18 maj 2016

Majowa Warta

Data: 7-11 maja 2016
Trasa: Częstochowa - Osjaków
Rzeka: Warta
Długość trasy: 160 km 

W drugim tygodniu maja było mi dane wraz z bratem Damianem płynąć urokliwy odcinek Warty na odcinku Częstochowa - Osjaków. Początkowo zakładaliśmy metę za zbiornikiem Jeziorsko i 8 dni płynięcia, ale ostatecznie było to 5 dni.
Dzień 1
Zaczęliśmy w Częstochowie na ulicy Srebrnej. Pogoda dopisywała, humory również.


Pierwszy odcinek był raczej monotonny.


A po bodajże 3 kilometrach czekała na nas pierwsza przenoska w Mirowie.

Była okazja wypróbować kółka do kajaka... Niby duże ułatwienie, ale ostatecznie same nie jadą. Czy koń się cieszy, że wóz ma kółka? I tak ciągnie!!!
Wreszcie jakieś urozmaicenie...

...i piękne skałki Jury.

Ten odcinek nas zachwycił, korytarz z zarośli i niskich gałęzi.

Na trasie ciekawostka, ktoś wie, o co chodzi? to jakiś rezerwat?

Skała Miłości w Mstowie, czyli ostaniec wznoszący się pod Górą Szwajcera.

Krajobraz znów się zmienia, pojawia się więcej wysokich drzew, bardzo ładnie.

Przenoska w Skrzydlowie, druga tego dnia. Widać po mojej minie, co przeżywam.

fot. Damian

Jednak są też chwile spokoju.
fot. Damian


A dwa kilometry potem była następna  przenoska (w Skrzydlów-Kępa).

Nagrodą za trudy był przepiękny złoty wieczór.



Czwarta przenoska - Rzeki Małe.
Na ten dzień było już naprawdę wystarczająco - 4 przenoski (co prawda zamiast 5, bo w Mstowie spłynęliśmy kamienisty próg, ale jednak) i 30 km.

Dzień 2
Zaczął się mgłami.




I 300-metrową przenoską w Garnku.
Ciekawa historia, choć napis głosił "KAJAKI STOP"


...żadnej innej informacji. Brat udał się zatem "do wsi" zasięgnąć języka. I otrzymał go od "miejscowego potentata", właściciela wypożyczalni kajaków, który przenoskę oferuje po własnej ogrodzonej łące, trzeba tylko samemu otworzyć sobie ogrodzenie. Jednak - nikt nie jest wróżką, szersza informacja o tym chyba by się przydała, żeby nie robić krajoznawczych wycieczek. Potentat obiecuje ponadto wygodne do wodowania kładki. Kładka jaka jest, każdy widzi.
fot. Damian
Przy okazji od miejscowego chłopa dowiadujemy się, że przenoska nie była konieczna, bo jakieś pół kilometra wcześniej można było wpłynąć w lewą odnogę, gdzie mieści się gospodarstwo agroturystyczne (do obniesienia tylko mały wodospadzik) i wypłynąć tu:

ale zero informacji nigdzie na ten temat. Płyniemy dalej.
















Do kolejnej przenoski w Śliwakowie, Zawadzie (razy dwa), Klekowcu i Bobrach.
Bodajże za Śliwakowem mieliśmy jeszcze atrakcję w postaci zwałki.

Gdyby nie takie piękne widoki, chybabym padła. Warta jednak wynagradzała konkurencję podnoszenia ciężarów.

Na zakończenie dnia pokonaliśmy jeszcze fajne kamieniste bystrze w Bobrach.

W sumie tego dnia - 6 przenosek i 24 km.

Nocleg na pięknej polanie i pierwsze ognisko na spływie.

















Dzień 3
Znów budzi nas słońce. Aż żal opuszczać takie piękne miejsce, ale w końcu nie jesteśmy tu dla przyjemności...


Tu wpływaliśmy wczoraj w poszukiwaniu noclegu.

Jest pięknie.






W pierwszej części dnia dwie przenoski - Łeg i Zakrzówek Szlachecki.

A potem niespodzianka. Wpływamy w coraz bardziej urokliwe tereny, rzeka robi się szeroka, towarzyszą nam lasy, a w korycie wiele wysp.





Kolejny złoty wieczór, akurat na przenoskę w Ważnych Młynach.

Nad nami most kolejowy linii Częstochowa - Zduńska Wola.



Tego dnia przepłynęliśmy 29 km plus zaliczyliśmy trzy przenoski.


Dzień 4
Moim zdaniem jeden z dwóch najpiękniejszych, pomimo Działoszyna... ale o tym za chwilę.


Na całym spływie widzieliśmy mnóstwo gatunków ptaków, oczywiście najwięcej łabędzi, gęsi i kaczek.






Jednak były też pliszki siwe, żółte, był trzciniak, błotniak stawowy, dzięcioł, czaple siwe i białe, bociany, żurawie, rybitwy, sójki, dzierzba gęsiorek i pewnie wiele innych, których nie rozpoznaliśmy.
Jest po prostu świetnie.

fot. Damian


Postój w Wąsoszu na przystani kajakowej, robimy tutaj zakupy na wieczorny kociołek (brat spisał się w roli kucharza).

I Działoszyn, jedyna przenoska tego dnia, z piękną przystanią kajakową, mnóstwem tablic informacyjnych...

...i prawie kilometrową wyprawą przez park miejski, ulicę i most drogowy.
Unijne pieniądze wydane właściwie dla kogo? Bulwary prowadzące donikąd, a raczej do siatki przy młynie z napisem teren prywatny i żadnej ścieżki dla kajaków. Jeśli było gdzieś jakieś przejście, to już go nie ma, o czym zapewnili nas także miejscowi. Przenoska bardzo uciążliwa, wręcz śmiertelnie.Za Działoszynem jak dla mnie - najpiękniejszy odcinek wyprawy.



Tego dnia machnęliśmy 36 km.

Dzień 5
Przyroda i my. Załęczański Park Krajobrazowy, Rezerwat Węże, wzdłuż Warty Szlak Jury Wieluńskiej. Wiele fajnych kamienistych bystrzy.






Ośrodek ZHP w Załęczu Wielkim.


Prom w Bieńcu.


Kamion - trzeba obnieść, ale po tych dniach to już żaden problem.

Zatrzymujemy się na posiłek, ja idę ze śmieciami do wsi. Zaraz przy moście wypożyczalnia kajaków z restauracją. Na grzeczne pytanie o możliwość wyrzucenia śmieci pan rozdziewa na mnie paszczę na temat własności prywatnej i tego, co by było, gdyby tak KAŻDY CHCIAŁ WYRZUCIĆ ŚMIECI DO JEGO KOSZA. Tłumów jednak nie było, a właściwie to nikogo.
Za Kamionem pojawiają się tereny rolnicze, rzeka robi znacznie brudniejsza.

Ostatnią planowaną przenoskę w Kajdasie po prostu spływamy (zniszczony próg).
Humory dopisują.
fot. Damian
Po 41 km nocleg robimy przy piaszczystej plaży, ale woda nie zachęca do kąpieli. Ponieważ nie mogę się już oszukiwać, że nie dopadł mnie wirus (bakteria? urok?) następnego dnia (czwartek) postanawiamy zakończyć wyprawę. Miły rolnik podwozi nas do miejscowości Osjaków, gdzie w barze "Podjadek" (brawa dla sympatycznej obsługi) czekamy na Kasię, bratową, której dziękuję za świetne podejście do sprawy.

Za nami prawie 160 km Warty.

Piękna, zaskakująca rzeka. Bardzo w sumie spokojna, choć ma wiele ciekawych bystrzy. Odcinek od Działoszyna do Osjakowa przepiękny, wart całego tego wysiłku. Miejsc do spania od groma, nikt nas nie niepokoił (oprócz bobrów). Pogoda udała się właściwie koncertowo (tylko jedna zlewa na trasie, ale bardzo krótka). Widoki niezapomniane. No i moja chyba jak dotąd największa walka ze sobą. Dzięki, Damianie, za dobre towarzystwo w doli i niedoli ;) Do zobaczenia na wodzie.

Więcej zdjęć tutaj: ZDJĘCIA Z WYPRAWY

2 komentarze:

  1. Fajna relacja no i niezły wynik biorąc pod uwagę że to na dmuchańcach.
    Sz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Relacja świetna. Zdjęcia też.

    OdpowiedzUsuń