Trasa: Pisklaki - Stare Króle
Rzeka: Tanew
Długość trasy: 17 km
Miał być wyjazd na zlot wodniaków nad Gopłem, ale nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli. Zatem w porozumieniu ze Skoredem (Radek) organizuję sobie czas w wersji ekonomicznej. Lekka gorączka w piątek wieczorem mało nie niweczy i tych planów, ale znaczna dawka witaminy C pomaga i w sobotę rano stawiam się na dworcu w Zamościu, skąd odbiera mnie Radek. Razem jedziemy do miejscowości Pisklaki.
W wypożyczalni upewniają się jeszcze, czy na pewno pogoda nam nie przeszkadza - i wywożą nas na brzeg Tanwi.
Na Tanwi byłam tylko raz, w okolicach Harasiuk. Płynęłam wtedy w towarzystwie Ignaca, brata i bratowej. Wówczas był sierpień, słońce i upał, wody niewiele, a Tanew szersza.
Tu jeszcze wąska, a brzegi bardziej urozmaicone.
Ni to lato, ni to jesień. Szkoda, że nie ma słońca. Z drugiej zaś strony - takie są u nas pory roku, że codziennie można się spodziewać wszystkiego. Nawet deszcz, który początkowo trochę nas moczył, teraz przestaje padać.
Rzeka jest bardzo ładna, a czas upływa nam na rozmowach. Powoli wywalam z siebie wszystkie przykrości dnia codziennego i z każdym metrem rzeki robi się lżej.
Mijamy piaszczyste skarpy. Jakże inne od tych znanych znad Wieprza...
Przeszkód w wodzie w zasadzie nie ma. Czasem przepływamy między zatopionymi konarami.
Może troszkę gdzieniegdzie widać już nieśmiałe kolory jesieni, jednak na tę złotą polską musimy jeszcze poczekać.
Ptaszor się załapał, ale jaki konkretnie, to nie wiem. Sójka?
Czasem nad głową przemyka nam gałązka z lekko pożółkłymi listkami.
10-minutowy postój na rozprostowanie kości. Piaszczystych plaż nie brakuje, znów myślę, że w przeciwieństwie do Wieprza.
Tu wiadomo co za ptak, po rzece pływa i kaczka się nazywa.
A tu z kolei przedsmak jesiennych kolorów.
Niby sporo się widzi takich skarp, ale jednak ciągle robią wrażenie.
Powoli zbliżamy się do naszej mety.
O, tu już konkretnie jesiennie.
Kończymy na moście za Starymi Królami, skąd odbiera nas właściciel wypożyczalni.
Czuję, że chyba dopadnie mnie jakaś grypa.
Nasza trasa.
Jako że było wczesne popołudnie (spływ zajął nam tylko 3,5 godziny), skoczyliśmy jeszcze zobaczyć nowy zalew w Biszczy.
Potem pojechaliśmy w okolice Skierbieszewa. Ciepłe promienie zachodzącego słońca wynagradzają wcześniejsze opady.
Można tu znaleźć taką wieżę widokową.
Widok na Zamość (na horyzoncie).
A tu już kolejna niespodzianka. Przyjeżdżamy do ekomuzeum roztoczańskiego w Rozdołach.
Prowadzi je Pani Elżbieta Dudek, która zbiera piękne pamiątki rodzinne i tworzy niezwykłe rękodzieło.
To był udany dzień.
A w niedzielę wybieramy się jeszcze na rekonstrukcję walk pod Tomaszowem Lubelskim. Widziałam coś takiego pierwszy raz i jestem pod ogromnym wrażeniem. Jak to ujął narrator widowiska - internet nie zastąpi historii na żywo - ja jednak wolałabym żadnej burzliwej historii na żywo nie przeżywać...
Witam!
OdpowiedzUsuńZ tej strony Rafał z wypożyczalni kajaków:
http://www.splywytanew.pl/
W ubiegłbym roku pływali państwo u nas na kajakach i zamiescili z nich relacje na swoim blogu.
Bardzo podoba mi się ta relacja. Na naszej nowej stronie internetowej tworzę zakładkę z relacjami ze spływów. Czy nie mają państwo nic przeciwko żebym umieścił tam waszą relację? Możemy dodatkowo wymienić się linkami, zapewni to Pani więcej osób odwiedzających bloga. Proszę o odpowiedź na maila: raf.przytula@gmail.com
PS.
Zapraszamy na kajaki i w tym roku.
Pozdrawiam
Rafal