u ud. Jeszcze tu wrócę. Wrócimy?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz