11 maj 2019

Przez żółcie i zielenie do Gródka

Data: 11 maja 2019
Trasa: Parczew - Gródek
Długość trasy: 19 km

Tym razem pojechaliśmy pociągiem do Parczewa. Rajdy pociągowe są dla mnie dobrym wyjściem, bo mogę zabrać psa i nie bać się o transport. Zanim ruszyliśmy na zaplanowaną trasę, odwiedziliśmy piekarnię, do której zawsze wstępujemy, będąc w Parczewie. Nie wiem czemu nie zrobiłam tam zdjęcia.

Na Lubelszczyźnie zaczęły się opryski zwalczające plagę chrabąszczy w lasach. Do lasów objętych opryskami wstęp jest zabroniony, więc trochę się obawialiśmy. Ale Krzysiek P. zadzwonił do nadleśnictwa lasów parczewskich i zapewniono nas, że akurat tutaj opryski zaczynają się w niedzielę. Dodatkowo poproszono nas o sprawdzenie szlaku - jaki jest stan jego namalowania.

Otóż jeśli chodzi o szlak zielony, to nigdzie go już nie widać. W Parczewie został wyparty przez zabudowę i nowe ogrodzenia. Dopiero na znanym nam drzewie przy kapliczce pojawił się po raz pierwszy, czyli jakieś 4 km od miasteczka.

Zachmurzenie jest duże, ale zaczynamy odczuwać duchotę i gorąco.

Jak zwykle robimy tu postój.




W kapliczce daje się zauważyć pewien nadmiar figurek i obrazków.

Niektóre są chyba zostawione na zmianę dekoracji.

Idziemy. Gorąc się zwiększa.

Podobnie jak ilość rzepaku. Na zdjęciu jestem z psem, choć on się ukrył nieco lepiej.

Zauważyłam, że z roku na rok zaczyna przybywać rzepaku w krajobrazie polskim.



To dopiero drugi znaczek szlaku.


Tak więc stan szlaku zdecydowania poniżej wszelkich norm.

Na obrzeżach lasu nieco nakurzyliśmy.

Znów stałe miejsce naszego postoju.


Po drugim śniadaniu ruszamy dalej. Praca przy wycince trwa i są ostrzeżenia, ale robotnicy pozwalają przejść naszej grupie.

Smutny widok.

Docieramy do trzeciego stałego punktu naszych wędrówek w tej okolicy. Wiata przy ścieżce edukacyjnej Jezioro Obradowskie.

Część grupy idzie nad jezioro, część rozpala ognisko. Po powrocie grupy zaczynamy pracę nad plackami ziemniaczanymi. W międzyczasie nadciąga ulewa i burza, a pod wiatę przyjeżdżają rowerzyści z Lublina.

foto od Krzysia


Tu trochę widać jak pada:


A tu już widać placki :)

Psa zostawiam pod opieką mojego sąsiada Bartka (który wybrał się z nami po raz pierwszy) i idę z Krzyśkiem nad jezioro.

Jezioro Obradowskie to torfowiskowy rezerwat przyrody. Zwiedza się go na kładkach.

Największymi atrakcjami są tu rzadkie, objęte ochroną gatunki roślin, m.in.: brzoza niska, wierzba lapońska, widłak jałowcowaty, widłak goździsty, kukułka krwista i szerokolistna, kruszczyk błotny, podkolan biały, bagnica torfowa, turzyca bagienna i strunowa.




Otóż i jezioro. Podziwia się je z pływającego pomostu.




Znów spotykamy rowerzystów.


Nie ma psa, to nie ma kto zrobić zdjęcia.




Wracamy do kładki, kończymy placki i ruszamy. Jedyny pociąg powrotny jest po godzinie 16, musimy na niego zdążyć.

Jakaś klątwa ciąży nad tą trasą, bo odkąd pamiętam, zawsze niemal biegniemy na pociąg do Gródka.

Przynajmniej przez bardzo urokliwe tereny.



We wsi odganiamy od Bigosa liczne Burki.
foto od Krzysia

Kapliczka św. Kajetana na szlaku Doliny Tyśmienicy.
I poniżej Tyśmienica.


Co i raz dopadają nas opady deszczu.

A my pędzimy. Pociąg nie zaczeka.

Kapliczka z 1927 roku.


Punk apteczny. Widać już tory.


No i jest, stacja Gródek. 15 minut przed pociągiem. I dokładnie w te 15 minut spadła niewyobrażalna wprost ilość deszczu, przez co do pociągu wlaliśmy się wraz z falą tsunami.

Zacna wycieczka.

3 komentarze:

  1. Burek bardzo "bigosopodobny".
    A w Kazimierzu padało akurat wtedy, kiedy piłam kawkę "U Dziwisza".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię ciasta U Dziwisza. Zresztą w ogóle mamy tam dobre wspomnienia.

      Usuń
  2. Zacna... Ale te placki ziemniaczane na szlaku to już szczyt sybarytyzmu! Myślałem że anine ciacha na szlamu to już szczyt, a tu proszę... ;)

    OdpowiedzUsuń