Trasa: Lipa - Janiki - Kruszyna - Lipa
Długość trasy: 20 km
Na pomysł wyjazdu do Lipy wpadł Krzysiek, który jako pasjonat kolejnictwa chciał sfotografować stację PKP w Lipie. Stacja ta ma być za dwa miesiące rozebrana. Z czeluści pamięci (i z wpisów na blogu) wygrzebałam fakt, że w okolicach Lipy chodziliśmy już w czerwcu 2014 r.
Zdjęcie z wtedy:
Najwyższy zatem czas znów tam powrócić.
Lipa znajduje się w powiecie stalowowolskim, to prawie 100 km od Lublina, sensowne wydawało się zatem pojechanie własnymi samochodami. Choć wydawało się, że chętnych nie będzie dużo, ostatecznie przed godziną 9 rano koło dworca PKP w Lipie stawiło się 14 osób i 1 pies.
Po lekkim opóźnieniu (14 osób lubi rozłazić się w różnych kierunkach, a to sklep, a to piekarnia, a to plecak w aucie), ruszyliśmy w kierunku szlaku żółtego.
Prognozy na weekend obiecywały słońce i niemal letnią temperaturę. Hm.
Póki co krajobraz mieliśmy raczej mleczny.
Szlak żółty miejscami już wytarty i niepoprawiany od lat, trzeba więc było wytężać wzrok.
Ale droga wyraźna i wygodna.
Jesienią musi tu być naprawdę pięknie.
Mgła dodaje tajemniczości i tworzy niezwykły nastrój.
Przerwa śniadaniowa. Krzysiek wyciąga breżniewkę i gotujemy kawę.
Pies najwyraźniej nie jest jej amatorem.
Nie wiem, co to za roślinka.
Krzysiek porównuje mapę, gps i stan faktyczny ścieżek i szlaku.
Powoli, powoli z mgły wyłaniają się promienie słońca. Wszystkim udziela się wiosenny nastrój.
By dotrzeć do jednego z obowiązkowych punktów dzisiejszej trasy, musimy najpierw przedostać się przez bagna. Tędy idzie szlak, ale latem właściwie nie ma tu wody.
Każdy radzi sobie, jak potrafi. Trzeba uważać, kłody są bardzo śliskie.
Tylko Bigos idzie pewnie i w duchu śmieje się z ludzi.
Bardzo fajna przygoda.
Docieramy do zbiorowej mogiły mieszkańców wsi Janiki. 22 października 1943 żandarmeria niemiecka spacyfikowała wioskę w odwecie za straty poniesione przez Niemców podczas walk z partyzantami we wsi Kochany. W trakcie pacyfikacji zamordowanych zostało 15 osób - także malutkie dzieci (najmłodsze miało dwa lata) i osoby starsze. Wieś została całkowicie spalona.
Idziemy dalej.
Mijamy ogrodzony teren, będący własnością koła łowieckiego „Głuszec”. Są tu ławeczki, wiata i rzeźbiona w drewnie kapliczka ze świętym Hubertem. Jednak nie zamierzamy się tu zatrzymywać.
Pięć lat temu Basia miała tu foto z tabliczką, więc i tym razem ma.
Robimy kolejną przerwę, miło posiedzieć w słońcu.
Ta droga to ślad po leśnej kolejce wąskotorowej Lipa - Biłgoraj. Kolejka ta istniała w latach 1941 – 1984 i służyła głównie do przewozu drewna. Można o niej poczytać tu: http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/31283,lipa-lesna-kolejka-waskotorowa-lipa---bilgoraj.html
Wydaje mi się, że droga przygotowywana jest pod położenie asfaltu.
