4 kwi 2016

Szkło i Lubaczówka

Data: 31 marca - 3 kwietnia 2016
Trasa: Budzyń - San; Nowa Grobla - Radawa
Rzeka: Szkło, Lubaczówka
Długość trasy: 67 km (Szkło - 40 km, Lubaczówka - 27 km)

Nadeszła wiekopomna chwila, kiedy to trzeba było zewrzeć jeszcze bardziej swoje szeregi i wypuścić się na nieznane wschodnie rubieże... Postanowiłam dołączyć do grupy lubelskiej pod wodzą Szymka. Spływ zatytułowany "Roztopy" jest imprezą cykliczną, jednak z przyrodniczymi roztopami ma coraz mniej wspólnego. Wyruszyliśmy w środę wieczorem, by po 21 zameldować się blisko granicy z Ukrainą w miejscowości Budzyń. Przywitała nas ulewa, ale po niedługim czasie rozbiliśmy namioty zaraz przy rzece. Po 4 rano pobudka... pogranicznicy przyszli wypełnić swój obowiązek i po godzinie sarkastycznej wymiany zdań ("Tak, to są kajaki, zatem jak panowie myślą, w jakim celu tu przybyliśmy?") można było powrócić na krótko do snu.
Rano pakowanie
Cykora pilnuje resztek budy
i po rozstawieniu aut - ruszamy.



fot. Szymek
 Woda Szkła jest zielona jak butelka. A miejscami żółto-zielona. To ponoć ma związek z zakładami azotowymi gdzieś na Ukrainie.


Dość szybko zaczynają się zwałki.

fot. Szymek
Dobija nas ilość śmieci - głównie ukraińskich, co łatwo rozpoznać po etykietach.
fot. Szymek
Pogoda nie zachwyca, jest szaro, buro i ponuro, ale ciekawość pcha nas naprzód. Ile grup było tu przed nami? Może nikt?
Ekipa fajna, pomagamy sobie na rzece.
Przy zwałkach zwykle jest kilka pomysłów na przejście.

Czasem nieśmiało pojawia się słońce.

W połowie drogi przerwa.



i coś, co zawsze lubię najbardziej - ogniska. Nie wyobrażam sobie rajdu czy spływu bez niego. Ogień daje ciepło, bezpieczeństwo, jest okazją do odpoczynku i snucia opowieści.
Płyniemy dalej. Krajobraz raczej nie napawa optymizmem.

Pod koniec dnia atrakcja w postaci burzy, akurat w czasie, gdy pokonujemy najbardziej uciążliwą tego dnia zwałkę.

Jednak po każdej burzy wraca słońce.


Czas na nocleg, suszenie ubrań, ognisko... Pierwszego dnia przepłynęliśmy 20 kilometrów.

Drugi dzień budzi nas siąpającym deszczem, ale komu w drogę...

fot. Szymek
fot. Szymek
 Krajobraz na brzegach nadal brzydki...

na szczęście rzeka robi się coraz ładniejsza.

Po 12 kilometrach robimy postój pod mostem w miejscowości Łazy, gdzie mamy zostawione samochody.

Jest okazja do uzupełnienia zakupów i ponownego przestawienia głównego kajakowozu do dzisiejszej mety, czyli ujścia Szkła do Sanu.

W Łazach ekipa powiększa się - do naszej grupy dołącza Marek.
W większym składzie płyniemy dalej. Na brzegach widać oznaki wiosny, czego mój wodoodporny aparat nie oddaje zbyt dobrze. Zwałek już nie ma, można trochę spokojnie popływać.

Dzień kończymy wpłynięciem na San

 i tym samym po dwóch dniach mamy na liczniku 40 kilometrów - jest to właściwie całe Szkło po polskiej stronie.
Ładujemy kajaki na kajakowóz Szymka i wracamy do Łazów po resztę samochodów.
Jak widać łączymy spływ z rajdem pieszym, by nie obciążać zbytnio auta na polnej drodze.

Czas przedostać się lekko na północ na rzekę Lubaczówkę. Obozowisko rozbijamy nad rzeką niedaleko miejscowości Nowa Grobla.

