5 lip 2020

Leniwce na Liwcu

Data: 3 - 5 lipca 2020
Trasa: Liw - Kamieńczyk
Rzeka: Liwiec, Bug
Długość trasy: 63 km

Jakiś czas temu napisałam do Włodka, że chcę płynąć Liwiec. Ale po Wieprzu, szczerze mówiąc, miałam zamiar odpuścić temat. Na szczęście Włodek nie zapomniał o propozycji. I w ten oto sposób w piękny pierwszy piątek lipca spotkaliśmy się w Siedlcach. Pływanie zaczęliśmy przy zamku w Liwie - Włodek z Dzidką, Romek i ja. Pomimo tego, że rano trwała duża ulewa, chwilę przed wypłynięciem zrobiła się bajkowa pogoda. Zaczęliśmy więc od kąpieli.


Twierdzę w Liwie zwiedziłam dwa lata temu.



Początkowy odcinek przed zaporą w Węgrowie to raczej woda ze słabym nurtem, ale i tak płynęło się doskonale.






Do ujścia 60 km.

Zapora w Węgrowie, trzeba przenieść kajaki i to przez ulicę. Wyjście po prawej stronie.

Pomagamy sobie, jak zwykle w takich okolicznościach.




Płyniemy dalej, poziom wody jak na Liwiec jest niesamowity, dodatkowo za zaporą nurt rwie.



Po trzech kilometrach dopływamy do dwusektorowego jazu, za nim trzyczęściowy próg. Kajaki przenosimy lewą stroną.




Trochę się chmurzy, ale to akurat dobrze - wcześniej słońce grzało niemiłosiernie. Nawet nieco nas leciutko pokropiło deszczem.

Przeszkoda w wodzie, zwalone drzewo. Pokonujemy je, nie wychodząc na brzeg.





Jaki jest koń - każdy widzi.

Most w Paplinie, za mostem chcemy znaleźć miejsce na biwak.

Ale zanim to nastąpi - czeka nas jeszcze jedna zwałka, tym razem większa.


Po lewej stronie wypatrzyliśmy miłą łąkę.

Niespodzianka. pisze do mnie Saszet. W sobotę przyjedzie do nas na rowerze na biwak.

Kolacja niespieszna, a potem...

nietypowe ognisko w pniu.

Romek prezentuje proces odpalania.




Wieczór był wyjątkowo ładny i jasny - dzień przed pełnią księżyca.



Właściwie gdzieś do 23 nie było całkiem ciemno.



Poranek znów rozpieścił nas słońcem.


Może nieco za bardzo, dlatego choć wcale nam się nie spieszyło, po 9 zeszliśmy na wodę. I do wody.



Liwiec zachwycił nas malowniczością. Przy tej pogodzie i przy tym stanie wody pływanie należało do bardzo przyjemnych.







Ostatnia przenoska na spływie w Kalinowcu. Wyjście po lewej stronie. Przenoska niezbyt długa i niezbyt uciążliwa.




Ten odcinek również jest bardzo ładny. Właściwie im bliżej Bugu - tym ładniej.



Korzystamy z dobrej pogody i ciepłej wody. Robimy przerwy na kąpiele. W tym właśnie miejscu dostaję smsa od Macieja, który wraz z Damianem i nowym kolegą z forum pokonują północny kanał Obry. I chyba doskwiera im stojąca woda.


Odwzajemniam się smsem ze zdjęciem naszej sielanki w wodzie.










Pięknie i zielono.





Tajemnicze drzwi.

Kładeczka.






Częste pasażerki na gapę.





Most w Łochowie. Za mostem będziemy szukać miejsca na biwak.

I znajdujemy takie jakieś 200 metrów za mostem po prawej stronie. Jest wczesne popołudnie. Ale miejsce tak ładne, że postanawiamy zostać. Rozbijam sobie namiot z widokiem na rzekę.


Jakie wspaniały miniurlop. Nic nie trzeba robić.

Wysyłam Saszetowi pinezkę z lokalizacją.


I Saszet dość szybko nas znajduje.

Wieczorem dopływa do nas jeszcze Wilk, który tego dnia zaczął przy zaporze w Węgrowie, więc żeby nas dogonić, musiał pokonać ponad 40 km.

Wieczór upłynął w miłej atmosferze, a niedziela przywitała nas znów słońcem.

Podczas gdy my szykowaliśmy się do startu - Wilk otwierał dopiero drugie oko.

Ta foteczka została zrobiona specjalnie dla Macieja, który w ten właśnie sposób najczęściej wypoczywa podczas naszego spływu na Bugu.

Żegnamy się z Saszetem i płyniemy.

Odcinek chyba najładniejszy, ale też i najbardziej zatłoczony przez komercyjne spływy - postanowiłam nie uwieczniać tego na zdjęciach....






Odpoczynek. Tutaj jeden z kajaków ze spływu komercyjnego staranował Włodka. Inny z kolei uderzył w zaparkowaną kanadyjkę.



Przykładowa plaża. Mijaliśmy ich kilkanaście - na wszystkich głębiły się tłumy ludzi. Dystans społeczny? Wolne żarty.



Przed nami Bug.



I koniec spływu. kamieńczyk przy dawnej przeprawie promowej. Robimy pamiątkowe foto.

A potem następne, bo właśnie tu dopływa do nas dopiero Wilk.
W Siedlcach Włodek zawozi mnie na pociąg, który niestety opóźniony - dowiózł mnie do Lublina dopiero grubo po 21 wieczorem.
Dzięki wszystkim za niezwykle miło spędzony czas, Włodkowi gorąco za pomoc w logistyce, a Dzidce za pyszne kanapki przed drogą. Do zobaczenia na Bugu.

4 komentarze:

  1. Oj też bym się na taki spływ wybrał...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czesc.
    Sorry ze w komentarzy pod postem, ale nie mam maila. Wiesz moze co sie stalo z FW? Wyswietla mi sie komunikat "przerwa techniczna".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trwa awaria i próba przywrócenia kopii. Czekajcie cierpliwie i trzymajcie kciuki, pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Cięszę się że trochę byłem z Wami😏

    OdpowiedzUsuń