Kolejne miejsce pamięci, tym razem we wsi Kruszyna. Pacyfikacja Kruszyny nastąpiła w godzinach popołudniowych 29 września 1942 roku. Niemcy otoczyli niewielką wieś liczącą zaledwie dziewięć zagród i czterdziestu jeden mieszkańców. Wypędzili całą ludność z domostw i zgromadzili w jednym miejscu. Spośród zgromadzonych ludzi żandarmi wybrali dziewięciu mężczyzn, których na miejscu rozstrzelali. Część ludności zdołała przed pacyfikacją zbiec do lasu i uratować życie. Po egzekucji żandarmi spalili wieś.
Zabudowania wsi Kruszyny, gdzie obecnie m.in. znajduje się agroturystyka.
Droga leśna kończy się, a zaczyna asfalt.
Przed wsią Goliszowiec decydujemy się zrobić ognisko.
Wreszcie pogoda robi się wiosenna, można nawet ściągnąć kurtki.
Bigos chętnie przyjmuje dary w postaci kiełbasek.
A dla reszty jest jajecznica z ogniska :)
Pod nogami mamy nawet dywan.
Pąki wyraźnie już zwiastują wiosnę.
Trochę zmarudziliśmy przy ognisku, trzeba wydłużyć krok.
Po pacyfikacji Kruszyny następnego dnia, 30 września, Niemcy spacyfikowali pobliski Goliszowiec. Oddział SS otoczył kordonem wieś licząca czterdzieści gospodarstw. Część mieszkańców jeszcze przed rozpoczęciem akcji zdołała schronić się w pobliskim lesie. Niemcy nie mieli litości, wszystkich, którzy zostali we wsi, zabijali w obrębie gospodarstw albo w czasie ucieczki. Uratowała się tylko czternastoletnia Stanisława Rusinek. Po wymordowaniu mieszkańców wieś została spalona.
Nie minęło nawet sto lat od tych wydarzeń, czy w naszej pamięci przetrwają tragiczne losy mieszkańców tych miejsc?
Idziemy szlakiem fioletowym. Pierwszy raz widzę taki kolor szlaku, ale nawet na mapie jest zaznaczony jako fioletowy.
Jakiś ciek bez nazwy, ale ładny, zwłaszcza o tej porze dnia.
Miejscami roztopy uniemożliwiają przejście, staramy się obchodzić tam, gdzie się da.
Ale nie wszędzie się da. Rezygnujemy z przedzierania się, zwłaszcza że zapada zmrok.
Skręcamy w znany nam już żółty szlak, który najkrótszą drogą prowadzi nas na skraj lasu. Ostatni odcinek pokonujemy wzdłuż torów.
Tu wyszlibyśmy szlakiem fioletowym.
Zniszczony budynek dworca w Lipie.
O 17.30 wyjeżdżamy z Lipy. Przed Lublinem wjeżdżamy w gęstą mgłę, która ogranicza widoczność na poniżej 100 metrów. Trochę straszno.
Zapis trasy:
I znów wiele wspólnego w historii naszych regionów. Tragedia spacyfikowanych wsi ciągle pamiętana i taka niesprawiedliwa.
OdpowiedzUsuńA i stacyjki kolejowe u nas też znikają rozebrane.
Powoli idzie wiosna, a ja myślę, kiedy was odwiedzić :)
UsuńCzekam w gotowości.
UsuńPiękna wędrówka po miejscach tragicznej i strasznej historii.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla ekipy.
Tak, myślę, że jeszcze tam wrócimy. Również podrawiam.
UsuńDzień dobry! Czy można do Was dołączyć, gdzie są informacje o organizowanych wyprawach? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDzień dobry, można do nas dołączyć, podaję linka do listy rajdów "dla wszystkich": https://pttkniezalezni.blogspot.com/2019/01/kalendarz-imprez-na-i-porocze-2019.html?m=1
UsuńAby uczestniczyć w innych wyjazdach, trzeba najpierw pokazać się w naszym klubie. Klub Turystyki Pieszej "Niezależni" spotyka się w każdy wtorek o godz. 18.00 w sali szkoleniowo-klubowej (na ostatnim piętrze) Oddziału Miejskiego PTTK w Lublinie przy ul. Rynek 8.