23 cze 2018

Pierwszy letni rajd - okolice Jaszczowa

Data: 23 czerwca 2018
Trasa: Jaszczów - Biskupice
Długość trasy: 17 km

Trzy tygodnie od ostatniej wyprawy. Od rajdu z Niezależnymi jeszcze dłużej. W międzyczasie zjazd absolwentów na uczelni (przy okazji świętuję swoje 20 lat w Lublinie), później wizyta Mamy i wiele innych ważnych spraw, także zdrowotnych. Najważniejsza zmiana - powrót na cały etat. Stare i nowe obowiązki, więcej stresu, więcej trudnych spraw do ogarnięcia i spora dawka adrenaliny... Trzeba było odpocząć. Udało się skrzyknąć niewielką, ale sprawdzoną w bojach drużynę Niezależnych. Trasę opracował Krzyś na znanych nam z wielu wędrówek terenach w dolinie Wieprza. Można było ruszać. Ja oczywiście z Bigosem.


Do Jaszczowa dojechaliśmy pociągiem późnym rankiem. Początkowo było duszno i ciepło. Krzyś wyciągnął nawet z plecaka kapelusz. Mimo złowieszczych prognoz wyglądało na letni, może nie za ciepły, ale pogodny dzień.

Pierwszy raz przekraczamy tory, ale nie ostatni. Na tej trasie kursują towarowe z i do kopalni w Bogdance.

Skręcamy do wsi Łysołaje.

Miły cieć poinformował o zakazie robienia zdjęć. Ale tylko poinformował. Dwór z 1904 roku. W ostatnich latach znajdował się tu Zakład Opiekuńczo-Leczniczy, będący oddziałem Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublinie Abramowicach. Obecnie pewnie w rękach prywatnych, czekający na zmiłowanie. Dlaczego tak wiele pięknych pałaców niszczeje?
 

Stawy przypałacowe.

I brama wychodząca prosto na kapliczkę.

Idziemy do sklepu po drobne zakupy i zasiadamy w często odwiedzanej przez nas wiacie. Pora na śniadanie.

Mój grzeczny i kochany piesio podróżnik.

W tle widać miejscowych, którzy nie przepuszczają zwykle okazji do bratania się. 


W domu pies nie dostaje ze stołu, sztukę sępienia rozwija zatem na rajdach. Dej, dej panie, bułkę, dej.

Czy można oprzeć się temu uśmiechowi?

Bocianki w tym gnieździe zapewne mają dobry widok na okolicę.

Dopływik Wieprza.

Oho, chyba coś nadciąga. Zatem prognozy nie kłamały. Od jakiegoś czasu traumatycznie boję się burz. Deszcz nigdy mi nie przeszkadzał i nie przeszkadza, ale burze są niebezpieczne.

I jest, niebieski most nad Wieprzem. Znany i z kajaka, i z wędrówek. Ulubiony.

Tymczasem zaczyna padać.


Wyciągamy więc kurtki i wkraczamy w chaszcze. Deszcz leje, a tu jeszcze trzeba się przeprawić przez kanał.

Nie ma jednak takiego kanału, z którego się nie da wydostać. Oczywiście jeśli się nie użala nad sobą.

Czyż to nie jest piękny widok?

Kochane Wieprzysko. Ile razy będę jeszcze tu płynąć?

Chodźcie szybciej, bo nas węgiel z Bogdanki rozjedzie.

Deszcz leje, a tory parują. W Lublinie przez prawie dwa miesiące nie padało. Na całej Lubelszczyźnie jest okropna susza.

Czekamy na pociąg, już go słychać.

O ten właśnie.


 Znów przekraczamy tory i idziemy do lasu.

Kolejny popas. Wykorzystujemy przerwę w opadach.

Drogą piaszczystą, drogą polną... Byle do przodu.

Przystanek dla kajakarzy. Się płynęło.


Bigos tradycyjnie musi się wykąpać.




Ostatni odcinek niestety asfaltowy, ale gdy nie ma upału, nie jest to uciążliwe.
Wieś Siostrzytów. Jakby co.

A co tu się odstudniło?...

Polskie piękne obrazki.


Kolejna chmura nadciąga, tym razem wygląda jeszcze poważniej. Kurtki mamy w pogotowiu.
  
Widok na dolinkę Giełczwi.

Tu mieszka rzeźbiarz. Czy też dłubacz.
 


To jego dzieło.

I znów tory, do pociągu mamy ponad godzinę.

Więc można się lekko podsuszyć.

I wypocząć. Z lekką nostalgią.

 Cała dzisiejsza trasa. Przeszliśmy 17 km.

Dzięki za kolejny udany dzień.

4 komentarze:

  1. Urokliwe.
    U nas w domu ole sępa pełni kot - skubana śpi cały dzień nie wiadomo gdzie, ale jak tylko słyszy otwieraną lodówkę to natychmiast jest w kuchni. Aura nawet nie sępi - choć patrzy się wymownie.
    Krukosępa widziałem zaś na Zawracie - to było dopiero mistrzostwo w wyłudzaniu pokarmu.

    Brawa dla Bigosa - moja Aura do wody wejdzie tylko w ostatecznej ostateczności.

    Ps. zgadzam się; też uważam perspektywę mostów kolejowych za wyjątkowo piękną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię pociągi, mosty kolejowe itp. Pamiętam jak kiedyś z mamą przejechałyśmy swoją stację i o 5 rano w zimie dwie godziny siedziałyśmy na dworcu w Rytrze, czekając na pociąg z powrotem. Miało to swój klimat i wryło mi się w pamięć. A Bigos kocha wodę.

      Usuń
    2. Bigos ciągnie do wody z siłą lokomotywy. :)

      Usuń
  2. Bardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.

    OdpowiedzUsuń