Po nocy dojmującego zimna (przymrozki) rano budzi nas słońce.
fot. Marek
A więc wyż. Jemy śniadanie i znów trzeba przestawić samochody.
Białe futro przy ognisku to Bajka, psina Hanki.
 Niestety problemy techniczne z autami (kapeć u Szymka i rozwalona osłona silnika u Marka) mocno opóźniają start. A przed nami jak się okazało - prawdziwie zwałkowa rzeka. Niektóre przeszkody tak uciążliwe, że zabierają nam całe siły i mnóstwo czasu.



Pokonujemy je górą, dołem, bokiem...
fot. Marek





Czasem tylko można załamać ręce.

Albo spłynąć zgrabnym ślizgiem.
fot. Marek
Albo metodą "w górę ręce".

Lub "ja się tam nie zmieszczę".

Kolejne zwałki przyjmujemy z godnością.





Jedna wymaga obniesienia brzegiem.
fot. Szymek
 Nieliczne spokojne odcinki pokonujemy z uśmiechem.
Fot. Marek
Czasem się człowiek zawiesi.
fot. Szymek
A najważniejsze to zachować spokój, jak kwiat lotosu na tafli jeziora.
fot. Szymek
Tego dnia mamy już dość. Na szczęście trudy wynagradza złote słońce i prawdziwie wiosenne ciepło. Rzeka jest naprawdę piękna.

















 
fot. Marek
.













Ilość zwałek powoduje, że przez pięć godzin udaje nam się przepłynąć tylko 10 kilometrów. Czas na ostatni nocleg.

Czujemy już nieuchronność końca spływu, więc dłużej siedzimy przy ognisku.
Rano pakowanie i w drogę.


Początkowo znów trafiamy na kilka zwałek - przechodzę poważny kryzys. Brakuje mi już sił i mam ochotę rzucić to wszystko w cholerę jasną, na szczęście rzeka szybko robi się coraz szersza i bez przeszkód.
Jednak płynę już po prostu na tyle szybko, na ile mam siły.
Lubaczówka jest naprawdę piękna, zwłaszcza w słońcu. Widać, że wiosna już naprawdę się rozpoczęła, mijamy coraz więcej zielonych krzewów.

Ostatni postój na trasie, czas na rozprostowanie kości. Wiosna szaleje.

Powoli zbliżamy się do mety.



Jarek rozmawia z chabetą, że jaki jest koń, to każdy widzi i o co te ceregiele.

I kończymy w Radawie przed zalewem, na którym spuszczono wodę.

Widać to już na naszej mecie - lądujemy w błocie, a psy wietrzą okazję do wytatłania się przed podróżą.
Kierowcy ruszają po samochody, reszta w tym czasie myje kajaki i pakuje rzeczy.
Czas się powoli żegnać i ruszać w swoją stronę - Hania z Bajką na Śląsk, a ja, Szymek, Marysia z Cykorą i Jarek do Lublina.
Po drodze w Sieniawie wstępujemy jeszcze do baru na obiad, kotlety i pierogi smakują wyjątkowo dobrze...
Przepłynęliśmy 40 km Szkła i 27 km Lubaczówki.
Dziękuję ekipie za miłe przyjęcie i mam nadzieję, że do zobaczenia na wodzie.

PS. 1. Płynęłam kajakiem Prijon Cruiser 320 - balia to dobre określenie. Stabilny i wygodny.
PS. 2. Zapisy tras:

Szkło, dzień 1
Szkło, dzień 2
Lubaczówka, dzień 3
Lubaczówka, dzień 4


3 komentarze:

  1. A ja się zastanawiałem nad rekreacyjnym spływem od Nowej Grobli do Radawy ;), pewnie i tak nikt nie organizuje spływu przez te powalone drzewa.
    W lecie ta rzeka z mostu koło Nowej Grobli wygląda cudownie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie da rady popłynąć bardziej w głąb Lubaczowski? Jak Lubaczów i dalej? Może wczesną wiosną gdy są roztopy i wody jest trochę więcej? Bo sam akurat rozważam żeby zrobić podbija tej rzeki w miarę możliwości do granicy aż jeśli się oczywiście da

    OdpowiedzUsuń