5 lis 2016

Piękna jesień w okolicach Krężnicy

Data: 5 listopada 2016
Trasa: Cuple - Krężnica Okrągła
Długość trasy: 16 km

Kolejny klubowy rajd zaczęliśmy w Cuplach.

Już od pierwszych kroków mieliśmy zapowiedź jesiennych kolorów, choć dzień wyglądał na raczej pochmurny.

W sieci gałęzi zaplątał się listek.

Na rajdach staramy się odkrywać i odwiedzać miejsca pamięci, tu cmentarz wojenny z 1915 roku.

Grób żołnierza z oddziału Zapory. Kiedyś, podczas studiów, dorabiałam sobie jako opiekunka do dzieci i miałam pod opieką wnuczkę żołnierza z oddziału Zapory. Człowiek ten całe swoje życie poświęcił na zbieranie dokumentów i pamiątek po tych czasach, zawsze chętnie z nim rozmawiałam po godzinach pracy przy herbacie. Za jego sprawą jedna ze szkół lubelskich otrzymała imię Hieronima Dekutowskiego "Zapory", niedaleko zamku lubelskiego stanął również jego pomnik.

Zawsze robimy wspólne zdjęcie.

Nigdy się nie poddawaj. Nawet jak masz dość.

Elektrownie wiatrowe to coraz częstszy obraz na naszych terenach.

Nie wiedzieliśmy, co to jest, ale kawałek dalej pojawiło się rozwiązanie zagadki.

Szkoda nam było tych pomidorów, niektórzy spróbowali, czy dobre.

Okazały się bardzo pyszne. Jak można tak marnować żywność?

Całe życie z wariatami...

Każda pora roku może być przyjemna. Jesień cieszy pięknymi barwami.




Idziemy poprzez leśne ścieżki wąskie.

Mijamy stare chaty. Ta akurat jest zamieszkała, ale są na Lubelszczyźnie wsie w całości opuszczone przez mieszkańców. Młodzi wyjechali, starzy już pomarli.

Listków nie ma, ale za to jakie owoce!

Nie omieszkaliśmy spróbować.

W końcu zaświeciło nam słońce.


I jeszcze bardziej wyzłociło listki.

I zbrązowiło.


Pięknie wygląda biała ściana w tej scenerii. Przypomina się tekst "Pana Tadeusza": "Śród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaju, na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju, stał dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany; świeciły się z daleka pobielane ściany, tym bielsze, że odbite od ciemnej zieleni topoli..." Tu co prawda nie dwór szlachecki, ale też ładnie.




Tych grzybków nie zbieramy, ale możemy się cieszyć jego barwą.


Musiałam przeskoczyć miedzę, żeby się dostać do tego sadu, nawet rozwaliłam kolano, ale szkoda było nie podejść bliżej.


Powoli wkraczamy w las.


Dzięki kolorom widać różnorodność drzew.


Te gałęzie przypominają pięciolinię.

A tu widzimy kolanko. (A przynajmniej ja widzę).

Nie jest tajemnicą, że lubię odbicia w wodzie.

Przybywamy w końcu na miejsce ogniska. Pierogi zabraliśmy z domu, ale zupełnie inaczej smakują w lesie, w dodatku odgrzane na pysznej wędzonej słoninie, którą kupujemy... nie napiszę gdzie, bo to tajemnica. A maszynka na benzynę.

Jest czas podziwiać jesienne drzewa.


Oprócz pierogów zrobiliśmy też kaszę, również ze słoniną.

Rzadko kiedy ma się kuchnię z taakim widokiem.


Powoli zbliża się zmrok, więc przyspieszamy kroku do naszej mety, czyli Krężnicy Okrągłej.

Wyszła nam bardzo nowatorska trasa. Ale nie lubimy monotonii.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz