10 sty 2016

Lód na Białej Nidzie

Data: 10 stycznia 2016
Trasa: Wyspa - Żerniki
Rzeka: Biała Nida
Długość trasy: 16 km

Mój pierwszy spływ w tym roku, mój pierwszy w życiu spływ zimowy. Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że będę pływać kajakiem w styczniu, pewnie puknęłabym się w czoło. Zima nie jest mi straszna, łażę przecież po lasach w każdych warunkach, ale śnieg, zimno i woda? To połączenie raczej nie wygląda zdrowo. Jednak zdecydowałam się spróbować. Płynęłam w towarzystwie Tomka, Pointera i Prusa. Zaczęliśmy przy starym młynie w miejscowości Wyspa.

Początkowo rzeka przypominała mi niektóre odcinki Wieprza - pełna zakrętów i brzegi porośnięte trzcinami. Lekko monotonną kolorystykę urozmaiciło ptactwo i czerwony most

Potem jednak spływ robił się coraz ciekawszy. Pojawiają się lasy i trochę inny teren. Choć liczyliśmy na zimową scenerię i śnieg, dostaliśmy od przyrody coś znacznie ciekawszego - zalegającą przy brzegach grubą warstwę lodu, pozostałość po ostatnich mrozach.


Od pewnego momentu przesmyki między brzegami robiły się coraz węższe, a my płynęliśmy wąskim lodowym korytarzem.


Jakże było to różne od innych spływów, czy to letnich, czy jesiennych, choć dźwięk wody rozbijającej się o lodowe brzegi mógł kojarzyć się z szumem morskich fal. Do tego dźwięku dochodziły jeszcze trzaski przy uderzeniu kajaka o lód.
Po sześciu kilometrach i krótkim postoju do samego końca spływu nie opuścił nas niestety deszcz, a rzeka ponownie zrobiła się szersza.
Takie zimowe widoki warte są tego, by ruszyć się z domu:


Ta gałąź przypominała mi nieco patyczaka w białych bamboszach:


Ciągle towarzyszył nam lód:


W pewnym momencie przed nami rzeka rozdzieliła się na dwie odnogi. Chłopaki oceniają, którędy płyniemy i ruszam za Pointerem. Nurt w tym miejscu był bardzo szybki ze względu na duży spadek wody i w pewnym momencie przyparł mnie do gałęzi. Kajak przechylił mi się ostro, na szczęście udało mi się utrzymać w miarę stabilnie i wreszcie spłynąć to miejsce. Nie zdążyłam się w sumie wystraszyć, choć wiem, że Pointer przeżył ciężką chwilę, patrząc na moje "wyczyny".



I tak oto, przepłynąwszy 16 kilometrów, spływ kończymy w Żernikach.


Dzięki chłopaki za piękny spływ i miłe towarzystwo. Do zobaczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz