16 kwi 2021

Omulew, czyli poprzez miedze, łąki, leśne ścieżki wąskie...

Data: 10-15 kwietnia 2021
Trasa: jezioro Omulew (Natać Mała) - Ostrołęka (Narew)
Rzeka: Omulew
Długość trasy: 127 km

Kiedy dokładnie padł pomysł wyprawy na Omulew - nie pamiętam. Od pomysłu do realizacji minęło na pewno sporo czasu. Jednakże padł on na podatny grunt, bo nie wychodził z głowy. Trzeba było przemyśleć przede wszystkim kwestie logistyczne. Zrobić rekonesans, podpytać tu i ówdzie (dzięki, Ted). Ostatecznie najpierw skrystalizowała się ekipa, potem termin i wystarczyło zamówić pogodę... Razem z Wilkiem i Łysym spotkaliśmy się w Ostrołęce i ruszyliśmy nad jezioro Omulew. Tam zaplanowaliśmy biwak przed wyruszeniem na wodę. Po tzw. wizji lokalnej wybór padł na wieś Natać Mała. Udało się zrzucić bagaże nad samym jeziorem.

Zamówiona pogoda jakoś nie chciała objawić swej krasy.


Ale humory dopisywały. Po rozstawieniu namiotów ja udałam się na krótki spacer.

Jezioro Omulew zrobiło na mnie dobre wrażenie. Fajny klimacik, piękne miejsce. W sezonie na pewno jest tu masa ludzi. I właśnie taki jest plus pływania poza sezonem - pusto, cicho.

Tafla wody niezwykle spokojna, zero fali.


Ognisko rozpalone.

Można siadać do kolacji (Łysy przygotował i przywiózł karkóweczkę).

Niedziela 11.04 jezioro (Natać Mała) - Szuć, 16 km (miejscowości podaję orientacyjnie jako najbliższe do miejsca biwaku)

Następny dzień przywitał nas słoneczkiem i ciepłem. Tak właśnie powinno się zaczynać spływ.

Podobnie jak wczoraj - tafla jeziora była niezwykle spokojna.
Zdążyliśmy jeszcze odgrzać na ognisku wczorajszą karkówkę.

foto Paweł

No, można zaczynać.

Jeziora mieliśmy do przepłynięcia tylko kawałek, od razu skierowaliśmy się do wąskiego gardła prowadzącego najprostszą drogą do rzeki. Było to ok. kilometra.

Zobrazuję to na mapce:


foto Paweł
I wreszcie dotarliśmy do Omulwi - znak wodny nie pozostawiał wątpliwości.
Zaczął się najpiękniejszy odcinek rzeki.
Biegnie przez las. Wody były wystarczająco, aby płynąć bez odpychania się od mielizn.

Widoki bajeczne, na szczęście tego dnia pogoda dopisywała.

foto Paweł
Po drodze troszkę przeszkód - korzenie, gałęzie pod wodą, trochę pni w nurcie.

Dopływamy do niewielkiego mostu, za którym znajduje się jaz z przepławką dla ryb.
Wszyscy spływamy jaz.

foto Paweł
Niestety ja naderwałam tu w dwóch miejscach mocowanie do skega - może pod wodą była jakaś blacha?
foto Paweł
Płyniemy dalej.
Czuję, że kajak nie trzyma kierunku - zatem coś jest nie tak ze skegiem.
I rzeczywiście, po wyjściu na brzeg okazało się, że już w połowie był poza mocowaniem.
Teraz trzeba uważać.



Odcinek przepiękny, odbicia drzew w wodzie tworzą dodatkowy klimat.
Cisza i spokój.
Dopływamy do miejscowości Kot, tu pod mostem dość długie kamieniste bystrze. Przy odrobinie mniejszej ilości wody już mogłyby być kłopoty ze spłynięciem. Również za mostem trzeba uważać na głazy narzutowe.

foto Paweł

Kolejny piękny odcinek leśny.


Dopływamy do kolejnego mostu (Dębowiec) i starej tamy. Ja decyduję się przenieść kajak. Łysy próbuje wpasować się w przejście, niestety nurt porywa mu kajak. Wszystko ląduje w wodzie.
Trzeba wyzbierać bagaże z odwoju.

Wilk zakłada pokład i spływa.




Znów cieszymy się lasem i uroczyskami.






W taki  miejscu warto zrobić postój.


Widać, jak rzeka ładnie meandruje wśród drzew.




Kiedyś biegła tędy droga do dawnej osady Dębowiec Mały. Zaraz za zakrętem dwa konary zwalone do rzeki - ja obnoszę po krzakach, chłopaki przeciskają się po pniach.
To już ostatnie kilometry tego dnia. Czujemy się trochę zmęczeni.

Po lewej stronie znajdujemy dobre miejsce do biwakowania.
Zaraz przy drodze prowadzącej do wsi Szuć.
Mocowanie zostaje przez chłopaków wzmocnione taśmą.

Wieczór spokojny i bezdeszczowy.

Poniedziałek 12.04 Szuć - Michałowo, 38 km

foto Paweł
Rano znów zaskakuje nas słońce.

Dzisiaj musimy trochę nadrobić kilometrów.
Omulew płynie teraz niezbyt szeroką doliną. Widać ślady działalności bobrów, jest też sporo ptactwa.



Przepływamy obok rezerwatu Małga. Akurat to miejsce nie robi na nas wielkiego wrażenia.

foto Paweł

Ale już kawałek dalej znów jest ładnie.






Zbliżamy się do Wielbarka.

Wielbark na horyzoncie.


Za miastem robimy sobie chwilkę postoju, a potem już dalej prosto.

foto Paweł

Dopływamy do granicy między województwem warmińsko-mazurskim a mazowieckim. Można powiedzieć, że granica z przytupem, bo napotykamy na betonowy jaz.  Niestety trzeba przenieść kajaki. Dodatkowo pogoda zmienia się radykalnie, zaczyna wiać i padać.

foto Paweł

Zaczynają się rozlewiska na łąkach, rzeka zaczyna też mocno meandrować.

Po horyzont - woda. Gdzie my tu znajdziemy miejsce na biwak?
Dzień powoli chyli się ku zmierzchowi, dużo kilometrów w rękach i robi się też zimno. A tu nigdzie nie ma brzegu.

Wreszcie kawałek ściany lasu i piaszczysta skarpa. Tu zostajemy.
Mamy ładny widok na rozlewiska i zachodzące słońce.

 

foto Łysy

Ognisko, siedzenie do późna i następnego dnia budzimy się przed 9.

Wtorek 13.04 Michałowo - Oborczyska, 31 km

Trzeba się zbierać. Siąpi deszcz. Przed nami znów rozlewiska i meandry.

To jeszcze rzeka czy jakieś jezioro?
W trawach dużo ptaków, ale nie mam siły robić zdjęć. Jestem porządnie zmarznięta.
Są czaple, żurawie, czajki, jakieś świergotki, derkacze... Wszystko hałasuje pełnym dziobem.
Most w Krukowie.

Po lewej stronie zatrzymujemy się przy jakiejś przystani. Jest tu wieżyczka, skąd ładnie widać meandrującą rzekę.
Wszystko stoi w wodzie.

foto Paweł

Płyniemy dalej. Poniżej most w miejscowości Brodowe Łąki.
Zatrzymujemy się, by coś zjeść. Ale pogoda bardzo nijaka. Wieje zimny wiatr.


foto Paweł

Dalej znów następuje długi monotonny odcinek meandrów i rozlewisk. Ja mam dość. Kiedy więc na prawym brzegu pojawia się wiata, odmawiam dalszego płynięcia. Tu również wszystko stoi w wodzie, nie ma nawet gdzie rozbić namiotów.

foto Paweł
Schowamy się zatem pod wiatą. Miejsce choć wyraźnie zrobione pod kajakarzy - w zasadzie nie bardzo się nadaje na postój.
Jest przynajmniej miejsce na rozwieszenie mokrych rzeczy.

Na osłodę wyłazi słońce i ozłoca choć na chwilę krajobraz.



Środa 14.04 Oborczyska - Kruki, 36 km

Kolejny dzień nie przynosi poprawy pogody. Ponuro, pochmurno, zimno i siąpi.  No ale trzeba ruszać.

foto Paweł

foto Paweł

Pojawiają się od czasu do czasu ściany lasu i niewielkie skarpy. Wreszcie jakieś urozmaicenie.






Czasem to urozmaicenie okazuje się zatorem śmieciowym. 


Mijamy kilka mostków -  Czarnotrzew, Przystań, Białobrzeg Dalszy i Bliższy. Do Ostrołęki zostało już kilka kilometrów, ale decydujemy się zostać biwak. Trzeba się trochę rozgrzać.

Miejsce bardzo sympatyczne.

 Czwartek 15.04 Kruki - Ostrołęka, 6 km

Ostatni dzień, dzień powrotu.

Żeby emocje nie ostygły za szybko - na 6 ostatnich kilometrach najpierw spływamy bystrze z silnym nurtem, potem zator śmieciowy. Leje deszcz. Ale na horyzoncie już Narew.

Wpływam na Narew, Omulew ukończona. Udało się! Zarazem to już mój 3001 kilometr w kajaku. Jest co świętować.
foto Paweł
Narew. Zamglona, deszczowa, zimna. Ale może kiedyś?

 Wesoła, pomimo zimna, kompania.

Wracamy pozostawionym autem na start, gdzie czeka drugie auto. I do domu.

Było fajnie, jeden z najbardziej udanych spływów. Nowa rzeka, w pierwszym odcinku przepiękna, potem nieco monotonna, ale ostatecznie - warto było. Pogoda, choć kapryśna i mocno dawała się we znaki, w sumie nie była taka zła. Śnieżycy ani gradobicia nie było. A mogły być. Do zobaczenia na wodnym szlaku. Dziękuję towarzyszom za świetny spływ.

3 komentarze:

  1. Świetna rzeka. I każdego dnia nieco inna. Ta meandrująca (na zdjęciach), podoba mi się równie jak leśna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super opis i spływ.
    Gratuluję.
    Też mi się przypomniała wiosenna Turia...
    Płaj

    OdpowiedzUsuń